Witold Sokała Witold Sokała
116
BLOG

Donald Tusk jako Pan Młody

Witold Sokała Witold Sokała Polityka Obserwuj notkę 9

Często mam problem, gdy ktoś znajomy zmienia stan cywilny. Gratulować takiemu - czy składać kondolencje? Tak samo mam dziś z Donaldem Tuskiem i Platformą. Niby fajnie, że wygrali wybory - ale poważne kłopoty czają się za progiem.

Tusk i jego ekipa mają dziś zasadniczo dwa wyjścia. Oba ryzykowne.

Pierwszy i (dla większości obserwatorów i kibiców) zupełnie naturalny wariant, to szybka koalicja z PSL i rządy "w imię III RP", z cichym poparciem LiD-u, koniecznym do odrzucania raz po raz prezydenckiego veta. Poparcie koalicjantów kupi się zapewne dość łatwo, a to posadami w centrali i w terenie, a to przymknięciem oczu na jakieś ukręcone lody, a to wreszcie igrzyskami antykaczystowskimi, czyli np. przyzwoleniem, by posłowie LiD-u harcowali sobie do woli w komisji śledczej, krzyżując Ziobrę i Kamińskiego. Warunkiem utrzymania tego poparcia, czyli warunkiem niezależności od sprzeciwów Prezydenta, będzie też pewnie niepodejmowanie żadnych radykalnych projektów reformowania reguł ani instytucji, które mogłyby godzić w interesy PSL-owskiego i LiD-owskiego "zaplecza" (żeby nie napisać wprost: "zadupia" ;-)). A także, nie ma co ukrywać, w interesy platformianych "sawickich". Z takim rządem można w miarę komfortowo dowieźć wysokie poparcie do wyborów prezydenckich i wtedy zagrać o pełnię władzy, co z oczywistych względów i dla samego Tuska, i dla dużej części aparatu i zwolenników PO wydaje się szalenie atrakcyjnym projektem. Niestety, jego konsekwentna realizacja oznacza, że Polska traci (przynajmniej w polityce wewnętrznej) kolejne lata na dreptanie w miejscu, przesypia wyjątkową koniunkturę...

Wariant drugi wymaga dogadania się z braćmi Kaczyńskimi co do zarysu wspólnych inicjatyw, wartych realizacji i popartych przez oba obozy. Zapewne mogłaby się tu zmieścić prawie cała "IV RP" w swoim kształcie sprzed wyborów 2005 roku - a więc z "szarpnięciem cugli", bez ich zrywania i bez ochwacenia kobyły. Rozsądna co do zakresu lustracja i dekomunizacja, rozbicie pewnych układów korporacyjno-oligarchicznych, walka nie tylko z przejawami, ale i ze strukturalnymi przyczynami korupcji, mądra reforma służb specjalnych i dyplomacji, zaostrzenie prawa karnego i represji w stosunku do bandytów, a nie zwykłych obywateli, etc.etc. W zarysie, mniej więcej to, co miał dwa lata temu robić POPiS - i czego z różnych względów nie zrobił. Taki program mógłby być dziś teoretycznie realizowany przez rząd PO i PSL, przy cichym wsparciu (albo przynajmniej bez przeszkadzania) ze strony PiS-owskiej opozycji oraz przede wszystkim Prezydenta. Program dla Polski bez wątpienia dobry, ba - wręcz niezbędny. Niestety - na krótką metę fatalny marketingowo dla obu głównych partii. Jak niby Jarosław Kaczyński ma utrzymać jedność przegranej partii, pozbawionej większości posad i całego rozpędu, bez twardego punktowania rządu? Jak wspierać projekty firmowane przez Tuska, nawet tylko niektóre? To jest wszak sprzeczne i z logiką gry parlamentarnej, i (chyba) z charakterem samego Jarosława Kaczyńskiego. Wreszcie - dzisiejszy elektorat i niższy aparat PiS to już też nie ci sami ludzie, co dwa lata temu. Chyba więcej w nich i wśród nich samoobronnej niechęci do "białych kołnierzyków" i elpeerowskiej ksenofobii, niż dawnego, starego i dobrego, pisowskiego konserwatyzmu i mądrego (!) antykomunizmu. Od tej zmiany swojej bazy - JK też nie może całkiem abstrahować... A z drugiej strony, PO także miałaby problem z takim scenariuszem - przecie liderzy zwycięskiego obozu dobrze wiedzą, że wysokie poparcie wzięło się przede wszystkim z "antykaczyzmu", może i mało racjonalnego, niezwykle emocjonalnego, ale tym trudniejszego dziś do zlekceważenia. Ten elektorat, który masowo wsparł PO, fetuje dziś wprost "powrót III RP", oczekuje przede wszystkim "czyszczenia do spodu", serii celnych ciosów w PiS - a nie "odpuszczenia grzechów" i reaktywacji haseł czy projektów IV RP. Haseł i projektów w znacznym stopniu skompromitowanych przez ich nieudolnych realizatorów z PiS, a przez to tym trudniejszych do ponownego wniesienia na forum publiczne, niestety.

Cieszę się, że nie jestem Donaldem Tuskiem - że nie muszę podejmować tej decyzji, mam za to przywilej marudzenia.

A podpowiedzieć mogę jedno. Dziś Donald Tusk wybiera - czy chce przejść do historii jako jeden z tysięcy polityków, którym przypadkiem zdarzyło się wygrać wybory, ale niewiele z tego wynikło... czy jako mąż stanu, który - ku zaskoczeniu kibiców i pomimo ich sprzeciwów - potrafił pchnąć swój kraj na nowe tory. Pod prąd, i wbrew (pewnie większościowej) opinii publicznej.

Gratuluję więc, i współczuję. I trzymam kciuki. Za Polskę, przede wszystkim.

 

 

Tu był kiedyś blog, ale już nie ma i nie będzie. Przykro mi, nie mam czasu ani zdrowia ;-)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka