Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
210
BLOG

Z ostatniej chwili: w Tonga bez zmian

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 41

Nie wiem, w jakim stopniu i z jakimi szczegółami prasa światowa i polska, no jednym słowem media funkcjonujące poza wyspiarskim państewkiem Tonga na Południowym Pacyfiku, relacjonowały ostatnio wydarzenia w Tonga. Nie wiem, bo właśnie byłem w Tonga.

 

By Państwa od razu uspokoić, na wypadek gdyby Tonga nie figurowało wysoko na Waszej liście codziennych tematów do monitorowania: nic szczególnego nie wydarzyło się. To znaczy, w skali światowej nic naprawdę ważnego w Tonga się nie wydarzyło, bo jak na Tonga, były to dni pełne podniecenia, nadzwyczajnej krzątaniny, zaaferowania policjantów i urzędników tongijskich, spiętrzenia imprez i festynów ludowych – jednym słowem, dni niezwyczajne dla tego 100-tysięcznego państewka, położonego na ponad stu wyspach, z których tylko połowa jest zamieszkałych, leżących na Oceanie Spokojnym mniej więcej w pół drogi między Samoa a Fidżi. Były to bowiem dni przygotowań do Koronacji Króla George’a Tupou V, a potem już samej uroczystości inwestytury i koronacji.

Nie, żeby król dopiero teraz wstąpił na tron. W samej rzeczy, rządzi już (jeśli to, co robi w tym jedynym królestwie w tym regionie, można nazwać rządzeniem, lub choćby nawet tylko panowaniem) od dwóch lat, ale we wcześniejszej koronacji przeszkodził przykry fakt zamieszek i demonstracji 16 listopada 2006 roku, w trakcie których poddani spalili i zrujnowali dużą część stolicy Nuku’alofa (która jest w istocie senną wioską przyklejoną do małego portu). Ponieważ nie przystoi koronować się wśród ruin, a także by nastroje poddanych trochę poprawiły się, Król czekał aż do teraz.

Nie da się jednak ukryć, że mimo upływu czasu, Królowi nie udało się zdobyć serc i umysłów swych poddanych, którzy wypowiadają się o nim bez wyjątku negatywnie, choć mniej z nienawiścią a bardziej z lekceważeniem: że jest samolubny i skorumpowany, a na dodatek nie ma dzieci ani żony, mimo dobrze już przekroczonej 60-tki, co marnie świadczy o jego męskości lub preferencjach. Faktycznie, nawet na tle generalnie mało imponującego tłumku monarchów światowych, którzy jak wiadomo nie zachwycają ani umysłem ani szlachetnością, Król George V prezentuje się wyjątkowo marnie. Nie zdradził przez ostatnich kilka lat specjalnego zainteresowania swą ludnością, większą część czasu spędzając w USA, Australii i nieodległej Nowej Zelandii, a jak tu już jest (przemieszczając się między Pałacem Królewskim a rezydencją czarną taksówką londyńską, co widziałem na własne oczy), pilnuje głównie własnych interesów, co oznacza mozolne łupienie mizernej tongijskiej gospodarki. Na szczęście nie ma tu specjalnej nędzy, bo drugie tyle Tongijczyków mieszka poza Tonga co tutaj, a przesyłki pieniężne od rodzin stanowią główną pozycję w tongijskiej ekonomii – poza tym jedzenie wisi na drzewach i nawet nie trzeba specjalnie się zmęczyć, bo kokosy i banany prędzej czy później spadają na ziemię.

 

Trzeba zresztą lojalnie przyznać aktualnemu Suwerenowi (który nota bene z twarzy przypomina nieco pewnego Wybitnego Polskiego Monarchistę, co dowodziłoby, że istnieje jednak międzynarodowa rasa królewska), że jego ojciec, Jego Królewska Mość George Tupou IV (prywatnie: Taufa’ahau), gdy wyzionął ducha w szpitalu w Nowej Zelandii 11 września 2006 roku, nie zostawił swemu następcy (wówczas nazywającemu się skromnie Tupouto’a) specjalnie kwitnącego gospodarstwa: Król – jak wielu Tongijczyków wspomina – był poczciwcem odnotowanym przez Księgę Guinnessa jako najcięższy monarcha na świecie, ale chyba nie miał ręki do interesów. Tak np. jedna z głównych inwestycji, polegających na wyczarterowaniu na długi okres samolotu Boeing 757 skończyła się tym, że samolot został od razu uziemiony na lotnisku w Auckland jako niezdolny do latania, w wyniku czego przestała istnieć firma Royal Tongan Airlines. Król chciał też sprzedawać przynależne Królestwu pasma w przestrzeni kosmicznej, obywatelstwo państwa Tonga (pod pięknie brzmiącym mianem Tongan Protected Persons Passports Scheme), rejestrować zagraniczne statki (z których kilka zostało przyłapanych na wożeniu ładunków dla Al Kaidy), założyć kasyno w hotelu, zbudowanym ze wspólnikiem, którego akurat pilnie w jakichś celach poszukiwał Interpol, a także zbudować wielką fabrykę papierosów, celem eksportowania ich do Chin, tudzież uczynić z wyspy dochodowe składowisko odpadów nuklearnych. Żaden z tych pomysłów do końca nie udał się, choć częściowo jednak udały się, bo łącznie na nich kilkadziesiąt milionów (dolarów, a nie lokalnej waluty Pa’anga) zarobił główny doradca finansowy króla, noszący zupełnie nie-tongijsko brzmiące nazwisko Jesse Bogdonoff – który nie zdziwiłbym się, gdyby był jakoś spokrewniony z Panem Bagsikiem, przynajmniej w najszerszym znaczeniu pokrewieństwa. Zresztą jeśli już mowa o interesach na Tonga, to całkowicie przypadkiem spotkałem tu polskiego żeglarza, który interesuje się zakupem jakiejś wyspy, bez posiadania zresztą gotówki lecz mając kilka pomysłów. (Gdyby mnie rząd Tonga spytał to zaproponowałbym im wyprzedaż tego, czego mają tu naprawdę nadmiar, a mianowicie apostrofów we wszystkich nazwach i nazwiskach – pomysł chyba nie gorszy od reform gospodarczych JKM George’a IV).

Wracając do Koronacji (na którą zresztą wcale nie byłem zaproszony i w ogóle byłem na Tonga bez związku z ceremoniami królewskimi), to ostatnie dni przed wielkim wydarzeniem wypełnione były gorączkowym budowaniem, malowaniem, zdrapywaniem, polerowaniem, sadzeniem i czyszczeniem: z dnia na dzień odkrywałem nowe fontanny, stiuki, trawniki i łuki triumfalne w miejscach, gdzie ich jeszcze poprzedniego wieczora wcale nie było. Nuku’alofa stało się jedną wielką potiemkinowską wioską, nagle wypełnioną nowo-zelandzkimi policjantkami i australijskimi muzykantami wojskowymi, wypełniającymi być może lukę po żołnierzach tongijskich, z których około 40 obecnie służy w Iraku, jako część kontyngentu sił demokracji, stabilizacji i pokoju.

Wszystko to byłoby może mało warte zrelacjonowania w poważnym a niezależnym portalu publicystów, jakim jest Salon24 (choć nie wykluczam, że polscy Monarchiści Zachowawczy mogą być zainteresowani moim sprawozdaniem), gdyby nie sympatyczny fakt, że tuż przed samą koronacją odbyła się w Nuku’alofa prawdziwie istotna impreza, a mianowicie wybory Miss Tonga 2008. Impreza ta, w której – w odróżnieniu od samej koronacji – uczestniczyłem z zainteresowaniem i od początku do końca, była sponsorowana przez wszystkie liczące się tutejsze firmy, w wyniku czego także poszczególne Miss były sponsorowane, a zatem nosiły ciekawe tytuły takie jak „Miss Pacific Money Transfer”. Inna z kolei Miss nosiła intrygujący tytuł „Miss Dupincia 2008”, co nie jest jednak jakimś odległym śladem polskości na Tonga lecz wywodzi się chyba z nazwy tongijskiej miejscowości, całkowicie polinezyjskiej. Zamiast jednak odpowiadać na głupawe pytania o zainteresowania, pasje i plany (w stylu: interesują się filmem, chcą pomagać chorym dzieciom, zamierzają dużo podróżować by rozsławiać swój kraj), panny po prostu bardzo pięknie tańczyły, w sposób, który zainteresowałby zarówno Bronisława Malinowskiego jak i Margaret Mead. I wcale nie było tak, że zwyciężyła najcięższa, wbrew moim wcześniejszym przewidywaniom.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka