Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
3257
BLOG

Dymisji Macierewicza nie chciałem, ale ją rozumiem

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 256

Antoni Macierewicz stracił stanowisko szefa MON, w wyniku czego nastąpiło ogromne zamieszanie wśród zwolenników PiS. Padają oskarżenia o zdradzie Andrzeja Dudy, powrocie WSI i długich komunistycznych rękach, które dosięgły ministra. Szef Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz pisze, iż na prezydenta Andrzeja Dudę, obwinianego o tę dymisję, więcej nie zagłosuje. Inni członkowie redakcji dodają, iż PAD stoi tam, gdzie stało ZOMO. Apeluję: ochłońcie.

Głosowałem, głosuję i będę głosował na PiS, więc tym chętniej ocenię tę zmianę: Macierewicz na swoją dymisję bardzo mocno zapracował i to we własnym obozie. Konkretnie zaś tym, że ostentacyjnie go lekceważył. Przekładając to nieelegancki język: wszystkich dookoła olewał i to bez różnicy, czy są z totalnej opozycji, czy są z PiS. I tego więcej tolerować nie zamierzano. Jest oczywiście argument obronny, że był także brutalnie atakowany przez totalną opozycję i to ona się cieszy z jego dymisji. Jest jednak rzeczą równie ważną zarówno bronienie się przed atakami z zewnątrz, jak i zachowanie sprawności własnego obozu. Tymczasem Macierewicz tego nie gwarantował, czego wielu jego sympatyków nie chce widzieć, właśnie z uwagi na nienawiść wobec ministra ze strony jego przeciwników. Dlatego warto rozmawiać o konkretach, nie zapominając o oczywistych zasługach Macierewicza i to bieżących, a nie sprzed kilku dekad.

Na początek przypomnienie dwóch znanych faktów i dodanie jednej drobnej rzeczy na potwierdzenie tezy o lekceważącym stosunku byłego ministra względem własnego środowiska.

1.     Od miesięcy pojawiały się informacje, że minister Macierewicz nie reaguje na listy wysyłane przez prezydenta Dudę, czy też BBN. Tak jakby problemem dla niego był kontakt z konstytucyjnym ośrodkiem władzy i to w dodatku politycznie sojuszniczym. W kwietniu 2017 r. Kancelaria Prezydenta upublicznia pismo podpisane przez PAD, kończące się słowami  „W związku z powyższym oczekuję od Pana Ministra zajęcia pilnego stanowiska w przedmiotowych sprawach oraz przesłanie odpowiedzi na mój adres”. Reakcja ze strony ministra – oczywiście tej reakcji nie było. I jeśli to faktycznie PAD wymógł dymisję, to ja to rozumiem. Prezydent – choć dziś wielu odsądza go od czci i wiary (ja po przyjęciu ustaw o SN i KRS pretensje względem niego wycofałem) – też jest częścią Dobrej Zmiany i konstytucja czyni go zwierzchnikiem sił zbrojnych. I niestety tego minister często nie widział.

2.     Słynna sprawa Misiewicza. To niby drobnostka, ale pokazująca ośli upór Macierewicza. Rzecz w pewnym momencie stała się już nie do obrony, bo sprowadzała się do absurdu, że obecność Misiewicza w różnych gremiach jest polską racją stanu.

Wpierw pojawiło się oburzenie części wyborców PiS, że młody jest awansowany powyżej swoich kompetencji – zignorowane. Potem rady mediów sympatyzujących z PiS, że tak nie wypada – zignorowane. Potem głos prezydenta, że się nie godzi – zignorowany. Potem premier Szydło zażądała, żeby Misiewicza wreszcie zdjąć – także została zignorowana. Wreszcie w tej absurdalnej sprawie Macierewicz ustąpił po osobistej interwencji Jarosława Kaczyńskiego. Tyle tylko, że Polska nie po to ma Prezesa, żeby się on Misiewiczem zajmował. I nie jest tu problemem sam Misiewicz. Problemem jest, że nikt, poza Kaczyńskim, nie mógł skorygować fatalnej decyzji ministra.

Kilkanaście dni temu przeglądałem na stronach sejmowych listę poselskich interpelacji do ministrów, których termin odpowiedzi minął, a odpowiedzi się nie doczekały. Około 80% tej listy to są braki odpowiedzi ze strony Ministra Obrony Narodowej. W różnych sprawach, czasem ważniejszych, czasem mniej ważnych.

Wygląda to znów na działanie zamierzone. Opozycja jest jaka jest, ale ma prawo pytać ministra w trybie przewidzianym prawem o co chce, a minister ma obowiązek odpowiadać. Nawet lakonicznie, zasłaniając się paragrafami, ale odpowiadać. Macierewicz przyjął strategię, że odpowiadał nie będzie. I tak jak rośnie jawna lista pytań, których zadać mu nie było wolno, tak samo zapewne przez dwa lata rosła lista pytań od prezydenta, od premier Szydło, od członków rządu i partii, na które pozostawał głuchy, bo tak chciał.

Jeśli do tego wszystkiego dodać, że zapewne nie oddałby Polskiej Grupy Zbrojeniowej, a plan Morawieckiego obejmuje ją jak najbardziej, to naprawdę nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że ta dymisja się zdarzyła.

I nikt tak bardzo na nią nie zapracował jak sam zainteresowany, odgradzając się nie od przeciwników politycznych, ale od własnych partyjnych sojuszników.

Miał Macierewicz ponad dwa lata na stanowisku szefa MON. Zrobił konieczną czystkę kadrową plus szereg pożytecznych rzeczy. Ale też wielu rzeczy – w tym symbolicznych i do załatwienia od razu – nie zrobił. W grudniu minął rok od hucznie złożonej obietnicy, że pozbawi Jaruzelskiego i Kiszczaka stopni generalskich. Owszem, jest to rzecz pięciorzędnej wagi, ale też pokazuje, że ileś rzeczy pięknie i regularnie Antoni Macierewicz obiecywał, ale na patriotycznie brzmiących obietnicach skończył.

Dlatego warto tę dymisję potraktować na chłodno. Nie było spisku, nie było zamachu i nie było zdrady. Był za to minister, którego odwołuje własna partia, bo nie ma z nim kontaktu. I żadnego końca Dobrej Zmiany nie mamy. Do MON przychodzi Mariusz Błaszczak, który w MSWiA sprawdził się znakomicie, powyżej oczekiwań względem swojej osoby.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo