W ośrodku leczenia uzależnień nie miałem dostępu do komputera, nawet telefonu. Ba, nawet telewizji nie oglądaliśmy, nie było też gazet. Jedyne, co mogłem czytać, to literaturę z biblioteczki, a ta dotyczyła jedynie uzależnień. Były to naukowe cegły, literatura świętoszkowata (np. żywoty świętych), na taką wyglądająca (Uwierzyliśmy) oraz parę książek, które łatwiej było przyswoić (np. Anonimowi Alkoholicy wchodzą w dojrzałość).
A jednak - nie przeczytałem wtedy książki Anonimowi alkoholicy i nie wiedziałem, że nazywa się ją "Wielką Księgą".
Dostałem ją na pierwszą rocznicę i - choć mam kolejne wydanie - to dumnie stoi na półce i emanuje energią. Dostałem w niej całe mnóstwo dobrych słów i podpisy wszystkich, którzy byli, a była to pokaźna grupa.
Taką samą energią emanuje obrazek dworku, w którym dałem się zamknąć na terapię, bo na nim również podpisała mi się większość osób w ośrodku.
Niestety, jak napisane jest w Wielkiej Księdze: Nieliczni z nas doznają zatrzymania choroby. 10% udaje się wytrzymać 2 lata, jak usłyszałem dziś. 2% powyżej 5 lat. Nielicznych, którzy trzymają się głównie dzięki AA, warto słuchać. I czytać ich wypowiedzi w Wielkiej Księdze.