Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
6171
BLOG

Po wyborach

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 125

Kto te wybory wygra to już i tak wiadomo i żadne zaklęcia tego nie zmienią – natomiast przyszłość polskiej sceny politycznej w dużym stopniu zależy od tego, jak po wyborach będzie wyglądała główna partia opozycyjna, czyli PiS. Tojest główna niewiadoma polskiej polityki na najbliższe miesiące i lata, bowiem przewaga PO jest tak druzgocąca, a strategia Kaczyńskiego tak mało rokuje szans na skrócenie dystansu, jaki jego partię dzieli od Platformy – że opowieści, iż „wszystko jest jeszcze możliwe” można sobie spokojnie między bajki włożyć. Oczywiście zwolennicy PiS a może i SLD muszą mówić o szansach na zwycięstwo – częściowo w nadziei na magiczny efekt słów, a częściowo po to, by wzajemnie mobilizować się ogrzewającym serce optymizmem – ale chłodna analiza musi opierać się na tym pewniku (no, 99-procentowym „prawdopodobniku”), że zwycięzcą najbliższych wyborów parlamentarnych będzie PO.

(Paradoksalnie, bodziec w negowaniu tej pewności, mają zarówno działacze jak i przeciwnicy PO. Ci pierwsi – by nie dopuścić do demobilizacji swych zwolenników. Ci drudzy – ze względów oczywistych, przed chwilą wspomnianych. Ale to są, z obu stron, względy strategiczne, które obserwatora nie obowiązują).

Jeśli ktoś miał jeszcze co do tego wątpliwości, to ostatni weekend konwencyjny powinien je już całkowicie rozwiać. Przebieg i treść Konwencji PiS – a już osobliwie przemówienie Jarosława Kaczyńskiego – pokazują, że strategia lidera partii (czyli strategia partii) zorientowana jest na podgrzewanie ducha już przekonanych, a nie na otwieranie się na nowych i przyciąganie niezdecydowanych. To ostatnie wymagałoby bowiem dużo większego akcentu na treści umiarkowane i racjonalne (radykałów Kaczynski i tak ma przecież za sobą, więc jedyny dodatkowy kapitał mógłby zdobyć w centrum i wśród niezdecydowanych, a żelazny elektorat i tak mu to wybaczy), a tego w Konwencji zupełnie nie było. Proste hasła o wysługiwaniu się premiera obcym siłom i skandowanie „Jarosław!” mogą dać emocjonalną satysfakcję obecnym w Sali Kongresowej, która nie takie owacje już widziała, ale nie skłonią niezdecydowanych do życzliwego przyjrzenia się ofercie programowej PiS. Gdyby Kaczynski zaczął mówić bardziej językiem Pawła Kowala – człowieka uczciwego i rozsądnego, acz pozbawionego charyzmy i aparatu, a więc dwóch rzeczy raczej przydatnych w wyborach – to być może zacząłby nieco bardziej zagospodarowywać polityczne Centrum, zagrażając w ten sposób mało wyrazistej i mało ideowej Platformie. Ale jeśli ktoś miał nadzieje na takie przemeblowanie polskiej sceny politycznej – mówiąc w skrócie, na odtworzenie przez Kaczyńskiego jego strategii prezydenckiej, zanim sam ją wziął i zdezawuował – ten się w ostatni weekend zawiódł. Albo ucieszył – zależnie od przyjętej perspektywy.

Jak zgrabnie podsumował wyłaniający się z ostatniego weekendu kształt polskiej „sceny politycznej” orbitujący ornitolog Marek Migalski: Im więcej szaleństwa i fanatyzmu w PiS i im więcej bezideowości i eklektyczności w PO, tym szanse podmiotu o jasnym wolnorynkowym i konserwatywnym profilu większe” – i choć szanse podmiotu sondaże jak na razie wyceniły (jak podaje w tym samym wpisie ornitolog) na między 2,8 i 3 procent (co z drugiej strony nie jest chyba złe, bo waha się między przyrostem Produktu narodowego brutto w Niemczech w drugim kwartale a stopą bezrobocia w Szwajcarii), to jednak charakterystyka dwóch głównych partii jest, muszę przyznać,bardzo udatna.

Zresztą już pierwsze po-konwencyjne wystąpienia lidera PiS pokazały, w jakie lęki i obsesje chce trafiać. Oto na spotkaniu w Legionowie w niedzielę Kaczyński powiedział, jak relacjonuje za PAP portal wpolityce.pl a zatem medium nie naznaczone jeszcze chorobliwą nienawiścią do Prezesa:

"Musimy strzec tego, co jest w polskim ręku, bo są nawet takie obliczenia, które mówią: tak Polska jest dzisiaj zamożniejsza niż w 1989 r., znacznie zamożniejsza, już niedługo będzie dwa razy tyle, tylko że jak zapytać, co jest w rękach Polaków, to odpowiedź jest bardziej skomplikowana" - mówił.

Zastrzegł jednak, że nie opowiada się zupełnie przeciwko inwestycjom obcego kapitału w naszym kraju, ale jest przeciwko przejmowaniu dobrze funkcjonujących przedsiębiorstw.

"Nie możemy być narodem, który nic nie ma, nie możemy być państwem, które nic nie ma" - oświadczył szef PiS.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/13424-kaczynski-w-legionowie-musimy-strzec-tego-co-jest-w-polskim-reku-nie-mozemy-byc-narodem-ktory-nic-nie-ma

 

- a to oznacza, że jednym z tematów kampanii będzie zachowanie polskiego majątku w polskich rękach. Nie sadzę, by taki Program ekonomiczny, sprowadzający się do zawodzenia, że co z tego że Polska jest zamożniejsza skoro polski naród coraz mniej ma - miał w Polsce zbyt wielu wyznawców, w każdym razie w środowiskach które na razie nie są jeszcze elektoratem PiS, a na takich powinno dziś Kaczyńskiemu zależeć. Raczej przeważa przekonanie, że jeśli Polska będzie zamożniejsza to i narodowi coś z tego kapnie, a także, że w Polsce jest za mało a nie za dużo inwestycji zagranicznych, a inwestorów raczej nie przyciągnie się do deficytowej wytwórni kapci filcowych w Mszczanie Górnej. A generalnie: Kaczyńskiemu trudno będzie raczej wygrać na tematy ekonomiczne z rządem państwa, które jako jedno z nielicznych na świecie przeszło suchą stopą wielki kryzys finansowy i które zostało określone niedawno w „Economiście” jako „one of the fastest-growing EU economies”.http://www.economist.com/node/18928668. Dlatego już widać, jak kaprale PiS, w tym niezawodny Papkin-Wojciechowski, zaczynają tłumaczyć, dlaczego Kaczynski nie powinien stawać do debaty z Tuskiem, wskazując rozmaite preteksty i uzasadnienia, na czele których oczywiście figurują media, owładnięte – jak wiadomo – obsesyjną nienawiścią do Prezesa, no chyba że mieszczą się na wąskim marginesie, daleko od mainstreamu, jak Nasz Dziennik, Telewizja Trwam, Radio Maryja, Rzeczpospolita, Uważam Rze, Fakt i Gazeta Polska – czyli media dyskryminowane i niszczone, pozbawiane perfidnie przez mainstream czytelników, reklamodawców, papieru, fal radiowo-telewizyjnych i poczucia godności.

Ale pomijając te przedwyborcze harce, w sumie nieistotne bo – jak rzekłem na początku – wynik wyborów jest i tak przesądzony, i to nie z powodu fałszerstw wyborczych, choć oczywiście i takie tłumaczenia zostaną podane – naprawdę ciekawe pytanie dotyczy tego, jaka będzie opozycja po wyborach. I tu wiele zależy nie tylko od wewnętrznych trendów w największej partii opozycyjnej, ale także od kształtu koalicji rządowej, a w szczególności od tego, czy wejdzie do niej SLD. Jeśli nie – to PiS będzie musiał chyba przyjąć bardziej umiarkowaną strategię (wszystko jedno, po zmianie lidera lub nie) by zachować ‘zdolność koalicyjną” w opozycji. Wtedy PiS-SLD będzie w miarę efektywną opozycją punktującą Platformę za niedostateczną społeczną wrażliwość w polityce ekonomicznej i społecznej, zaś obie partie opozycyjne zachowają swe programowe tożsamości w sprawach światopoglądowych i zagranicznych (zwłaszcza w odniesieniu do polityki europejskiej). Warunkiem takiej współpracy będzie jednak kontrolowanie i moderowanie przez obie partie opozycyjne własnych ekstremistów. Jeśli jednak SLD wejdzie do wielkiej koalicji rządowej (co jest niewykluczone, ale na co się raczej nie zanosi i czego bym nie radził ani Platformie ani SLD), to PiS będzie faktycznie jedyną siłą opozycyjną, a w obliczu aideologicznego i pragmatycznego rządu, będzie spychana na pozycje coraz bardziej radykalne. To tylko utrwali wizerunek Platformy, patronującej de facto ponad-partyjnemu rządowi, jako „partii jedności narodowej”, co wcale dla polskiej demokracji wcale nie będzie dobre, bo przeniesie fundamentalne spory polityczne z przestrzenie międzypartyjnej na forum wewnątrz-partyjne – a zatem mniej widoczne i mniej poddające się kontroli społecznej.

Dla Polski najlepsza jest partia u władzy o wyrazistym obliczu, ale moderowana przez rządowego koalicjanta – obie dyscyplinowane przez realną perspektywą przegrania wyborów, i mocna a rozsądna opozycja, której uczestnicy gotowi są czasem zawierać pragmatyczne sojusze dla przyciśnięcia rządowej koalicji do ściany. Czy taka konfiguracja wyłoni się z najbliższych wyborów? Pytanie nie jest retoryczne, bo (tu zdziwią się Państwo) – sam nie wiem!

 

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka