Polscy biskupi okazali właśnie nieposłuszeństwo Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI. Sprawa dotyczy wydanego przez niego trzy miesiące temu dokumentu, zezwalającego na szersze używanie w Kościele tzw. mszału przedsoborowego, według którego odprawiana jest msza św. Choć Benedykt XVI chciał, aby dawny i czcigodny ryt znalazł w Kościele należne i godne mu miejsce, to jednak dokument polskiego Episkopatu idzie w całkowicie odmiennym kierunku.
Od 14 września, zgodnie z postanowieniem Benedykta XVI, żaden katolicki ksiądz nie potrzebuje już – tak jak było wcześniej – zgody swojego biskupa na celebrację mszy. św. przedsoborowej, zwanej również trydencką. Wydawało się, że liturgia, którą przez wieki karmili się katolicy na całym świecie, ponownie zagości w Kościele.
Dokument przyjęty wczoraj przez polskich biskupów może jednak całkowicie pogrzebać te nadzieje. Oto bowiem - jak się wydaje - postawili się oni ponad Papieżem i po swojemu - zupełnie na opak - zinterpretowali treść papieskiego Motu Proprio.
Wydali własne, specjalne, całkowicie różne od watykańskich wskazania dla polskich diecezji, które określają zasady dla sprawowania mszy przedsoborowej.
Zdecydowali m.in., że nie może być ona celebrowana w miejsce jakiejkolwiek innej, zwyczajnej mszy. Oznacza to, że praktycznie nie może stać się mszą parafialną i trzeba ją będzie upychać albo w godzinach porannych, przed mszami z grafiku, czyli np. o godz. 5.30 - w kościołach pierwsze niedzielne liturgie rozpoczynają się ok. 7 rano - albo w porze obiadowej, albo na koniec dnia, o ile oczywiście znajdzie się proboszcz, który będzie chciał robić sobie kłopot i urządzać dodatkową mszę. Podobnych utrudnień, „precyzujących” papieskie decyzje jest dziesięć.
Każde z nich jest jawną kpiną z następcy św. Piotra.
Po pierwsze, biskupi uznali, że należy dać własne wytyczne odnośnie papieskiego, bardzo czytelnego dokumentu. Wyszli więc z założenia, że Benedykt XVI wie swoje, a oni swoje.
Po drugie, choć Papież, co stwierdził w swoim Motu Proprio, pozbawił ich wpływu, na to czy w parafiach wolno odprawiać tego typu liturgię - kiedy ten wpływ mieli, to w istocie nie wolno było – to jednak nasi hierarchowie piszą: „Wniosek o zezwolenie na Mszę św. (…) mogą składać proboszczowi grupy świeckich (…). Jeśli członkowie grup proszących o Mszę św. w formie nadzwyczajnej są z różnych parafii, wniosek należy skierować do biskupa diecezjalnego”. Otóż po to Benedykt XVI wprowadził Motu Proprio, by więcej biskupi nie podejmowali tego typu decyzji. Jak widać nasi Pasterze nie mogą pogodzić się z utratą tej części swoich kompetencji. Zresztą Papież pisze wprost: „Każdy kapłan katolicki obrządku łacińskiego, diecezjalny czy zakonny, może używać Mszału Rzymskiego ogłoszonego przez błogosławionego Jana XXIII w 1962 r.(…) kapłan nie potrzebuje żadnego pozwolenia ze strony ani Stolicy Świętej, ani Ordynariusza”.
Po trzecie, wykazali się kompletną ignorancją Prawa Kanonicznego i przyznali się do własnego niechlujstwa. Oto bowiem kolejne ich wskazanie zakłada, że kapłani sprawujący tego typu obrzędy, powinni znać język łaciński.
Weryfikować ma to specjalna Diecezjalna Komisja Liturgiczna. Tymczasem Kanon 249 Kodeksu Prawa Kanonicznego mówi: „W programie kształcenia kapłańskiego należy przewidzieć, by alumni (…) dobrze znali język łaciński”.
Zatem, pośrednio, biskupi przyznają się, że dopuszczali do święceń nieuków bez znajomości łaciny. Jeśli jest inaczej, to w jakim celu komisje liturgiczne mają teraz ponownie weryfikować stopień znajomości łaciny?
Najlepsze zostawiam na koniec. Benedykt XVI podsumowuje swój list słowami: „Zarządzamy, aby wszystko to, co zostało postanowione przez Nas w tym Liście Apostolskim wydanym w formie motu proprio, było obowiązujące i prawomocne oraz było zachowane (…) bez względu na wszelkie przeciwne zarządzenia”.
Jak widać słowa „Wszystko” „Prawomocne” oraz „bez względu na wszelkie przeciwne zarządzenia” biskupi puszczają mimo uszu.
Pytanie co zrobią kapłani i czy pójdą za wytycznymi Episkopatu, czy też dokładnie wczytają się w dokument papieski, który zwalnia ich w sumieniu z poważnego traktowania tego typu episkopalnych zaleceń.
To już kolejny przykład potwierdzający umiłowanie polskich biskupów do Benedykta XVI. Z okazji zbliżającego się Dnia Papieskiego, w ogłoszonym przez nich długim liście, imię obecnego Papieża Benedykta XVI pojawia się zero! razy. Dla porównania Jan Paweł II figuruje w tekście dziewięć razy.
Sprawa jest o tyle ciekawa i jednocześnie powinna bulwersować katolików, gdyż do tej pory nie zdarzało się polskiemu Kościołowi w tak jawny sposób torpedować watykańskich ustaleń. W tym przodowały episkopaty krajów zachodnich. Jak widać powoli zaczyna się to jednak zmieniać.
Poniżej dokumenty:
Dokument Episkopatu oraz Motu Proprio Benedykta XVI i list do biskupów (także polskich)
http://www.episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=2007103_1
http://sanctus.pl/index.php?grupa=89&podgrupa=226&doc=160http://sanctus.pl/index.php?grupa=89&podgrupa=307&doc=244
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka