Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
71
BLOG

Dlaczego politycy nie dadzą się lubić

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 45

Gdy mnie tu nie było, w Salonie24 rozgorzała bardzo ciekawa dyskusja o patriotyzmie, do której pewno niedługo wrócę - ale przedtem chciałbym zdać relację z tego, co powiedziałem na seminarium u Pana Prezydenta w Lucieniu przed tygodniem. W seminariach tych - obok Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego współpracowników, uczestniczą rozmaici wybitni intelektualiści plus czasem ja, żeby ci mniej wybitni też mieli szansę. Nie jestem powołany do ujawniania treści dyskusji a zwłaszcza wypowiedzi samego Prezydenta, który aktywnie w nich uczestniczy, ale myślę, że mogę zeznać, co sam powiedzialem - w każdym razie na jeden z wielu tematów, dyskutowanych tym razem w Lucieniu.

Jednym z referatów była diagnoza zmian struktury społecznej, przedstawiona przez świetnego socjologa Henryka Domańskiego, a niejako ubocznym jej wątkiem było stwierdzenie gwałtownego spadku prestiżu polityków. Nie jest to może coś potwornie szokującego, zwłaszcza dla stałych bywalców tego Salonu, ale chyba nie dziwota, że był to jeden z głównych tematow dyskusji. Jak powiedział profesor Domanski, pod względem gwałtowności spadku prestiżu polityków (definiowanych wobec respondentów zwłaszcza jako „ministrowie i posłowie”), Polska wśród krajów demokratycznych, zarówno tych nowych jak i skonsolidowanych, zajmuje zupełnie nadzwyczajne miejsce. Jak to wytłumaczyć?

Otóż wydaje mi się, że są trzy możliwe interpretacje tego zjawiska, z których pierwszej nawet w swojej wypowiedzi w Lucieniu nie wymieniłem, nie tyle z bojaźliwości ile z tego powodu, że uważam ją za wyjątkowo mało prawdopodobną.

Ta pierwsza hipoteza mówiłaby, że nasi politycy są tak nadzwyczajnie głupi, niekompetentni, nieuczciwi i brzydcy, że społeczeństwo po prostu sprawiedliwie ich osądza, umieszczając na całkowitym dnie w skali prestiżu. Niewykluczone, że w rozmaitych rozmowach alkoholowych tak właśnie o politykach mówimy, ale nie wydaje mi się to prawdą. Ani nie nastąpił radykalny spadek jakości polityków po mniej więcej 1995 roku (a wtedy profesor Domanski zauważył ten gwałtowny spadek prestiżu), ani na tle innych panstw, jakie znam, polscy politycy nie wyróżniają się specjalnie in minus.

Pozostają więc dwie inne, zaproponowane przeze mnie hipotezy.

Pierwsza - to naturalne zjawisko w demokracji, które nazwałbym „oswajaniem polityków” przez tzw. zwykłych ludzi, którzy sobie z polityków chętnie robią jaja, w ten sposób zmniejszając dystans między sobą a nimi. To zjawisko w szczególności zauważylem w kraju, który znam dość dobrze, a mianowicie w Australii. Na antypodach wypada kpić sobie bezustannie z polityków, ale nie jest to kpina agresywna lecz raczej pieszczotliwa: „polies” (czyli politycy) są obiektem stałych żartow i szyderstw, ale nie dlatego, by byli jacyś beznadziejni, tylko dlatego, że naturalny egalitaryzm australijski w ten sposób zmniejsza dystans między „ludźmi z ulicy” a tymi, którzy zasiadają w rozmaitych parlamentach. W Polsce nazwałbym to „zjawiskiem Szkla Kontaktowego” i nie widzę w tym powodu do specjalnego niepokoju.

Druga hipoteza jest dużo bardziej niepokojąca i łączę ją z tym, co zaobserwowałem w drugim państwie demokratycznym, w którym zatrzymalem się na dłużej w swym życiu, a mianowicie we Włoszech. W Italii ludzie generalnie nie lubią polityków bo bardzo nie lubią swojego państwa. Gardzą nim, często zasłużenie, konstatując, że czego państwo włoskie się dotknie, to sp**przy. Kochają swój kraj ale nie znoszą swych instytucji, a swą pogardę dla państwa przenoszą na polityków. Myślę, że do pewnego stopnia tak jest i w Polsce: Polacy bardzo nie lubią swojego państwa, choć kochają swój kraj. Państwo polskie dużo chce a mało może; wchodzi obywatelom za skórę, dokucza i marudzi, a jednocześnie nie ma go, gdy ludzie są naprawdę w potrzebie. I w rezultacie, tę swą niechęc do niskiej jakości państwa ludzie wyrażają, karząc polityków, gdy socjologowie pytają ich o zaufanie i szacunek do poszczególnych zawodów.

Która hipoteza: „australijska” czy „włoska”, pasuje do Polski? Myślę, że obie, choć obawiam się, że ta druga - „włoska” - w większym stopniu. A ponieważ ludzie potrzebują jakiegoś obiektu zaufania - wiary w instancje administracyjne solidne, efektywne i uczciwe - lokują te uczucia, podobnie jak Włosi, w „Europie”, czasem z przesadnym optymizmem. I nie ma w tym żadnej ideologii ani wrednego kosmopolityzmu.

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka