Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
1166
BLOG

Siedem paradoksów sprawy Brunona K.

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 3

Złapano Brunona K., który podobno chciał wysadzić w powietrze konstytucyjne organy RP, czyli premiera i prezydenta. Jedno wydarzenie, a tyle paradoksów.

Paradoks pierwszy: okazuje się, że ponownie wolno używać zwrotu „zamach na prezydenta RP”. Po 2,5 roku nieistnienia takiego wyrażenia, teraz znów można. Poloniści powinni się cieszyć. Język ojczysty się ubogacił.

Paradoks drugi: okazuje się, że wciąż istnieją materiały wybuchowe. Wydawało się, że w ostatnich tygodniach prawidła chemii w III RP zostały zmienione, a trotyl z nitrogliceryną stały się tym samym, co pianka do golenia i krem do policzków. Szczęśliwie wróciła jednak tradycyjna chemia. Nie tylko poloniści, ale i chemicy odetchną z ulgą.

Paradoks trzeci: po polonistach i chemikach ulgę poczuli także wyznawcy teorii spiskowych. Okazało się bowiem, że wciąż można się zamachiwać na prezydenta RP. Już nikt nigdy nie powinien głupio pytać „a po co ktoś miałby zabijać prezydenta”?

Paradoks czwarty: niedoszły zamachowiec to doktor, facet z bogatym życiorysem. Wygląda na człowieka sukcesu. Niebywałe, że tacy ludzie zamiast kochać premiera i prezydenta chcą ich wysadzać. W telewizji przecież mówią, że wszyscy mądrzy tę władzę popierają, a krytykują tylko zacofańcy. Gdyby chciał ją wysadzać bezdomny katolik z wioski na Podkarpaciu, to wszystko by grało. Ale inteligent z Krakowa? Brzmi tak frapująco, że zgoła nieprawdopodobnie. No chyba, że media kłamią co do PO, ale to przecież jeszcze bardziej nieprawdopodobne, czyż nie?

Paradoks piąty: Polacy od czasu Smoleńska żyją uspokojeni faktem, że Polska zdaje egzamin. Tymczasem prezydent Komorowski na wieść o wykryciu zamachowca powiedział już o „uratowaniu Polski”. Czy zatem gdyby nam nagle pierwszego obserwatora żyrandoli zabrakło, to tak sprawnie zbudowane przez PO państwo przestałoby już zdawać egzamin?

Paradoks szósty: gdy w Łodzi członek PO zamordował działacza PiS, to mówienie o tym było cynicznym uprawianiem polityki nad grobem zmarłego. Teraz, choć nikomu nic się nie stało, to trzeba będzie dopaść każdego posła PiS i spytać go, czy nie czuje się współwinny za przygotowanie zamachu.

Paradoks siódmy: gdy członek PO zamordował działacza PiS, to słyszeliśmy, że on tak po prostu nienawidził polityków. Padło akurat na gościa z PiS, bo do jego biura było mu najbliżej. Gdy teraz jakiś „ekspert” mówi, że „najpewniej zamachowiec planował atak samobójczy i wysadzenie się w pobliżu sali plenarnej sejmu”, to wiemy, że ofiarami miały być konstytucyjne organy RP, czyli prezydent z premierem.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka