Dziesięciu znajomych raz na jakiś czas wybiera się wspólnie do klubu, przy czym mają zasadę, że idą tylko do tego lokalu, na który wszyscy zgodzą się. Jednomyślnie. Wieczorem spotykają się i planują kolejne wspólne wyjście: pierwszych pięciu mówi zgodnie: „Chodźmy do Dolce Vita”, szósty mówi: „A ja chcę do Inferno”. Co mają zrobić siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty? Możliwe odpowiedzi:
- Nic, bo już widać, że jednomyślności nie będzie, więc o żadnym wspólnym wyjściu nie ma mowy. Wracać do domu, popatrzeć na telewizję albo książkę poczytać.
- Dalej odpowiadać i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Przecież każdy z nich ma prawo do wyrażenia swojej preferencji. No i jeśli by się tak okazało, że czterech pozostałych zgodnie chce iść do Dolce Vita, mogą jeszcze zapytać tego szóstego, czy w obliczu zgody wszystkich dziewięciu, nie zechce on jednak zmienić zdania.
- Przemyśleć absurdalną zasadę, że wszystkich dziesięciu musi jednomyślnie zgodzić się co do klubu, by w ogóle można było gdzieś pójść razem.
- Powiedzieć temu szóstemu: wiesz co, to ty idź sobie do tego swojego Interno (co za nazwa!), a my już z Tobą nie chcemy się bawić.
Dla ułatwienia: można zaznaczyć więcej niż jedną prawidłową odpowiedź.
Jestem przekonany, że przynajmniej niektórzy czytelnicy nabiorą podejrzenia, że w powyższym ćwiczeniu nie chodzi mi wyłącznie o abstrakcyjne zadanie intelektualne z zakresu „racjonalności kolektywnych decyzji”, ale także piję do dylematu, związanego z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego po negatywnym wyniku referendum w Irlandii, która – w powyższym przykładzie – odpowiada owemu szóstemu imprezowiczowi.
Podejrzenie to jest uzasadnione.
Polska jest w sytuacji jednego z tych czterech ostatnich, którzy jeszcze się nie wypowiedzieli. Łatwo zauważyć, że odpowiedź nr 1 – odpowiada stanowisku Prezydenta i PiS, odpowiedź nr 2 – większości rządowej i Lewicy, a także większości naszych partnerów w UE (a także, nieskromnie mówiąc, podzielanemu przeze mnie), odpowiedź nr 3 wyraża wielu ekspertów (także ja), zaś odpowiedź nr 4 – odpowiada stanowisku tych, którzy chcieliby zrealizować ideę „Europy dwóch prędkości” albo zastanawiają się nad metodami wyautowania Irlandii z Unii.
Proponuję jednak, na użytek tej dyskusji, zostawić na boku Unię Europejską i całą awanturę z Traktatem Lizbońskim, a zastanowić się nad dylematem przedstawionym tu w formie czystej, przy użyciu przykładu bardzo trywialnego (z tymi klubami nocnymi), bo czasem odpowiedzi na pytania złożone i skomplikowane ułatwione są przez przełożenie tych pytań na czynniki pierwsze, przy użyciu przykładów skrajnie uproszczonych.
Jeśli chcą Państwo znać moją opinię, to uważam, że z punktu widzenia „czystej racjonalności”, każda z odpowiedzi 1-4 da się obronić, choć nie taję, że najbardziej odpowiada mi odpowiedź nr 2. Nie wiem jednak, na ile ta preferencja dla odpowiedzi nr 2 jest zdeterminowana moją wiedzą o rzeczywistym dylemacie związanym z TL, a na ile wynika z tzw. „zdrowego rozsądku”. Powtarzam jednak, wszystkie cztery są na swój sposób racjonalne.
Ale nie mogę oprzeć się przekonaniu, że odpowiedź nr 1 jest najsłabsza. Oto najczęstsze uzasadnienia dla odpowiedzi nr 1 (przełożone z języka debaty wokół TL na język naszego przykładu): (1) „Wyrażanie jakiejkolwiek opinii, a już zwłaszcza preferencji dla pójścia do „Dolce Vita” przez osobę siódmą itp. oznaczałoby wywieranie presji na szóstego”. Ale czy rzeczywiście? Jeśli jestem pytany o zdanie, jako jeden z dziesięciu, to moja opinia nie jest przecież wywieraniem presji na osobę, mającą inne zdanie. Chyba że jakakolwiek niezgoda utożsamiana jest z naciskiem – ale to jest absurdalne. (2) „Jeśli siódmy, ósmy itp. dadzą odpowiedź to oznacza to, że nie respektują zasady jednomyślności”. To już lepszy argument. Ale czy bardzo dobry? Można przecież powiedzieć, że jeśli odmówi się im możliwości dania odpowiedzi to nie respektuje się *ich* prawa do autonomicznego wyrażenia opinii. (3) „Dawanie odpowiedzi przez siódmego itp. jest bezprzedmiotowe – przynajmniej dopóki szósty nie zmieni zdania”. To wydaje się być najbliższe stanowisku Prezydenta. Ale czy właśnie taka odpowiedź nie stanowi formy presji na szóstego?
Tak czy inaczej, sprawa nie jest oczywista i zupełnie nie wykluczam, że ktoś uzna, że między kwestią ratyfikacji a moim przykładem pójścia do klubu nie ma w ogóle analogii, bo w pierwszym przypadku – mamy do czynienia z decyzją konstytutywną, ustanawiającą reguły współdziałania na przyszłość, zaś w drugim przypadku – z decyzją o charakterze jednorazowym i raczej „konsumpcyjnym” niż konstytutywnym.
W każdym razie – ci, którzy zechcą rozwiązać powyższy quiz proszeni są o przesłanie stosownych odpowiedzi, z uzasadnieniem, do Letniej Szkoły Biznesu i Zarządzania Eurokołchozowego kierowanej przez rektora Igora Janke.
PS: Więcej o ratyfikacji TL – w moim artykule w jednym z najbliższych wydań Rzepy.
Inne tematy w dziale Polityka