Przeciwnicy wyboru Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta RP są wielce zatroskani: co stanie się z nieszczęsnym PiS-em, jeśli zabraknie prezesa? Kto go zastąpi? Może niech lepiej Kaczyński przegra te wybory i da szansę Komorowskiemu, by do końca się skompromitował? Dzięki temu za rok prezes PiS będzie miał szansę wygrać wybory parlamentarne i objąć stanowisko, do którego lepiej pasuje jego temperament - premiera rządu.
Pytania o zmiany na szczycie PiS-u są ważne i na pewno trzeba będzie dla nich szukać kiedyś odpowiedzi. Jeśli nie po wyborach prezydenckich, to nieco później na pewno. PiS i tak kiedyś straci lidera w postaci Jarosława Kaczyńskiego lub rozpadnie się, jeśli nie znajdzie godnego następcy obecnego prezesa. Czas jest nieubłagany.
Ale to nie znaczy, że prezydenturę należy oddać walkowerem. Komorowski - człowiek-wpadka - jako prezydent będzie ośmieszał nie tylko swoją partię, ale przede wszystkim Polskę - jako wspólnotę i instytucję państwa. We współpracy z rządem, który nie dba o polską rację stanu, co tak boleśnie jest widoczne w związku ze śledztwem w/s przyczyn katastrofy w Smoleńsku, czeka nas 500 dni totalnego bezhołowia. A urząd prezydenta to wbrew pozorom nie tylko żyrandol, ale także m.in. możliwość kontrolowania działań rządu.
I wreszcie najważniejsze: Komorowski nie ma ŻADNYCH kwalifikacji na stanowisko pierwszego obywatela RP. Nie ma żadnych dokonań twórczych (poza rodzinnymi:) ), szczególnie w dziedzinie polityki. Niczego nie wykreował. Nie zbudował żadnej struktury: partii, stowarzyszenia czy fundacji. Obsadzał stołki, ale nie może pochwalić się żadnymi osiągnięciami np. jako minister obrony czy marszałek Sejmu. Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek jego publikacjach czy inicjatywach ustawodawczych. Nie jest pomysłodawcą i wizjonerem, lecz odtwórcą i to kiepskim. Nie ma nawet czytelnego programu jako kandydat na prezydenta, nie ma własnej wizji państwa. W dodatku brak mu podstawowej wiedzy na temat prawa (choćby Konstytucji), ekonomii, polskiej polityki zagranicznej i dyplomacji (nawet tej najprostszej, codziennej, wynikającej z kindersztuby).
Jak taki człowiek miałby stać się pierwszym obywatelem Polski? Jakie świadectwo sami sobie wystawilibyśmy wybierając kogoś takiego?