W debacie o lustracji jej przeciwnicy znowu sięgają po nielogiczne argumenty. Mają one przekonać Polaków, że politycy owładnięci manią ujawniana teczek, zapomnieli o całym Bożym świecie. Przez to teczkowe szaleństwo nie zdobędziemy pieniędzy z Unii Europejskiej, dzieci czeka edukacyjna zapaść, a kierowcy nie będą mieli po czym jeździć. Wszystkiemu winna lustracja, bo cała polityczna aktywność poświęcona jest właśnie jej.
Oglądałem wczoraj fragment programu publicystycznego w telewizji regionalnej. Dotyczył lustracji. W studiu pojawili się politycy, historycy, a na widowni publiczność, najczęściej w młodym wieku. Wpierw „starzy” spierali się czy lustrować, jak lustrować, po co lustrować itd. Na dobrą sprawę nie padły żadne nowe argumenty po czyjejkolwiek ze stron.
Potem Pani redaktor poprosiła o zdanie „młodzież”, ludzi dwudziestokilkuletnich notabene moich rówieśników. Co oni sądzą o tym „teczkowym maratonie”. Odpowiedzi były zbieżne. „My od ubeków żadnych cierpień nie doznaliśmy, więc nas średnio dotyczy i interesuje ich rozliczenie. A tak w ogóle to za wiele czasu poświęca się debacie o lustracji. Wokół nas jest tyle spraw do załatwienia. Choćby pozyskiwanie unijnych funduszy, budowa autostrad, zwiększanie szans edukacyjnych młodego pokolenia, zastanowienie się dlaczego tylu młodych Polaków emigruje. Słowem, wy tu ciągle o lustracji, a świat nam ucieka. Cała ta dyskusja jest mało potrzebna, bo zamiast niej lepiej zająć się czymś innym, pożyteczniejszym”.
Podobne przekonanie żywi nie tylko kilkadziesiąt osób zgromadzonych wczoraj w studiu TVP. Jego najbardziej zagorzałymi zwolennikami na scenie politycznej są Wojciech Olejniczak – ile to już razy słyszałem z jego z ust podobne stwierdzanie – i cały zastęp postępowej lewicy. Od Borowskiego, przez Olechowskiego, po Frasyniuka (dziwne to, ale ciągle obecnych w mediach).
Jest to teza powtarzana od dawna, jedna z kilku mantr antylustratorów. Taka skierowana do pokolenia stanu wojennego. Starszym się wmawiało, że przecież :”każdy musiał żyć w PRL, jakoś z systemem kooperować, zawierać kompromisy, a teraz wszystkich chce się utytłać w szambie (michnikowszczyzna). Ale zamiast tego myślmy już tylko o przyszłości (Kwaśniewszczyzna), a to co było odkreślmy grubą kreską (połączone siły „najlepszego towarzystwa”).
Niestety ludzie z mojego pokolenia , którzy zdążyli sobie przyswoić tę tezę są na bakier z logiką. Cóż bowiem przeszkadza lustracja w zdobywaniu pieniędzy z UE, albo budowaniu dróg? Nic.
Przecież choćby minister Gęsicka, odpowiadająca za ściąganie tych funduszy, nie rozdwaja się w ten sposób, by do południa lustrować, a po południu pisać wnioski o pieniądze. Gdyby tak było, to faktycznie lustracja mogłaby jej przeszkadzać w „doganianiu świata”.
Co ma zatem jedno do drugiego. Są ludzie, którzy zajmują się lustracją, i są tacy, którzy odpowiadają za bieżącą politykę i administrowanie. Także historycy IPN nie mają w umowach o pracę zapisów, że przez trzy dni wertują archiwa, a przez kolejne trzy wytyczają szlaki autostradowe.
Oczywiście może się wydawać, że opinia publiczna jest zdominowana przez dyskurs nad historią. Ale to wina mediów. To one piszą scenariusz tego o czym się mówi. Kilkaset tysięcy euro, jakie popłynęły do samorządów, rozpoczęcie kilkunastu inwestycji w Polsce, nie zainteresowało kilka dni temu dziennikarzy bardziej niż np. wygrany proces lustracyjny Oleksego. Nie miały one miejsca? Miały. Często na prowincji, często dotyczyły kilkudziesięciu osób, były jednak mało medialne.
Tymczasem to od sprawy Oleksego zaczynały się serwisy informacyjne, o niego spierali się publicyści, komentowali politycy. Czy ten wyrok zawładnął umysłem ludzi z ministerstwa rozwoju regionalnego, albo samorządowców z różnego rodzaju wydziałów projektów europejskich? Wątpię. Oni robili swoje.
Ale medialni antylustracyjni demiurgowie pokazywali spory historyczne. Potem zaś wystarczy jeden sprytny komentarzyk, np. w Szkle kontaktowym - „patrzcie państwo, kolejny dzień zmarnowany na gadaninę o lustracji, a tymczasem autostrady nie zbudowane, młodzież wyjeżdża, pieniądze z Brukseli czekają”.
Niestety w debacie o lustracji logika już dawno opuściła jej przeciwników i chyba nigdy więcej do nich nie powróci.
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka