Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
1558
BLOG

PO: obrotni działacze i wyborcy podobni do frajerów

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 21
Ważni politycy i szeregowi działacze Platformy Obywatelskiej od lat zachowują się bardzo racjonalnie, czego nie można powiedzieć o ich wyborcach.
 
Rozmach, z jakim członkowie PO obiecywali swoim partyjnym kolegom korzyści w zamian za pomyślne dla siebie głosowania w wewnętrznych wyborach, a także gotowość mało znanych przedstawicieli tej formacji do popierania kogokolwiek, byle tylko osobiście było to opłacalne, jest zachowaniem, które patrząc na praktykę rządów Platformy nie może dziwić. Bycie w tej partii jest o tyle uzasadnione, o ile pozwala czerpać zyski.
 
Od czasu, gdy w 2005 r. Donald Tusk porzucił pomysły wyrwania Polski z okrągłostołowego układu, ideowość PO - rozumiana jako realizacja interesu jakiejkolwiek zbiorowości – przestała się liczyć. Pozostała jedynie chęć maksymalizacji prywatnych korzyści. W tym celu konieczna jest walka z PiS. Od 10 kwietnia 2010 r. maksymalizacja korzyści jest możliwa tylko pod warunkiem odsunięcia od siebie ryzyka usłyszenia zarzutów prokuratorskich.
 
Gdy w prawyborach prezydenckich w PO możliwość rozdysponowania przez kandydatów profitów między wszystkich członków partii, będących jednocześnie wyborcami Komorowskiego lub Sikorskiego była niewielka, to frekwencja w nich wyniosła zaledwie ok. 50 proc. Tak samo było w niedawnych wyborach na szefa PO. Połowa członków partii była niezainteresowana wyłonieniem spośród siebie lidera.
 
Łatwo to jednak zrozumieć. Kandydat w prawyborach nie był bowiem był w stanie obiecać konkretów kilkudziesięciu tysiącom osób. Było to trudne ze względów praktycznych: zbyt duże grono osób i zbyt skomplikowana forma dotarcia do każdego z nich. Z perspektywy byłego marszałka sejmu lub obecnego ministra spraw zagranicznych szeregowi członkowie PO są przecież ludźmi kompletnie anonimowymi. I analogicznie: dla tych osób ważne jest, co dzieje się wokół nich (ot choćby nadzieja odmiany życia poprzez zdobycie pracy bliżej domu). Jeśli nie ma osobistego interesu, nie ma głosowania i nie ma obywatelskości w partii nazywającej się obywatelską.
 
Członkowie PO nie wybrali się do polityki realizować dobra wspólnego – przy czym może być ono pojmowane zupełnie inaczej niż pojmuje je np. PiS. Oni poszli odmieniać swoje życie, a cała reszta to bajka dla wyborców – jak potem wskażę – niestety mało rozgarniętych. Nie ma znaczenia, czy członkowie PO głosują na Protasiewicza czy na Schetynę. Wybiorą tego, kto daje więcej. Z perspektywy państwa, a nawet partii to złe. Ale dla nich osobiście korzystne. W maszynerii w jakiej się znaleźli zachowują się racjonalnie. Jaka partia, tacy członkowie. Logika postępowania jest tu jednak zachowana.
 
Nie ma jednak sukcesu partii bez wyborców. Racjonalność wyborczego zachowania oznacza zaś, że partia zaspakaja jakieś wspólnotowe, społeczne, materialne, emocjonalne interesy swego elektoratu. Jeśli tego nie robi, to elektorat ją zostawia.
 
Tymczasem PO nie zaspakaja jakichkolwiek interesów choćby ułamka procenta swoich wyborców.
 
Ci, którzy głosowali na nią w nadziei obniżenia podatków i naprawienia finansów otrzymali wyższe podatki i katastrofalny dług publiczny.
 
Ci, którzy widzieli w niej formację prowadząca Polskę ku nowoczesności i innowacyjności łatwo mogą sprawdzić w zewnętrznych rankingach, że od 2007 r. innowacyjność Polski gwałtownie się obniżyła i to pomimo pieniędzy unijnych.
 
Przedsiębiorcy witający Tuska sześć lat temu z radością plajtują na potęgę przy robotach budowlanych związanych z Euro 2012, choć ich płatnikiem było państwo.
 
Utożsamiana z PO budżetówka dostała w prezencie wydłużenie czasu pracy, co przesłania wszelkie profity, za które rzekomo może ona Tuskowi dziękować.
 
Upatrujący w PO ściślejszych integratorów z Brukselą Europejczycy także nie mają za go za chwalić, czego dowodem brak nad Wisłą waluty euro.
 
Młodzi, dla których Kaczyński był podobno tak obciachowy mogą się dzisiaj z niego śmiać, stojąc przed pustą tablicą w urzędzie pracy i słuchając premiera mówiącego, jak bardzo PO ich rozumie.
 
Wreszcie zwolennicy obyczajowej rewolucji nie dostali ani ustawy o związkach partnerskich, ani in vitro, czy jakiegokolwiek sygnału libertariańskiej zmiany.
 
Listę potencjalnych wyborców PO, którzy przez sześć lat niczego od niej nie dostali można zresztą mnożyć. Wciąż jednak większość z nich partii Tuska nie porzuciła. O ile jednak popierający PO działacze mniej lub bardziej z tego popierania korzystają, o tyle wyborcy Platformy Obywatelskiej jawią się jak frajerzy, którzy Tuska popierają kompletnie za darmo.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka