Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
578
BLOG

Czego potrzebuje polska humanistyka?

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 15

Żadne społeczeństwo, chcące się rozwijać, nie jest w stanie zrobić tego bez nauk humanistycznych. Niestety w Polsce humanistyce grozi utrata i tak coraz mniejszego prestiżu. To wina także środowisk akademickich.

W liście do minister Leny Kolarskiej – Bobińskiej historycy i filolodzy klastyczni apelują, by nie rugować humanistyki z uczelni. Ich zdaniem wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów przyczynia się do rezygnacji coraz większej liczby osób ze studiowania m.in. filozofii, filologii, socjologii itd. Wraz z upadkiem tych dziedzin społeczeństwu, w opinii sygnatariuszy listu, grozić będzie ogłupienie. W tym punkcie autorzy listu mają rację.

Ciężko wyobrazić sobie jakikolwiek rozwój danej zbiorowości, jeśli nie będzie ona w stanie poznać samej siebie. Za to poznanie odpowiadają nauki humanistyczne. Bez sprawnego ich działania realizacja najbardziej choćby wyrafinowanych projektów inżynierskich i technologicznych przebiegać będzie chaotycznie, czego zresztą już doświadczamy.

Co z tego bowiem, że w ostatnich ośmiu latach Polska miała do wydania największe w dziejach środki na unowocześnienie gospodarki, skoro wydawane były one w sposób nieskoordynowany, w efekcie czego innowacyjność naszej gospodarki jest jeszcze słabsza niż była osiem lat temu. Co gorsze wciąż w kontekście wydatkowania środków unijnych nie wiemy, jakie dotowane obszary budowały przewagę konkurencyjną kraju, a transfer funduszy do jakich obszarów nie przyniósł rezultatów.

Wsparciem - mówiąc w pewnym uproszczeniu – na rzecz lepszego wydawania pieniędzy służyć mogą m.in. nauki socjologiczne, politologia zaś jest w stanie wskazać mechanizmy sprawiające, że dystrybucja środków okazała się wadliwa.

Dlatego troska przedstawicieli środowisk akademickich upominających się o lepszą przyszłość rodzimej humanistyki jest uzasadniona. Już dzisiaj musi się ona mierzyć z coraz gorszym odbiorem, czego przykładem pogardliwe wypowiedzi premiera Tuska wobec politologów – być może zresztą dlatego pod rządami Tuska Polska notuje innowacyjny regres, gdyż jako premier nie potrafi on należycie posługiwać się narzędziami zapewniającymi wyższy poziom analizy.

Także sami maturzyści coraz mniej garną się do studiowania humanistyki, gdyż w ich przekonaniu skaże ich ona na bezrobocie. Faktycznie bowiem to absolwenci takich studiów mają o wiele większy problem ze znalezieniem pracy niż absolwenci studiów technicznych. O przyczynach takiego stanu rzeczy jeszcze wspomnę.

Niestety proponowane przez profesorów recepty, zamiast przeciwdziałać ogłupieniu społeczeństwa, przyczynią się raczej do jeszcze większego poziomu głupoty w gronie samych studentów i absolwentów kierunków humanistycznych. Jak mówi zastępca dyrektora Instytutu Filologii Klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego, w tym roku akademickim jego Instytut przyjął tylko (sic!) 40 studentów na 90 przygotowanych miejsc. W domyśle zatem przyjmował wszystkich chętnych i udawał, że nie wie, po co w ogóle te osoby chcą studiować łacinę i grekę.

W Polsce filologia klasyczna wykładana jest najprawdopodobniej w minimum dziesięciu ośrodkach akademickich. Przy łagodnym założeniu, że wszędzie stworzono tylko 40 miejsc, da nam to rocznie liczbę 400 nowych filologów klasycznych.

Czy w Polska faktycznie potrzebuje co roku 400 nowych filologów klasycznych? Czy istnieją jakiekolwiek logiczne przesłanki, aby zakładać, że w każdym roczniku znajdujemy 400 pasjonatów filologii klasycznej, którzy na studia idą, jeśli nie z myślą o karierze zawodowej (nie musi to być jedyny ważny powód podejmowania studiów), to przynajmniej z racji osobistej pasji (to warunek całkowicie wystarczający, by maturzysta, nawet zakładając, że nie będzie pracował w zawodzie, podjął dane studia)?

Moim zdaniem istnieją silne dowody, że jest to twierdzenie łagodnie mówiąc karkołomne.

Podobnie nie jest Polsce potrzebnych każdego roku ponad 1,5 tys. socjologów lub politologów (jest ich tylu, jeśli tylko w 20 ośrodków akademickich prowadzi się takie studia i przyjmuje na nie po 80 osób. Kończyłem politologię - nigdy tego nie żałowałem, pracę mam - więc wiem o jakich liczbach mowa).

Problem bezrobocia wśród absolwentów studiów humanistycznych nie jest kwestią jałowości samej humanistyki, która w opinii jej przeciwników niczego praktycznego nie uczy, nie przygotowuje do konkretnego zawodu, więc powinna być z uczelni rugowana.

Problemem humanistyki jest nieproporcjonalnie duża liczba absolwentów w stosunku do zapotrzebowania na nich. Kierunki humanistyczne nie dlatego są fabrykami bezrobotnych, że przekazują bezużyteczną wiedzę, ale dlatego, że kilkanaście lat temu w wyniku polityki edukacyjnej państwa zbyt szeroko otworzono drzwi przed chętnymi do ich studiowania. Wprawdzie to samo uczyniono przed chętnymi do studiowania kierunków inżynierskich, ale specyfika obydwu dziedzin jest bardzo różna. O ile słaby humanista faktycznie po pięciu latach nauki będzie intelektualnie na podobnym poziomie, co w chwili otrzymania indeksu uczelni, o tyle słaby „ścisłowiec” z uwagi na specyfikę studiów, choćby z uwagi na szeroki zakres koniecznych do opanowania umiejętności praktycznych, będzie jednak nieco innym człowiekiem pod względem kultury inżynieryjnej. Co oczywiście nie oznacza, że będzie umysłem ponadprzeciętnym.

I dlatego słaby absolwent humanistyki o wiele ciężej znajdzie pracę niż ma to miejsce w przypadku równie słabego absolwenta kierunku technicznego. Zaletą humanisty powinny być tzw. miękkie kompetencje, a to trudny do empirycznego oszacowania kapitał. Słaby inżynier jest po studiach wyposażony w praktyczne kompetencje choćby na minimalnym poziomie.

Z racji wykonywanej pracy rozmawiałem w ostatnim czasie z absolwentami studiów technicznych z dziedziny automatyki. Model kariery dla większości z nich, to stanowisko ds. utrzymania ruchu, czyli pracownika czuwającego nad prawidłową pracą maszyn. Nie mówili oni, że wykonują pracę wymagającą, w której byłaby potrzeba wykorzystywania wiedzy uczelnianej. Raczej twierdzili, że wystarczyłoby kilkumiesięczne przeszkolenie. Ich przewagą miało być to, że przeszkolenie względem nich wymagane nie było.

Studia humanistyczne wymagają pasji i trudno sobie wyobrazić dobrze pracującego politologa, socjologa, dziennikarza pozbawionego pasji. To będzie widać w jego pracy. Czy można sobie wyobrazić pozbawionego pasji informatyka czuwającego nad sprawnością sieci? Oczywiście. Co najwyżej nie zrewolucjonizuje Internetu. Dlatego jedyną sensowną reformą humanistyki powinno być zmniejszenie liczby przyjmowanych na te studia. Odpadną słabi. Oczywiście same uczelnie, bez zmiany strategii państwa wobec kształcenia wyższego, takiej rewolucji nie przeprowadzą.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka