To więcej niż błąd: to głupota. Sprzeciw małej grupki profesorόw z La Sapienza – największego rzymskiego uniwersytetu – przeciwko wizycie Papieża na uniwersytecie, nie ma żadnego usprawiedliwienia, a sprzeczność między tym protestem a naczelnymi zasadami wolności słowa i swobody akademickiej jest oczywista.
Inna rzecz, że jak wynika z dzisiejszych prasowych doniesień i komentarzy tu we Włoszech, sami profesorowie, ktόrzy podpisali όw list protestacyjny, czują się dziś głupio i raczej zaskoczeni, że doszło do odwołania wizyty. Podkreślają, że ich protest wynikał stąd, że nie miał być to po prostu wykład, ale udział w inauguracji roku akademickiego, a więc w wydarzeniu o charakterze oficjalnym. Ze wszystkich sygnatariuszy listu, ktόrych reakcje cytuje dzisiejsza La Repubblica, tylko jeden (fizyk Carlo Cosmelli) wyraża satysfakcję z takiego obrotu rzeczy, a i tak on jest niezadowolony, że odwołanie jest wynikiem decyzji Papieża a nie Rektora. Wszystkim innym najwyraźniej jest głupio. I dobrze, mają za swoje.
Ich protest, jak mi się wydaje, miał raczej charakter rytualnego przyłączenia się do grupki studentόw, oponujących przeciwko wizycie papieskiej, a także dość rytualnego zaakcentowania zasady świeckości uniwersytetu. Ciekawe, że praktycznie cała klasa polityczna Włoch, w tym także rządząca dziś centrolewica, jest zdecydowanie krytyczna wobec postawy owych krytykόw planowanej wizyty Papieża. Nie znalazłem wypowiedzi ani jednego znaczącego polityka, ktόry z tego się cieszy, a mόj dobry znajomy (bo profesor „part time” mojego Instytutu) Profesor Giuliano Amato, ktόry jest teraz ministrem spraw wewnętrznych, podkreślił, że nie było najmniejszego zagrożenia dla porządku publicznego i bezpieczeństwa.
Cała ta sprawa nasuwa refleksje o tym, jak silny jest antyklerykalizm w społeczeństwach tradycyjnie i mocno katolickich: we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii itp. Nie mam na to zjawisko jasnej interpretacji poza standardową tezą o „reakcji będącej proporcjonalnej do akcji”.
Ale nie warto popadać w histeryczny ton, jak czyni to Pan Terlikowski, i lamentować o włoskich pałkarzach, o terrorze politycznej poprawności i o innych takich horrorach, zagrażających europejskiej liberalnej demokracji. Papież, poza tym, że jest wybitnym uczonym, jest także głową państwa, ktόre tradycyjnie miało trudne relacje z państwem włoskim, relacje typu „love-hate”. To włoska specyfika, ktόrą warto zrozumieć, co jest zawsze lepszą intelektualnie postawą, niż postawa dramatycznego oskarżania o najgorsze.
Komentatorzy, starający się jakoś zinterpretować to pożalowania godne wydarzenie, zwracają też uwagę na odmienność dzisiejszego Papieża względem jego Wielkiego Poprzednika. „Chociaż jest to nadal ta sama funkcja, ten Papież widziany jest mniej jako przywódca duchowy (jak był traktowany Karol Wojtyła) ale bardziej jako przywódca polityczny” – pisze w dzisiejszej Repubblice Filippo Ceccarelli. To żadne usprawiedliwienie, ale jakaś część wytłumaczenia.
Ta mała grupka rzymskich naukowcόw i studentόw, ktόra wyraziła była protest przeciw wizycie Papieża, postąpiła głupio, irracjonalnie, i w sposób niezgodny z powołaniem uniwersytetu. Ale pałkarzy niech lepiej Pan Terlikowski szuka bliżej swego domu.
Inne tematy w dziale Polityka