Gdy premier Donald Tusk zaproponował ogόlnonarodową debatę na temat eutanazji, nasz Ukochany Suweren Igor Janke, a z nim wielu innych wybitnych publicystόw zadeklarowało, że to temat zastępczy. No to – jako ten dobroduszny naiwniak, spijający z ust Premiera wszystko co z nich skapie – podejmuję ten temat zastępczy, opowiadając następującą prawdziwą historyjkę.
Znałem w Warszawie pewnego starszego pana, ktόrego – gdyby nie spora rόżnica wieku i atencja, z jaką Go traktowałem – nazwałbym swoim przyjacielem. Tak się jakoś złożyło, że mnie lubił, a ja Go nie tylko niezmiernie szanowałem, ale także bardzo i jakoś tak po ludzku lubiłem: za wielką inteligencję, godność, uczciwość, a także trochę staroświeckie poczucie humoru. Pan K. (niech takim tu pozostanie, a tych, ktόrzy Go rozpoznają, proszę o nierozgłaszanie Jego nazwiska w komentarzach; niech Mu ziemia nadali na zawsze lekką będzie) był znany w Warszawie, zwłaszcza w kręgach prawniczo-naukowych. Był znany także dlatego, że był arystokratą urodzonym niezmiernie wysoko, a arystokracja – klasa, do ktόrej Pan K. odnosił się zawsze z żartobliwym dystansem – pomaga jednak w pewnej, nazwijmy to, towarzyskiej widoczności.
Pan K. od czasu do czasu pisywał artykuły naukowe, a od pewnego czasu jego pasją stało się „prawo do dobrej śmierci”. Był za. Do tego stopnia, że często pozwalałem sobie na – głupi w sumie – żart, mówiąc po Jego kolejnych artykułach na ten temat: „Panie [tu imię], tylko bardzo proszę bez żadnych głupich pomysłόw” – na co Pan K. reagował rozbrajającym uśmiechem.
Mόj głupi żart okazał się tragicznie proroczy. Po śmierci Żony, bezdzietny Pan K. strasznie cierpiał, i to podwójnie: fizycznie i psychicznie, nie mogąc znieść samotności, obezwładniającego bόlu i przede wszystkim poczucia upokorzenia, wynikającego z rosnącej nieudolności fizycznej. Starał się, o ile wiem, znaleźć jakieś metody odejścia z godnością. Nie udało Mu się. Zakończył swe życie w sposób bardzo tragiczny.
I takie mam teraz pytanie do tych wszystkich, ktόrzy dumnie deklarują że są przeciw eutanazji, przeciw samej dyskusji na temat eutanazji, przeciw mamieniu społeczeństwa tematami zastępczymi. Do kogo należało życie Pana K., ateisty? I czy dobrym jest społeczeństwo, ktόre nie zostawia Panu K. innej metody podjęcia i zrealizowania swej finalnej decyzji, niż roztrzaskanie swego drobnego, umęczonego ciała o chodnik warszawskiej ulicy?
I tylko o jedno proszę: o nie szermowanie tu wizjami społeczeństwa, w ktόrym będzie zabijało się starych i nieprzydatnych. Takie argumenty marnie pasują do pytania: do kogo należało życie Pana K.?
Inne tematy w dziale Polityka