Doskonałą polemikę z moimi “liberalnymi kawałkami” napisał Rolex: jest to jedna z najdowcipniejszych i najbardziej inteligentnych polemik ze światopoglądem liberalnym, jaką miałem okazję ostatnio czytać. Rolex każe Czytelnikowi wyobrazić sobie „sklepik z transcendencją”, w którym sklepikarz proponuje klientom rozmaite zestawy światopoglądów, wiar i przekonań, o zróżnicowanych - jak to w każdym sklepiku - cenach.
Głupio trochę jest mi wyjaśniać prawdziwe przesłanie owego literacko-filozoficznego żartu, czyli wgłębiać się w to, co „autor miał na myśli”. Najlepiej, niech każdy sobie sam przeczyta:
http://rolex.salon24.pl/57514,index.html
Myślę wszakże, że nie wypaczę nadmiernie zamysłu Rolexa, jeśli tak mniej więcej wyeksplikuję komunikat, zawarty w tej ładnej scence. Liberałowie wyobrażają sobie „rynek przekonań” na wzór rynku dóbr konsumpcyjnych, którego modelem jest sklepik lub supermarket. Czyniąc to, głęboko wypaczają istotę przekonań o transcendencji - o sprawach naczelnych, dotyczących tego, co przekracza ludzkie, indywidualne istnienie (takie jest literalne rozumienie „transcendencji”), co pokazuje, że po prostu nie są w stanie pojąć prawdziwego rozumienia wiary. Sprowadzając wiarę i przekonania fundamentalne do obiektow „wolnego wyboru” (wzorowanego na wyboirze klienta sklepiku) czyli do parteru, trywializują i redukują prawdziwe znaczenie i rangę przekonań i wierzeń o naczelnych sprawach bytu, życia i moralności.
Jeśli dobrze zrekonstruowałem przekaz, jaki Rolex chciał nam wysłać swą przypowieścią o sklepiku (a przynajmniej - jeden z przekazów zawartych w tej przypowieści), to trzeba przyznać, że pod lekką formą ukryta jest niezwykle poważna treść. Zresztą nienowa: konserwatyści i „komunitaryści” wielokrotnie zarzucali liberałom, że starając się rozciągnąć zasadę wolnego wyboru na wszystko, redukują wszystko - także to, co nie jest i nie powinno być przedmiotem swobodnego wyboru - do najniższego mianownika, a mianowicie do wyboru między różnymi typami proszku do prania albo majtek.
Bardzo podobny zarzut postawił liberałom jeden z najsłynniejszych amerykańskich komunitarystów, prof. Michael Sandel z Uniwersytetu Harvarda. Jego zdaniem, podejście liberalne “depreciates the claims of those for whom religion is not an expression of autonomy but a matter of conviction unrelated to choice” (dyskredytuje roszczenia tych, dla których religia nie jest wyrazem autonomii ale jest kwestią przekonań niewywodzacych się z wyboru), a także nie jest w stanie “to respect persons bound by duties derived from sources other than themselves” (uszanować ludzi związanych obowiązkami wywodzącymi się z innych źródeł, niż oni sami).
Otóż wydaje mi się, że zarowno Sandel jak i Rolex popełniają zasadniczy błąd, wspólny dla konserwatrystów, a mianowicie utożsamiają rangę jakichś przekonań z ich niezmienialnością (a także, co na jedno wychodzi, z ich pochodzeniem wywodzącym się poza swobodnym ludzkim wyborem). Wyjaśniam. Aby uznać (jak czyni to Sandel i chyba Rolex), że przypisanie wyborów światopoglądowych swobodnym decyzjom ludzkim trywializuje te przekonania światopoglądowe, trzeba przyjąć, że wolny wybór jakoś dyskwalifikuje rangę owego przekonania, a zatem, że nasilniejsze, najgłębsze, najbardziej godne szacunku są te przekonania człowieka, nad którymi nie ma on kontroli.
Otóż wydaje mi się, że jest dokładnie na odwrót. Fakt, że wybrałem jakieś przekonanie, albo jakąś lojalność, albo jakieś zobowiązanie, podnosi jego rangę, a nie obniża. Tym bardziej, jeśli tkwimy przy jakimś przeświadczeniu lub zobowiązaniu, choć jest w naszej mocy wyrwać się z jego mocy - nadaje naszej postawie większej powagi. Oczywiste przykłady: trwanie w związku małżeńskim wzmacnia rangę pozostawania w małżeństwie jeśli rozwód jest możliwy. Patriotyzm, przejawiający się w pozostawaniu w kraju, będącym w potrzebie, bardziej się ujawnia, gdy można wyemigrować niż gdy granice są zamknięte. Możliwość konwersji wzmacnia charakter lojalności religijnej w porównaniu z sytuacją, gdy konwersja karana jest śmiercią. Itd, itp.
Przyznaję z chęcią, że wizja społeczeństwa, w ktorym absolutnie wszystko jest przedmiotem wolnego wyboru, jest koszmarem - aż takim liberałem to ja nie jestem. Mamy rozmaite zobowiązania, ktorych nie wybieraliśmy sobie: mamy np. obowiązek opieki nad naszymi rodzicami, choć ich nie wybieraliśmy. Ale nie popadajmy też w drugą sprzeczność: nie utożsamiajmy głębokości i rangi przekonań z faktem, że są one poza naszą kontrolą. Człowiek wolny jako „kowal własnego losu” - to brzmi może anachronicznie, ale nie jest to głupia wizja wolności. Przynajmniej na początek.
Sklepik z poglądami - to faktycznie brzmi karykaturalnie. Ale gdy zastanowimy się nad tym, jakie są alternatywy (reglamentacja światopoglądów? Zakaz konwersji? Wierzenia na kartki?) - to może nie jest to aż taka zła koncepcja.
Inne tematy w dziale Polityka