Przeprosiny:
Przepraszam, jeśli to wszystko wydaje się trochę pospieszne i zdesperowane. Tak właśnie jest.
Chuck Palahniuk
Gdy zaczynałem trzeźwieć, moje poczucie wartości nie było na podłodze. Było dużo niżej, gdzieś w okolicach piwnicy. Dużo wtedy przepraszałem - potrzebnie i niepotrzebnie. Często zupełnie bez sensu.
Na to wszystko nakładało się jeszcze dziwaczne rozumienie pokory. Wychodziłem z założenia, że na tym polega trzeźwienie, ustępowaniu wszystkim z drogi, i udawaniu, że pada deszcz, gdy ktoś mnie opluł.
Gdy teraz myślę o tym, często mówiąc „przepraszam” miałem na myśli (na przykład): żeby cię pokręciło. Albo: są na świecie takie (tu pojawiało się przekleństwo). Lub: wcale nie jest mi przykro, wolałbym ci przywalić naprawdę porządnie.
Wydawało mi się, że człowiek, który trzeźwieje nie powinien okazywać zniecierpliwienia, czuć złości, być niemiły. Wydawało mi się, że powinienem kochać wszystkich, skoro Bóg, Jakkolwiek Go Pojmuję, jest miłością.
To, oczywiście, nie jest takie proste. Uczucia są tym, przed czym uciekałem w picie, dlatego przestałem uciekać. Dopuszczam, że mam prawo się wkurzyć. Dopuszczam złość, sportową, pozytywną.
I - co najważniejsze - przestałem mylić pokorę z upokorzeniem.
Notkę można obejrzeć również Na YouTube.