Witold Sokała Witold Sokała
51
BLOG

Rosyjskie "strachy na lachy"

Witold Sokała Witold Sokała Polityka Obserwuj notkę 2

Rosja licytuje coraz wyżej. Jakiś czas temu zagroziła, że jeśli Amerykanie zrobią „tarczę” po swojemu, a nie tak, jak życzy sobie Kreml, to przesunie swoje wyrzutnie rakiet krótkiego i średniego zasięgu nad zachodnią granicę. Potem zapowiedziała wyjście z jakichś (martwych zresztą...) traktatów o zbrojeniach konwencjonalnych. Następnie "nieznani sprawcy", przy pomocy samolotu nadlatującego znad Rosji, zrzucili bombę nad terytorium Gruzji. Wreszcie - prezydent Władimir Putin oficjalnie i z pompą ogłosił, że rosyjskie bombowce strategiczne wznawiają stale loty poza granice kraju.

Wbrew pozorom, w tym szaleństwie jest sens i metoda.

Amerykanie oczywiście odrzucą niedawne propozycje Putina, by instalować ważne elementy systemu przeciwrakietowego w azerskiej Gabali lub rosyjskim Armawirze, zaś centra dowodzenia tworzyć w Moskwie i w Brukseli, bo z technicznego i politycznego punktu widzenia ta propozycja jest niewykonalna i ma od początku do końca wyłącznie propagandowy charakter. Co najwyżej, wyślą do tej Gabali piętnastu ludzi, by tam siedzieli i żeby się nazywało, że Rosja "uczestniczy w programie" (coś w tym guście sugerowali niedawno Henry Kissinger i Daniel Fried). Wątpię, by Kreml poczuł się owym gestem usatysfakcjonowany. Trzeba więc liczyć się z tym, że Rosjanie faktycznie zmienią dyslokację części wyrzutni – na przykład wzmacniając wojska rakietowe w obwodzie kaliningradzkim. A także z tym, że lotnicze (i inne) prowokacje, naruszenia przestrzenie powietrznej, i tym podobne incydenty będą się mnożyć. Wobec Polski i wobec innych krajów europejskich.

Nowe zagrożenie? Moim zdaniem, jedynie prosty blef.

Pomijam już to, że i bez owej demonstracyjnej akcji setki rosyjskich rakiet w każdej chwili mogą być odpalone z lądu i morza na europejskie cele. Teoretycznie, bo w praktyce chyba nikt przytomny i świadomy realiów nie spodziewa się takiego ataku, ani na Warszawę, ani na Lyon, Wiedeń czy Edynburg. No bo niby po co? Czy zniszczenie kilkudziesięciu albo kilkuset obiektów w Europie da Kremlowi coś konkretnego? Wręcz przeciwnie, jawne użycie przemocy postawiłoby Moskwę poza „dobrym towarzystwem”, do którego od lat za wszelką cenę aspiruje. XXI-wieczni carowie nie marzą o obróceniu żadnego z europejskich krajów w perzynę, nie śnią o zgliszczach i cmentarzach nad Renem, Dunajem i Wisłą. Potrzebują w Europie pokornych odbiorców ropy i gazu, którzy w zamian za surowce i łaskawy uśmiech dostarczą władcom Kremla niezbędnych dewiz, technologii i międzynarodowego prestiżu. Oczywiście, na warunkach dyktowanych przez Rosję. I bez żadnych Jankesów, których polityczna i militarna obecność na Starym Kontynencie, zwłaszcza w jego środkowej i wschodniej części, bardzo psuje sielankowy obraz. Z martwych Europejczyków – żaden dla Wielikoj Rossiji pożytek. Z żywych, bogatych, pracowitych, ale posłusznych – bardzo duży

Wizja nowych rakiet w Kaliningradzie i bombowców nad Albionem nie jest więc adresowana bezpośrednio do polityków, sztabowców i ekspertów. To straszak na opinię publiczną, a przynajmniej na jej część. Wedle rosyjskiego zamysłu, Europejczycy z całej Unii mają się teraz po prostu bać – i ze strachu wymóc na rządach Polski i Czech, pośrednio lub bezpośrednio, by kraje te „nie drażniły niedźwiedzia”. Bo miś jest przecież dobry i sympatyczny, a że musi dbać o swoje interesy... cóż, „takie jego misiowe prawo” – będą nas teraz przekonywać różni europejscy przyjaciele misia, z urzędów, uniwersytetów, mediów czy partii politycznych. Przynajmniej niektórzy – pewnie w zamian za spory garniec miodu, inni zaś z czystej sympatii do zwierzaków dużych i futrzastych. A wszystko to na bazie strachu przed „nowymi rakietami w Kaliningradzie”, czy też „nowym wyścigiem zbrojeń”.

Uda się ta akcja, czy nie uda – dla moskiewskich polit-technologów i tak dobrze. Czy elementy tarczy ostatecznie znajdą się w Polsce i w Czechach, czy nie, zadra pomiędzy różnymi środowiskami w Unii pozostanie. Divide et impera. Dziel i rządź. Podejrzewam, że wszelkie wewnętrzne dokumenty rosyjskie, dotyczące polityki europejskiej, opatrzone są tą wskazówką.

Od nas – obywateli Europy – zależy, czy we własnym teatrze zagramy rolę, którą napisał dla nas, wraz ze swymi kolegami, Władimir Władimirowicz Putin. Pułkownik KGB, który lubi czasem sam o sobie zażartować, że został „czasowo odkomenderowany do pełnienia funkcji Prezydenta Rosji”. 

Tu był kiedyś blog, ale już nie ma i nie będzie. Przykro mi, nie mam czasu ani zdrowia ;-)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka