Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
143
BLOG

Doktor przyjazny dzieciom, niechętny dorosłym

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 124

Przychodzi kobieta do lekarza: „Panie doktorze, poproszę o jakiś środek antykoncepcyjny, mamy już siódemkę drobiazgu, a mąż ciągle jak szatan”. Doktor: „Precz grzesznico!”  Po czym się opanowuje trochę i mówi: „Nie mogę tego zrobić, bo nasz zakład jest przyjazny dzieciom – nawet tym jeszcze nie poczętym”.

Nie, to nie jest kawał z cyklu ”Przychodzi baba…” – ale ideał opieki medycznej Polski XXI wieku, zarysowany w ostatnim blogu Pana Red. Tomasza Terlikowskiego.

Red. Terlikowski wyobraża sobie, z rozmarzeniem, szpitale i gabinety medyczne, które będą – motywowane miłością do dzieci – odmawiały przepisywania środków antykoncepcyjnych. „Szpitale czy gabinety, których pracownicy i dyrekcja decydują się na odmowę przepisywania środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych mogliby [powinno być: mogłyby, przyp. WS] znakować się etykietą "szpitala przyjaznego dzieciom" – pisze red. Terlikowski. Przykra implikacja jest taka, że szpitale te i gabinety będą nieprzyjazne dorosłym ludziom, którzy – bacząc lub nie bacząc na doktrynę religijną w wersji akceptowanej akurat przez red. Terlikowskiego - postanowili sięgnąć po środki antykoncepcyjne, być może w antycypacji swej słabości, skłaniającej ich od czasu do czasu do odbycia stosunku płciowego bez wszelako reprodukcyjnych intencji. I być może nawet świadomość, że takie połączenie namiętności seksualnej z brakiem reprodukcyjnej woli naraża ich na kategoryczne potępienie ze strony red. Terlikowskiego, nie wystarcza, by uwolnić się od owej mrocznej żądzy.

(Na marginesie: muszę przyznać, że rozciągnięcie miłości do dzieci na dzieci nie tylko nienarodzone, ale nawet jeszcze nie poczęte, stanowi pewne wyzwanie dla mojej wyobraźni moralnej. A tak tylko można, logicznie, zinterpretować połączenie zakazu przepisywania środków antykoncepcyjnych z ideałem doktora „przyjaznego dzieciom”.)

Tekst Pana Redaktora Terlikowskiego stawia wszakże pewien bardzo ciekawy problem, wykraczający poza kwestie wyobraźni moralnej, a mianowicie interpretacji i zasięgu zasady wolności sumienia w państwie liberalno-demokratycznym. (Nie jestem akurat pewny, czy jest to ideal państwa podzielany przez red. Terlikowskiego, no ale jeśli nawet nie-liberałowie powołują się na nasze, liberalne zasady, to tym lepiej, bo świadczy to o ich - tych zasad - wielkiej mocy przekonywania).

Jak pisze red. Terlikowski, państwo nie może nikogo zmuszać do działania wbrew jego wierze religijnej. „Lekarz, jak każdy człowiek, ma prawo decydować, które działania uznaje za moralne, a których nie. I dotyczy to także metod medycznych, które uznaje bądź nie - za moralnie dopuszczalne”. Zgoda, ale niezupełnie. To zasada ogólna, odnosząca się do stosunku między państwem a obywatelem. Państwo nie powinno nakładać na ludzi takich obowiązków, które kłócą się z ich przekonaniami religijnymi, gdyż w przeciwnym razie postawi obywatela przed „cruel choice”, czyli „okrutną alternatywą” (jak o tej właśnie sytuacji pisał pewien amerykański sędzia): respektować prawo czy przykazania swej religii?

Ale ta ogólna zasada dotyczy stosunków między państwem a obywatelem, choć już niekoniecznie państwem a osobą, wykonującą określony zawód. Nie ma wszak obowiązku ubiegać się o pracę, o której wiemy, że będzie kolidowała z naszymi religijnymi przykazaniami. Czy nauczyciel biologii, który z powodów religijnych jest głęboko przeciwny teorii ewolucji, będzie mógł w najlepsze w swej szkole publicznej uczyć kreacjonizmu, powołując się na argument zaadoptowany z tekstu redaktora Terlikowskiego, że nie chce grzeszyć ucząc Darwina?

Lekarz ma leczyć a nie moralizować i odciągać ludzi od grzechu. Ma też pomagać ludziom w kontroli nad skutkami swych cielesnych działań, takich jak seks, nawet jeśli jest nimi zgorszony lub oburzony. Oczywiście, jeśli lekarz szczerze uważa, że jakiś środek antykoncepcyjny jest szkodliwy dla zdrowia, ma obowiązek uprzedzić o tym pacjentkę i zapewne nie ma prawa („prawa” – z punktu widzenia etyki lekarskiej) go przepisać. Ale nie powinna to być okazja dla wcielania jego religijnych przekonań o cnocie i grzechu, a wyłącznie w dobrej wierze dokonana ocena medyczna. Ktoś, kto wie, że przepisywanie pewnych specyfików – legalnych, medycznie dopuszczalnych – naraża go na poczucie grzechu, prawdopodobnie nie powinien był nigdy zostać lekarzem, gdyż nie przemyślał sobie do końca etycznych implikacji swego wyboru zawodu.

Jest przecież tyle pięknych zawodów, w których można łączyć swą intensywną awersję do grzechu z ciekawą pracą zarobkową…

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (124)

Inne tematy w dziale Polityka