W słynnym tekście na temat „polityki jako powołania”, Max Weber, ojciec współczesnej socjologii, dokonał rozróżnienia między “etyką odpowiedzialności” a “etyką przekonań”. Ta pierwsza wymaga od polityka przewidywania konsekwencji swoich działań i postępowania zgodnie z adkekwatnością środków do celów; ta druga - uświadomienia sobie zasad i wartości, i działania zgodnie z nimi.
Temat, któremu poświęciłem ostatnio dwa wpisy - stosunek nowego rządu do podpisania Traktatu Reformującego wraz z Kartą Praw Podstawowych, wydaje się dobrym „case study” na to weberowskie rozróżnienie. Proponuję małe ćwiczenie: jak decyzja Donalda Tuska (o nieafirmowaniu Karty, przez przyłączenie się do tzw. protokołu brytyjskiego) pasuje do tego rozróżnienia? W ćwiczeniu tym przyjmuję tylko jedno założenie, a mianowicie że w głębi ducha, Tusk nie ma żadnych zastrzeżeń do Karty. Założenie to przyjmuję „arguendo” (czyli dla celów argumentacji) - ale nie jest ono nierealistyczne. W samej rzeczy, wypowiedzi czołowych liderów PO, znających się na sprawie (np. Jacka Saryusza-Wolskiego) wskazują, że PO wcale nie podziela obiekcji PiS i Prezydenta względem Karty.
1. Tusk jako polityk działający zgodnie z etyką odpowiedzialności: „Wiem, że Karta jest dobra dla Europy i Polski. Ale jeszcze ważniejsze od Karty jest wejście w życie Traktatu Reformującego: bez tego, Unia będzie w stanie kryzysu instytucjonalnego. Jeśli podpiszę Kartę bez zastrzeżeń, PiS nie dopuści do zgody na ratyfikację przez Sejm (dysponuje ponad 1/3 głosów, niezbedną dla takiej blokady), a nawet gdyby jakimś cudem sprawa przeszła przez Sejm - Prezydent nie podpisze ustawy ratyfikującej. Jeśli Polska nie ratyfikuje Traktatu, Traktat nie wejdzie w życie w Europie. Mała katastrofa. Mam jeszcze, teoretycznie, do dyspozycji scieżkę referendalną, ale (1) nie mam pewności, czy będzie odpowiednia frekwencja, (2) nie mam pewności, czy będzie większość na rzecz ratyfikacji - wyniki debaty publicznej, jaka nieuchronnie na ten temat się rozwinie, są nieprzewidywalne, (3) moi europejscy partnerzy, a zwłaszcza Gordon Brown, przeklną mnie za podrzucanie pomysłu innym państwom, że należy iść drogą referendum. A zatem - redukujmy koszty („cut the losses”, jak mówią m.in. w Pierwszej Irlandii), połknijmy tę żabę, przyłączmy się do głupiego protokołu brytyjskiego z głupszych jeszcze powodów niż Brytyjczycy - i zdejmijmy tę sprawę z porządku dziennego konfliktów politycznych”.
2. Tusk jako polityk działający zgodnie z etyką przekonań: „Karta Praw jest cenną deklaracją obecnego rozumienia praw człowieka w Europie, a nadto wiąże instytucje europejskie. Jestem jej zwolennikiem. Wiem, że będą w Polsce z nią kłopoty, ale jako mąż stanu będę zawsze mówił mojemu spoleczeństwu, jakie są moje wartości i starał się dostosowywać swe działania polityczne do tych wartości. Zostalem wybrany m.in. dlatego, że Polacy mieli dość irracjonalnej polityki zagranicznej. PiS chce zawetować Traktat, jeśli podpiszę Kartę? Chrzanię PiS, niech się sam kompromituje - w Polsce i w Europie. W razie czego poproszę Polaków o zdanie w referendum: pokażę, że potrafię stanąć ponad politykierskimi gierkami i w sprawie głęboko dzielącej Polaków, poproszę społeczenstwo o decyzję. Będę walczył o frekwencję i o głosowanie na „Tak”. Nie będzie 50 procent ale bedzie silne poparcie dla „Tak”? Niech wtedy PiS głosuje sobie przeciw większości uczestników referendum. Będą moi europejscy partnerzy mieli do mnie pretensje? Chrzanię Gordona Browna - moja odpowiedzialność jest wobec Polakow i wobec własnego sumienia”.
Tak myśleć mógł Tusk-polityk konsekwencji i Tusk-polityk przekonań. Między tymi dwoma modelami argumentacji nie widać wspólnego mianownika, choć Max Weber uważał, że kontrast wcale nie jest oczywisty, a naprawdę dobry polityk potrafi połączyć obie te etyki.
Moje stanowisko jest jasne. Do licha z PiS-em, do licha z Brownem, iść na referendum, koniec nienormalności w polityce, błysnąć odwagą i fantazją. No, ale ja nie jestem politykiem. To zresztą może dobrze...
Inne tematy w dziale Polityka