Wojciech Sumlinski Wojciech Sumlinski
4718
BLOG

Właśnie poznaliśmy następcę Kaczyńskiego

Wojciech Sumlinski Wojciech Sumlinski PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 303

Jak to możliwe, że mająca tak dobre notowania i tak powszechnie chwalona premier Beata Szydło musiała odejść ze stanowiska? Odpowiedź na to pytanie – jak to możliwe? – znalazłem w najbliższym, bo w rodzinnym otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego – jednemu z ostatnich polityków, którym wciąz jeszcze ufam (to naprawdę nieliczna grupka, do ktorej zaliczyłłbym jeszcze m.in. ojca nowego premiera - Kornela Morawieckiego) - oraz osób dbających o wizerunek PiS w zakresie PR i jest to odpowiedź, której niektórzy się domyślali, ale zarazem odpowiedź, która dla niektórych będzie trudna do przyjęcia: Jarosław Kaczyński szukał swojego następcy i właśnie takiego znalazł. 
Dla nikogo, kto wie to i owo o PiS nie powinno być tajemnicą, że nie jest to monolit. Jest frakcja skupiona wokół Antoniego Macierewicza wspieranego przez media Tomasza Sakiewicza, ale jest też frakcja skupiona wokół senatora Grzegorza Biereckiego i kontrolowanych przez niego mediów (senatora tymczasowo wyciszonego, ale w swoim czasie „rozprowadzanego” w wewnętrznym konkursie PiS przez Janusza Wojciechowskiego, Ryszarda Czarneckiego i Zbigniewa Ziobrę na kandydata na prezydenta RP, który to konkurs ostatecznie Kaczyński rozgonił na cztery wiatry i sam namaścił swojego kandydata na prezydenta - Andrzeja Dudę), jest wreszcie stary „Zakon PC” i kilka innych grup, a każda z nich mająca swoje – wielkie – ambicje i mocarstwowe plany na schedę po Kaczyńskim. Prawda jest taka, że gdyby dziś zabrakło Jarosława Kaczyńskiego, jutro PiS rozsypałby się jak domek z kart, rozpadając na kilka ugrupowań, nie tyle ze sobą współpracujących, co walczących o władzę po odchodzącym „królu”. Innymi słowy: nie ma obecnego prezesa PiS – to nie ma PiS i Jarosław Kaczyński wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny. W tym kontekście fakt, że Kaczyński zdecydował się na usunięcie ze stanowiska panią premier Beatę Szydło – dajmy sobie spokój z bajkami o jej rezygnacji na własną prośbę, bo w te nie wierzą nawet dzieci – w połączeniu z decyzją o desygnowaniu na to stanowisko nie siebie, lecz Mateusza Morawieckiego, to w opinii moich rozmówców - którym nie mam powodu nie wierzyć – składowa i tej wiedzy i przekonania, że sam już niedługo będzie w stanie „łączyć” wszystkie te grupy i podgrupy tworzące Prawo i Sprawiedliwość. Mając świadomość, że Beata Szydło, przy całym szacunku dla odchodzącej pani premier, nie ma dość sił, charyzmy i generalnie rzecz biorąc żadnych szans, by spełnić tę rolę, on zaś sam nie ma dość zdrowia, by jeszcze raz „pociągnąć ten wózek”, postawił na kogo postawił, czyli na człowieka spoza wszystkich tych tylko pozornie życzliwych sobie frakcji składających się na PiS. I to cała tajemnica nominacji dla Mateusza Morawieckiego, która nie ukontentowała żadnego z liderów wymienionych (i niewymienionych) grup, a na dodatek nie ukontentowała również prezydenta Andrzeja Dudy – co było widoczne przy „pożegnaniu” premier Szydło i „powitaniu” premiera Morawieckiego - który to właśnie siebie widział, jako przynajmniej częściowego „spadkobiercę” po Kaczyńskim i na to właśnie w ostatnim czasie „grał’.
Co zatem oznacza ten odważny ale ryzykowny manewr Jarosława Kaczyńskiego?
Przede wszystkim to, że na naszych oczach właśnie kończy się pewna epoka. Jarosław Kaczyński objął kurs na odejście, ale, rzecz jasna, będzie to długi marsz - przynajmniej tak długi, jak długa będzie droga potrzebna do wzmocnienia Mateusza Morawieckiego, któremu nie będzie teraz łatwo. I to na dziś właściwie jedyny pewnik odnośnie nowego premiera, który w PiS „uwieszony” jest tylko na Kaczyńskim i który na swojej drodze spotka wielu jawnych wrogów, ale jeszcze więcej fałszywych przyjaciół, poklepujących teraz po plecach, ale nie przepuszczających żadnej, najmniejszej nawet okazji, by wbić nóż w plecy (znam doskonale ten mechanizm), jeśli tylko nadarzy się sposobność, by osłabić jego pozycję. Dlatego osobiście ze wszystkich sił popieram nowego premiera, wierząc w mądrość wyboru Jarosława Kaczyńskiego i także w to, że tam, gdzie coś się kończy, zawsze zarazem coś się zaczyna. Wierzę, że w tym przypadku - będzie to coś dobrego. 
Wojciech Sumliński
sumlinski.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka