wojciech jacob jankowski wojciech jacob jankowski
914
BLOG

Bracia Kaczyńscy

wojciech jacob jankowski wojciech jacob jankowski Polityka Obserwuj notkę 43

Był rok 1988. Pamiętam, bo wiele się wówczas działo, m.in. strajki. Nieopodal miejsca, w którym i teraz mieszkam, na uniwerku w Sopocie, miało się odbyć spotkanie z Panem K. Nie pamiętam, Jarosławem czy Lechem, bo wówczas ich nie rozróżniałem. Dziś owszem, rozróżniam: ten z własną rodziną jest mniej „odjechany”.

Widywałem Pana (Panów?) K. na majowym strajku w Gdańskiej Stoczni, kilkuosobową ekipą udaliśmy się zatem na wspomniane wyżej spotkanie. Zajęliśmy ostatni rząd, za plecami innych „opozycyjnych działaczy”, głównie z „Solidarności” i „NZS-u”. Pan K., zasiadając na miejscu wykładowcy, nie zauważył nas. I zaczął mówić. Że „Solidarność” od lat kryzys przeżywa, programu i pomysłów nie ma, siły traci. Że Ruch „Wolność i Pokój”, choć nieliczny, w próżnię wszedł, głośny się robi, sukcesy odnosi, postulaty realizuje, władze do ustępstw przymusza. I dobrze - klarował dalej Pan K. - bo to komunistów osłabia. Ale kiedy my władzę zdobędziemy - to ci młodzi ludzie, pacyfiści, anarchiści, będą naszymi wrogami...

Niedobrze mi się zrobiło, innym „wrogom” też, wstaliśmy zatem całą „WiP-owską” ekipą celem opuszczenia niefajnego towarzystwa. Dopiero wtedy Pan K nas zauważył: „- widzę, że na sali są ludzie z „WiP”-u, bardzo was cenię...” Wyszliśmy. Drzwi, jak się zdaje, nie zamknęły się zbyt cicho.

Minęło niemal dwadzieścia lat. Panowie K. są teraz prezydentem i (byłym) premierem. Władzę zdobyli. Przeczytałem niedawno parę fragmentów rozmów Jarosława K. z Teresą Torańską z 1994 roku. Litania personalnych podchodów, gierek, strategicznych przekrętów. Okropna żenada. W pewnym momencie dziennikarka wytknęła Panu K. sojusz „z działaczem, który za aborcję żądał dla kobiet 25 lat więzienia”. - „Tobie dałbym 40” - zaśmiał się Pan K. - „Czy wy, kobiety, naprawdę nie macie innych zmartwień na głowie?”

Chyba jestem jeszcze mniej od kobiet mądry i bardziej godzien litości. Przynajmniej w oczach Panów K. i innych zaabsorbowanych grą o władzę ludzi. Mam bowiem na głowie coraz więcej zmartwień, związanych m.in. z kolejnymi poczynaniami Panów K., personalne gierki natomiast nie obchodzą mnie zupełnie.

Nie chcę wrogów w Rosjanach, Niemcach, Słowakach, rodakach, młodzieży, homoseksualistach. Nie uważam, by jakiekolwiek kalkulacje usprawiedliwiały szafowanie ludzką krwią w Iraku czy Afganistanie. Nie raduję się na myśl o umieraniu w charakterze zwolennika pierwiastka czy amerykańskiej tarczy. Nie sądzę, by edukacja i prawa dziecka były świetnym polem dla paranoicznych, zamordystycznych i głupkowatych pomysłów. Służbę zdrowia postrzegam jako nieporównywalnie ważniejszą od zbrojeń czy budowy stadionów. Mnożenie zakazów, rozszerzanie prawa karnego, rozbudowę aparatu represji - uważam za drogę ku totalitaryzmowi. A zwijanie pojedynczych, bezbronnych ludzi przez kilkunastu zbrojnych szwarcenegerów - za obciach, marnowanie sił, środków i karygodny idiotyzm.

Pan K., przemawiając dwadzieścia prawie lat temu na sopockim uniwerku, okazał się prorokiem. Zdobył władzę - a ja zostałem „wrogiem”. Podobnie jak wielu, wielu innych. Bardzo mi przykro. Bo nie chcę wrogów. Za żadne skarby świata.

Tobie, sobie i Braciom Kaczyńskim życzę cudownych, oczyszczających, absolutnych wakacji, jak najdalej od polityki. Tak naprawdę, do konia ciężkiego, wszyscy jesteśmy braćmi. I siostrami. Lato!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka