Platforma Obywatelska i zjednoczony z nią przemysł pogardy są zbyt zdemoralizowani, by przeprosić wdowę po generale Andrzeju Błasiku, ale jednocześnie na tyle cyniczni, by to sobie przypisać zasługi w walce o dobre imię generała.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że generał Andrzej Błasik w momencie katastrofy smoleńskiej nie miał we krwi alkoholu. Niestety nie należy się spodziewać, że fakt ten popsuje dobre samopoczucie tym, którzy od lat powtarzali kłamstwa na jego temat lub tylko udawali, że sprawa jest niejasna, więc nie mogą wykluczyć jakiejkolwiek wersji, czym w istocie otwierali nieprawdzie drzwi do wejścia w przestrzeń publiczną. Niby w raporcie Millera tego nie umieścili, ale tak naprawdę przez cztery lata nawet mówiąc "Błasik nie pił" w istocie porozumiewaczo puszczali oko publiczności. Dzisiaj, kiedy prokuratura ostatecznie przyznała, że generał był trzeźwy, partia władzy i przemysł pogardy zamiast przeprosić natychmiast zmieniają narrację.
Posłuchajmy Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, od niedawna oddelegowanej do mówienia tego, czego z taktycznych względów powiedzieć nie wypada samemu Tuskowi: - „Komisja Millera odnosząc się do raportu Anodiny od razu zakwestionowała zawarte tam wnioski. To, co ustaliła prokuratura jest tylko potwierdzeniem. Nigdy nie było żadnych dowodów na tezę o nietrzeźwym generale i nigdy też ze strony rządu nie było podobnych twierdzeń”.
Słuchając rzeczniczki serce rośnie, jak to dzielny rząd od czterech lat robił co tylko mógł, by kłamstwo o pijanym generale nie rozprzestrzeniało się w Polsce i poza nią.
A ponieważ dzisiaj pod twierdzeniem Kidawy ochoczo podpisze się każdy cynik i pożyteczny idiota, to warto jasno powiedzieć, że Komisja Millera do raportu Anodiny wcale się nie odniosła, tylko go posłusznie przetłumaczyła i w niemal niezmienionej wersji przyjęła, jako swój dokument. Niczego też nie zakwestionowała (swoją drogą ma Kidawa tupet, opowiadając, że rządowa komisja cokolwiek w sprawie Smoleńska kwestionuje, oczywiście o ile nie pochodzi to z zespołu Macierewicza). Niczego też w sprawie raportu Anodiny nie zrobiła od razu, bo jedyne, co wtedy polskie władze robiły od razu, to zjeżdżanie na nartach w Dolomitach. I w końcu ustalenia prokuratury nie są żadnym banalnym potwierdzeniem, gdyż potwierdzać można tylko zbieżność sądów. Tymczasem w omawianej sprawie po 2010 r. z walka o dobre imię zmarłego była staraniem tylko jednej strony (tej słabszej), podczas gdy ta silniejsza starała się, ale z Błasika i jego żony rechotać. Z tego względu prokuratura niczego rzekomo tak dla wszystkich oczywistego nie potwierdziła, tylko przyznała rację „smoleńskim fanatykom”, a przemysłowi pogardy udowodniła łgarstwo.
Posypania głowy popiołem oczywiście nie będzie. W zamian za to otrzymujemy od rządu komunikat, że ustalenie prokuratury w zasadzie niczego do sprawy smoleńskiej nie wnosi. To zresztą strategia, którą Platforma i sprzymierzone z nią media stosują od lat przy okazji wielu spraw, w których okazało się, że nie mieli racji. Gdy nie są w stanie dłużej trwać w błędzie i przyznać racji opozycji, następuje szybkie unieważnienie danego zagadnienia.
Nie może już dzisiaj PO obśmiewać postawy prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec Rosji, więc sprowadza ją do Grasiowej pogardy: - „No i co z tego, że Kaczyński miał rację. Co z tego wynikło”? Podobnie było też w przypadku Anny Walentynowicz. Po długotrwałym dyskredytowaniu jej rodziny podejrzewającej pochowanie obcego ciała, gdy już dłużej nie sposób było robić z Walentynowiczów wariatów, nastąpiło cyniczne rozłożenie rąk i wmawianie, że to zmarłemu bez różnicy w jakim grobie leży.
Dzisiaj przemysł pogardy znów udaje naiwność. Trzeźwość pierwszego lotnika RP nabyć bez znaczenia, ale póki nie została ona bezapelacyjnie dowiedziona, to forma generała miała bardzo wielkie znaczenie dla „ustalenia faktów” prowadzących do rozbicia się samolotu. Gdy można było generałowi insynuować pijaństwo, to był to ważny trop w sprawie.
Różne środowiska w przywrócenie Andrzejowi Błasikowi dobrego imienia włożyli mnóstwo pracy i nie jeden raz zostali przez rząd i przemysł pogardy upokorzeni. Teraz mogą być upokorzeni raz jeszcze, bo niebawem okazać się może, iż informacje z prokuratury korespondują przede wszystkim z wiedzą, którą o katastrofie smoleńskiej upowszechnia PO. Bez odrobiny przyzwoitości taką sytuację nakreślił już wczoraj sam Tusk. Przedstawił się, jako ten, który „od początku zakładał, że niektóre fragmenty raportu MAK są w najlepszym przypadku niesolidne, jeśli nie coś gorszego”.
Skoro tak było, to teraz premierowi i zaprzyjaźnionym z nim mediom pozostaje już tylko spuszczenie z łańcucha Niesiołowskiego i zainspirowanie redaktora Sobieniowskiego, by przemówili wdowie po generale Błasiku do rozsądku. To w końcu ona była tak uparta i przez cztery lata wmawiała nam samolotowe pijaństwo męża. Skoro nie zrobiła tego władza i media, to pozostaje tylko ona i rzecz jasna stojący obok niej Macierewicz.
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka