“Nie uwierzę, mόj drogi, że lew jest jagnięciem / Nie uwierzę mόj drogi, że jagnię jest lwem” – pisał zapomniany już raczej Poeta (Ktόry? Symboliczna nagroda Srebrnego Barbura dla pierwszego blogera, ktόry prawidłowo wskaże nazwisko autora i tytuł poematu) – i podobnie jak podmiotowi lirycznemu owego wyznania, trudno mi jest uwierzyć, że Jarosław Kaczyński stał się oto politycznym jagnięciem, niosącym gałązkę oliwną i wymieniający z oponentami – układowcami, ogrągłostołowcami i ZOMO-wcami – wyłącznie znak pokoju. Pokόj zamiast wojny – to ładnie by brzmiało może na Bliskim Wschodzie, ale w ustach przywódcy opozycji brzmi wyjątkowo mało przekonywująco. W końcu opozycja jest po to, by rząd zwalczać, by ukazywać jego błędy i by na tle mizerii rządu tym piękniej błyszczały jej piόra.
Może ktoś powiedzieć – Prezesowi Kaczyńskiemu chodziło nie o treść ale wyłącznie o styl: dosyć inwektyw, dokuczania ludziom, małostkowych napaści. Jeśli tak, to autor owego wezwania do powszechnego pokoju politycznego jest wyjątkowo mało wiarygodny w tej roli. Znakiem rozpoznawczym Prezesa (poprzednio zaś Premiera) były przecież wypowiedzi ostre jak brzytwa, mocne jak rym Majakowskiego, bezlitosne jak proza Bronisława Wildsteina. Przechodząc na język poczciwej życzliwości, Jarosław Kaczyński nieuchronnie będzie postrzegany jako ktoś, kto odgrywa rolę, ktόra zupełnie doń nie pasuje – trochę jakby np. rolę Kordiana powierzyć Monice Olejnik - i wszyscy będą tym bardziej uważnie wpatrywać się, kiedy wreszcie zrzuci on z siebie tę uciążliwą maskę i rzuci paroma smacznymi insynuacjami. Ta trudna samo-kontrola stanie mu się – przepowiadam – ciężarem nie do uniesienia.
Ale zresztą gdyby nadludzkiem wysiłkiem woli i zjednoczonymi siłami wizażystόw i pijarowcόw taka maskarada mu się przez jakiś czas udawała – powstaje pytanie: po co? Wszak duża część elektoratu z radością owe walki PiS-u wspierała. Ci zaś, ktόrzy byli nimi zniesmaczeni, odrzucali wszak nie tyle styl i słowa, ile wyrażaną przez nie treść. Treść ta chyba się nie zmieni, no chyba że PiS przestanie być sobą. Ale czy wtedy taka transformacja partii tej per saldo się opłaci?
Weźmy przeprosiny pod adresem inteligencji. Jak słyszę w Salonie, niektórzy już spieszą odrzucać przeprosiny, inni zaś oponują, że odrzucający nie mają mandatu do odrzucania, bo do inteligencji się nie zaliczają. To – moim zdaniem – fałszywy trop dyskusji o apologii Kaczyńskiego. Wszak jakaś część inteligencji stała twardo za PiS-em właśnie wtedy, gdy partia ta formułowała swe najbardziej radykalne tezy programowe. Inteligencja, symbolizowana przez postaci Ryszarda Legutki, Zdzisława Krasnodębskiego i Andrzeja Zybertowicza, kochała hasła PiS-u; więcej, to przecież właśnie ta inteligencja dostarczała PiS-owi intelektualnej legitymizacji i rozmaitych uzasadnień, kreśląc teorie wielokątnych układόw itp. Nie ma więc powodu przepraszać inteligencji, bo jest to grupa ideowo bardzo zróżnicowana i ci co PiS-u nie lubili – odrzucali tę partię nie za styl ale za treść. Ta zaś – jak rozumiem – nie zmieniła się. A zatem – jedni tych przeprosin nie chcą, zaś inni ich nie przyjmą. I niech tak pozostanie.
W niedawnej Rzeczpospolitej pan profesor Ryszard Legutko odpowiada na pytanie, z którego wynika, że PiS przygotowuje na jesień zjazd inteligencji. Gotόw jestem na kartce spisać nazwiska najbardziej prominentnych uczestnikόw (w tym także prawdopodobnych członkόw Komisji Programowej, Organizacyjnej i Skrutacyjnej) – a także tych, którzy z całą pewnością w Zjeździe uczestniczyć nie będą. W czynie przedzjazdowym inteligenci pro-PiS-owscy wykonają zwiększoną liczbę esejόw, przyczynkόw i diagnoz analityczno-syntetycznych. Niewątpliwie ich oponenci odpowiedzą pięknym za nadobne. Jednym i drugim zaszczytny tytuł inteligenta będzie się po rόwni należał, bo status inteligenta jest kwestią wyrόżnikόw społeczno-edukacyjnych, a nie charakteru poglądόw.
Kokietowanie inteligencji przez PiS jest więc zabiegiem nie tylko niepotrzebnym ale i ośmieszającym tę partię, bo sugeruje niezbicie, że wpadła ona w łapy pijarowcόw: zjazd inteligencji (PiS-owskiej) jest rόwnie zabawny jak przepraszanie inteligencji (anty-PiSowskiej). Ja w każdym razie, nie żaden inteligent ale skromny wyrobnik słowa, parający się dla chleba uczeniem cudzych dzieci, żadnych przeprosin nie chcę; wolę by lew ryczał jak lew a nie kwilił jak jagnię.
Inne tematy w dziale Polityka