Brand Mazurek & Zalewski są jak dwa batoniki Twix, których reklama wykorzystuje odwieczną prawidłowość natury do łączenia się w pary. W świecie zwierząt i ludzi pierwotnie wynikała z zapewnienia ciągłości gatunku i tym samym przetrwania. Podobno łabędzie łączą się w pary na całe życie, dlatego często są symbolem miłości i nierozerwalności związku, a ich szyje układają się w kształt serca. Gatunek ludzki jest cokolwiek mniej wierny, ale przecież łączymy się w pary nie tylko odmienne płciowo.
O naturalnej potrzebie zapewnienia bliskości, poczucia bezpieczeństwa, szczerości zaufania i wzajemnej akceptacji wiedzą tzw. papużki nierozłączki, bracia syjamscy czy dwie połówki tego samego jabłka. Piszą o nich psychologowie zaznaczając, że istnieje też coś takiego jak łączenie się w pary jednopłciowe w realizacji konkretnego zadania. Te prezentują więzi najbardziej luźne, które wraz z zakończeniem misji ulegają zerwaniu, czego dowodem jest choćby Mann i Materna czy osławione „trójki murarskie”,które, choć są zaprzeczeniem „tandemizacji”, próbują potwierdzić, choć na krótko, prawdziwość hasła „jednostka zerem”.
Korzyści z „zadaniowanego” tandemu, sprawdzające się np. w kabarecie (Górski, Wójcik)czy w konferansjerce (Ibisz, Cichopek), w pisarstwie, które jest dziedziną indywidualnej twórczości ludzkiej, z wyjątkiem zbiorowych prac naukowych, już nie bardzo. Szczególnie w subiektywnym felietonie. Bo istnieje niebezpieczeństwo standaryzacji, homogenizacji poglądów „zadaniowanych” tandemów, które może prowadzić do zaniku indywidualizmu i samodzielnego myślenia nagle „rozparowanej dwójki”. Niebezpieczeństwo to dla czytelników jest znikome, za to dla obu autorów - zasadnicze. Przy różnicach w pisarskim talencie, co widoczne jest, gdy publikują osobno, spółka działa na korzyść jednego, ze szkodą dla drugiego. Ale i z tego można znaleźć wyjście. Przekonywanie ciągłe czytelników (My wiemy, my sądzimy, my uważamy, ba, nawet: zadzwonił do nas, a więc mają wspólny telefon), że jednomyślność jest podstawowym budulcem gwarantującym nieśmiertelność tandemu, stała się gwarancją sukcesu w stałej rubryce pt.: Przegląd Tygodnia Mazurka & Zalewskiego w tygodniku "Uważam Rze".
Na czym ta jednomyślność polega? Jeden z nich przygląda się życiu opozycji, drugi koalicji. Zgodnie i wspólnym rytmem biją przed – i po wyborach w jeden bęben. Opozycja to jedenaście razy użyte nazwisko Hofman, koalicja, to zręczne omijanie nazwiska premiera. Ten zgodny bęben szczególnego zainteresowania partią, która nie rządziła i nie rządzi, to lejtmotyw całej gazety i jej nowego dziecka, występujących jako konserwatywno-liberalne, pluralistyczne i cokolwiek jeszcze. Głównie monotematyczne, niestety, ze sporą obsesją na punkcie PiS.
Nic dziwnego, że Zalewski jako część tandemu, poczuł się szczególnie uprawniony do analizy psychologicznej Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Jego zdolności psychologiczne, plus pogarda i zawziętość, mają wszystkie cechy pisarstwa Gazety Wyborczej, panów Kuczyńskich (z małżonką) czy Krzemińskich, w ciągłym bredzeniu o dwuosobowym organizmie, lewej i prawej półkuli, o silniku i hamulcowym. Którą półkulą: rozważną czy romantyczną w tandemie M&Z jest Zalewski? Trudno zgadnąć. Ale jedno jest pewne. Bardziej tą ostrożną, która nie pozwala mu dokonywać analizy psychologicznej infantylnego Tuska i jego zakompleksionej osobowości.
Pisałam niedawno, że w czterdziestomilionowym kraju mamy tylko 35 dziennikarzy, w tym jednego – B.Wildsteina z „Rzeczpospolitej”. Tylu podpisało apel w obronie Joanny Lichockiej, która padła ofiarą oszczerstw i pomówień. Naczelny Paweł Lisicki, zawsze czujny, zawsze ocurant, po linii i na bazie. Nawrócony na wiarę w Lecha Wałęsę, stawia go na równi z Józefem Piłsudskim i kardynałem Stefanem Wyszyńskim, nazywając donosami książkę P.Zyzaka. Słuszna linia jest nadto widoczna. Dziennikarzom Rzeczpospolitej nie podobał się wywiad J.Lichockiej z J.M.Rymkiewiczem, R.Mazurek broni własną piersią prezydenta Komorowskiego przed internautami, a Piotr Zaremba uważa, że J.Kaczyński jest więźniem własnego wizerunku, bo nijak nie przystaje do tego skrojonego przez panów dziennikarzy „Rzeczpospolitej”. Tylko kolejna wpadka J.Magierowskiego, tekst: „Od przyjaciół Rosjan do ruskiej trumny”,kosztowała go stołek zastępcy.
Działania wyprzedzające wykupienie Rzeczpospolitej przez Grzegorza Hajdarowicza, mające udowodnić pluralizm dziennika, polegający na całodobowym monitoringu Prawa i Sprawiedliwości, jak widać, niewiele dały. Kolejny apel o zachowanie kształtu gazety, podpisali jej dziennikarze. Inni, niż apel w sprawie J.Lichockiej. Za nimi ruszyło Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, jak dawne KC, które decydowało o składzie Trybuny Ludu. W obronie pluralizmu prasy w III RPapelują do Grzegorza Hajdarowicza, prezesa i właściciela Gremi Media, Ci sami, którzy najpierw na zielonych, teraz łososiowych stronach Rzeczpospolitej propagują prywatną własność i wolny rynek. Ci sami, którzy ochoczo zamieniliby prezesa Kaczyńskiego, przekonani, że zmiany są warunkiem rozwoju i postępu, nagle, gdy chodzi o stołek, zrobili się zachowawczy.o pozostawienie redakcji "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" bez zmian.
Nie wiem, czy ważne dla kogo się pracuje. Przyjąwszy dziennikarską misję objaśniania świata jako odpowiedź, że dla czytelników, wielu dziennikarzy śledczych w Rzeczpospolitej, zaprzeczyłoby własnym celom i umiejętnościom. Może dlatego Cezary Gmyz nie podpisał się pod apelem. A może nowy właściciel, syn komunistycznego dyrektora PKS i eks-kapeenowiec, łagodnie traktowany za komuny i w stanie wojennym, ze swymi kontaktami z dawnym MSW i WSI, który nagle wykłada 80 milionów, niewarty jest żadnych próśb i apeli? Bo nawet biznesplanu nie potrafi napisać?
A dziennikarze, prócz zdrowego rozsądku powinni mieć też honor i dumę. Jeśli są dobrzy, wygrają. Jeśli są zadaniowani, sprostają kolejnemu zadaniu. Jeśli muszą się podpierać apelami, poniosą klęskę przed czytelnikami i przed sobą. Czas pokaże, czy ironiczne tandemy i zapiekli soliści wiedzą, dla kogo grają. The Voice of Rzeczpospolita brzmi czasem fałszywie.
Tekst opublikowany w nr.43/2010 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka