Na kilka dni przed spodziewanym zdymisjonowaniem przez sekretarza stanu, główny negocjator amerykański w toczących się aktualnie super-tajnych rozmowach z Koreą Północną na temat redukcji zapasów nuklearnych tego kraju, udziela sensacyjnego wywiadu tygodnikowi “Time”.
O tym, że główny negocjator William Waterdale nie cieszy się pełnym zaufaniem Prezydenta Busha, wróbelki w Waszyngtonie ćwierkały od dawna: Waterdale - zawodowy dyplomata – ma reputację polityka, zbliżonego do kręgów Partii Demokratycznej. Niemniej, znał się na sprawach koreańskich jak nikt inny w Departamencie Stanu i Prezydent postanowił go utrzymać w tej funkcji, ze względu na znaczenie sprawy dla bezpieczenstwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Ale do czasu... Waterdale wiedział, że na następną rundę już nie pojedzie i że lada dzień Prezydent ma ogłosić, że William Waterdale zostanie ambasadorem USA w Lesotho.
Waterdale ubiegł Prezydenta: w wywiadzie w „Time” ujawnił, że strategia negocjacyjna Prezydenta i jego bliskich współpracowników – zwłaszcza Pani Rice –jest fatalna, a motywowana głównie względami partyjno-politycznymi. Prezydentowi chodzi mianowicie o zamknięcie „dealu” jak najprędzej, by w ten sposób na swoje mizerne konto zaliczyć sukces dyplomatyczny, a pośrednio – wzmocnić kandydaturę Johna McCaina. Za wszelką cenę George Bush nie chciał przesuwać końca negocjacji na po wyborach, by nie wręczać w ten sposób Obamie, na wypadek zwycięstwa tego ostatniego, łatwej szansy na sukces – twierdzi Waterdale, jeszcze jako główny negocjator.
W chwilę po ogłoszeniu wywiadu, Prezydent zdymisjonował Waterdale’a i nakazał Departamentowi Sprawiedliwości analizę prawnych kroków, jakie można podjąć przeciwko „nielojalnemu” (jak powiedział Prezydent) dyplomacie. Partia Demokratyczna zatrzęsła się z oburzenia: oto uczciwy, szlachetny urzędnik państwowy stawia na szali całą swoją karierę, bo chodzi mu o interes Ameryki, a nie przejściowej administracji w Waszyngtonie. Wpływowe gazety liberalne – zwłaszcza New York Times i Washington Post – stawiają Waterdale’a jako wzór prawdziwego, „krytycznego” patriotyzmu. Waterdale w mgnieniu oka stał się idolem i ikoną liberałów – wzorcem dobrego obywatela, przykładnego urzędnika, prawdziwym „państwowcem”, uceieśniającym najpiękniejsze ideały amerykańskie. „Waterdale na Prezydenta, a przynajmniej na Wice!” – krzyczy blogosfera. Niektórzy sugerują impeachment Prezydenta, pryznajmniej symboliczny, bo kadencja i tak mu się kończy. „To zdrada stanu” – napisał lewicujący Los Angeles Times o Prezydencie.
„Chińczycy rządzą Białym Domem!” – oskarżają blogerzy na popularnym portalu niezależnych publicystów Lounge365. A czołowy publicysta i bloger polityczny, Boris Yankee pisze o największym kryzysie państwa amerykańskiego od czasu Wojny Secesyjnej – nie dlatego wszakże, że urzędujący negocjator ujawnił kulisy tworzenia polityki negocjacyjnej w super-delikatnej sprawie, ale dlatego, że to co ujawnił o rozmowach między Prezydentem a jego doradcami, oburza i gorszy go, Borisa Yankee, niepomiernie.
Ot, amerykańska specyfika, zwana tu czasem „American exceptionalism”. Tylko w Ameryce...
Inne tematy w dziale Polityka