Rozproszenie:
To ja robię będąc szalonym:
Gromadzę błyskotki dookoła mnie,
Siedzę w kręgu zabawek, i przez cały czas
Śmierć dobija się do drzwi.
Edna St Vincent Millay
Jednym z moich głównych problemów, zapisanych w moim OPT (Osobistym Planie Terapii), gdy byłem w ośrodku odwykowym, było: Nie wyobrażam sobie nie pić alkoholu do końca życia.
Było tak między innymi dlatego, że nie wyobrażałem sobie spotkań towarzyskich - co można robić na takim spotkaniu poza piciem piwa? Albo innych napojów wyskokowych? Jak się bawić? W końcu wódka nie dawno nosi przydomek „wody rozmownej”. Poza tym (wydawało mi się) lubiłem smak piwa, szczególnie w gorący dzień pełen słońca. Relaks po ciężkim dniu pracy, najlepiej ze szklaneczką jakiegoś szlachetnego trunku…
To wszystko okazało się mitem.
Poszedłem na rocznicę mojej grupy macierzystej, elementem uroczystości miały być tańce. I doznałem szoku, gdy na początku imprezy zaczęła grać muzyka, parkiet od razu zaroił się od tańczących. Na gorące dni dużo lepiej działa na mnie zimna lemoniada, albo po prostu mrożona herbata domowa. Dla relaksu po pracy gram w tenisa stołowego.
Nie chodziło o te aktywności - chodziło o to, co pod spodem. Bałem się swoich uczuć, wstydziłem się swoich słabości, obawiałem się, że ktoś wykorzysta to przeciw mnie. Nie lubiłem swoich uczuć. Z tym potrzebowałem sobie poradzić. Nie z alkoholem.
Notkę można obejrzeć również na Youtube.