W luźnym związku z ustaleniem przez naszą prokuraturę - bez zbadania wraku i skrzynek - że zamachu nie było, taki oto kawałek z Internetu:
Samolot Frania i Benia, braci koala, jak zwykle wystartował rano. Już wracał. Zniżył się do lądowania, ale nie wiadomo dlaczego opadł za szybko, zaczepił o drzewo, przewrócił się, upadł do góry kołami i eksplodował. Zwierzątka z miasteczka stanęły jak skamieniałe. Wtedy wysunął się krokodyl Arek i powiedział, lejąc łzy po stracie przyjaciół: - Skoro jestem najsilniejszy, więc teraz ja będę wszystkim pomagał. Nagle z tylu rozległ się głos: - Chwileczkę. Wszyscy obrócili się i zobaczyli Benia. Zdumieli się, a on na to: - Dziś akurat Franio sam poleciał na patrol.
Dla tych, co nie znają kreskówek dziecięcych: Bracia bliźniacy tu wymienieni zawsze latali razem. Bracia Kaczyńscy chyba po raz pierwszy mieli 10 kwietnia wsiąść do tego samego samolotu.
Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka