Oczywiście, że Saakaszwili wydał rozkaz wkroczenia wojsk gruzińskich na terytorium Osetii Płd. Nie ma w tym żadnej sensacji. To oczywiste, bo to był jego obowiązek. I nie ma to żadnego znaczenia dla oceny kto rozpoczął wojnę i kto za nią ponosi odpowiedzialność. Sprowadzenie stwierdzenia prezydenta Gruzji do „przyznania się do rozpoczęcia wojny” to manipulacja lub ignorancja. Wystarczy bowiem prześledzić sobie co się działo przez ostatnie kilka miesięcy i kilka tygodni na terytorium Osetii Płd.: ataki rosyjsko – osetyjskie na posterunki milicji gruzińskich (dla niezorientowanych – tam, w przeciwieństwie do Abchazji, cały czas część terytorium było kontrolowane przez Tbilisi i de facto nie było żadnej granicy tylko posterunki milicji gruzińskiej, uznającej Tbilisi administracji osetyjskiej z Kurty oraz reżimu z Cchinwali), zamachy na członków administracji w Kurcie, wreszcie w ostatnich tygodniach rozpoczęły się czystki etniczne w gruzińskich wioskach.
Czy jakikolwiek prezydent jakiegokolwiek kraju może pozwolić na bezkarne atakowanie swoich policjantów, oddanie ich bezbronnych na rzeź i pozwolenie na zabijanie własnych, bezbronnych obywateli? Oczywiste jest to że nie. Saakaszwili nie miał wyjścia i musiał bronić gruzińskich obywateli i na przemoc odpowiedzieć atakiem. Czy jest w tym cokolwiek sensacyjnego i czy oznacza to że „rozpoczął wojnę”? Kompletna bzdura.
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka