olgerd olgerd
377
BLOG

Jak sobie poprawić samopoczucie w komunikacji miejskiej

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Rude są często piękne i wredne. Ta była wredna i brzydka, tak więc trafiła mi się taka pół na pół. Za to wredna była na sto procent. Zresztą jaka inna zostałaby kontrolerką biletów w autobusie, jeśli nie wredna? Innych, jak wrednych, tam chyba nie zatrudniają?!

Oglądała mój bilet, a ja widziałem już nadciągające czarne chmury.

- Ten bilet jest dwa razy skasowany! - powiedziała twardo, głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Niemożliwe? - zdumiałem się. Gdyby mi powiedziano, że pod Olkuszem wylądował niezidentyfikowany statek kosmiczny i przedstawiciele obcych chcą się spotkać z delegacją rady miasta, byłbym mniej zdziwiony.

- Niech pan patrzy, tu widać jedno odbicie, a tu drugie.

Uderzyłem się dłonią w czoło. W powszechnie przyjętym u homo sapiens niewerbalnym kodzie porozumiewawczym taki gest oznacza, że coś sobie przypomnieliśmy.

- Już wiem! Kiedy wkładałem bilet do kasownika, jakoś nie chciał wejść do otworu, wyginał się. Kilka razy go wkładałem. Pewnie kasownik go z tego powodu dwa razy skasował…

Nie wierzyła mi. Jej oczy pozostawały surowe, bezwzględne. Takie oczy miała Mariutka,  radziecka snajperka z filmu „Czterdziesty pierwszy”, która przespała się z białogwardzistą, ale gdy ten, jak to facet, po wszystkim chciał uciec, nie zawahała się i położyła go jednym strzałem.

- Nie. To jest starszy datownik. Skasował pan drugi raz stary bilet. - uparła się.

Na upartą, rudą, wredną babę, nie ma sposobu. Możesz tłumaczyć, możesz pokazywać dowody swojej niewinności, które, w normalnych warunkach, pozwoliłyby ci wyjść na wolność z carskich kazamatów czy katowni Gestapo, ale na rudą babę, która sprawdza bilety w autobusach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Olkuszu, nie ma mocnych.

Zamilkłem. Pasażerowie patrzyli na mnie z nieskrywanym poczuciem satysfakcji. Ci bardziej empatyczni wpatrywali się tępym wzrokiem w deszczowy krajobraz za szybami.

- Niestety, będzie kara. Proszę dowód osobisty.  Zapłaci pan 75 zł teraz czy mam wypisać mandat za 100 złotych, który uiści pan na poczcie? – zaproponowała.

Jakbym miał wybór między rozstrzelaniem a powieszeniem.

- Nie, wolę teraz zapłacić…

Niewątpliwie triumfowała, ale wciąż było jej mało. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

- Niech mi pan powie, bo mnie to ciekawi. Ma pan pieniądze, a jednak chciał pan jechać na starym bilecie? Opłacało się?

Uniosłem brwi.

- Sugeruje pani, że chciałem oszukać Miejskie Przedsiębiorstwo  Komunikacji? – spytałem bezgranicznie oburzony. No, proszę Państwa, takie podejrzenie dotknęło mnie do żywego!

- Nie rozumiem tego…. – kontynuowała nie zrażona moim zaprzeczeniem. Miała, jak się okazało, własne przemyślenia na temat gapowiczów, które były równie głębokie jak bieżnik w oponach naszego autobusu.

- Takich jak pan łapię codziennie. I często się tak tłumaczycie. Ale to przecież bez sensu!  Macie pieniądze, a chcecie…

Szukała słowa.

- Oszukać? - podsunąłem.

- No, kombinujecie, żeby tylko nie zapłacić za bilet. A jak już was złapię, to wymyślacie historie, że się mózg lasuje. Błagacie na kolanach, żeby wam darować. No, niech mi pan to wyjaśni.

Pokiwałem przecząco głową.

- Dobrze, wytłumaczę to pani. Chodzi o emocje. Wie pani, o ten dreszczyk, który czujemy na plecach, gdy jedziemy bez ważnego biletu. Nie każdy zdecyduje się na skok ze spadochronem, czy bez spadochronu, albo na ekstremalną jazdę na nartach po jakichś przepaściach. Jazda bez biletu aż tak niebezpieczna nie jest – jeszcze nikt nie zginął - a przecież dostarcza niemal tyle samo emocji. Możemy się w ten sposób sprawdzić. Czujemy się znów młodzi i dzielni, i tacy męscy. Możemy jeszcze raz zaimponować swoim żonom, choć te już dawno postawiły na nas krzyżyk. Czym ja mogę zaimponować swojej kobiecie? No czym? Tym, że własnoręcznie wypisałem zapotrzebowanie na papier kancelaryjny na przyszły rok?!

Patrzyła na mnie jak na wariata, którym w istocie byłem.

Brnąłem dalej.

- Pani nie ma takich pragnień? Nie nęci pani niebezpieczeństwo? Nie marzy pani, żeby zrobić coś nielegalnego? Niech pani pomyśli o czymś, co panią wyrwie z marazmu codzienności, z płycizny ambicji! Może znów pani poczuje własną wartość?! Niech pani nie boi się marzyć! Proszę tylko spróbować zrobić coś takiego, na co normalnie, jako osoba praworządna, nigdy by się pani nie zdecydowała. Nie wiem, na przykład proszę posadzić w ogródku mak lub konopie indyjskie. Albo niech pani jeździ samochodem bez aktualnych badań technicznych...

Rozkręcałem się.

- Nie wierzę, że nie ma w pani tego apetytu na stres, na zagrożenie? Toż to niezwykły stymulator! Aż się chce żyć, gdy człowiek przejdzie przez jezdnię na czerwonym świetle, albo nielegalnie, bez pozwolenia gminy, postawi koło domu murowaną przybudówkę. Wiadomo, z taką przybudówką ryzyko, a co za tym idzie i stres są ogromne, bo nie tylko urząd może wykryć naszą samowolę budowlaną, ale uważać musimy także na sąsiadów. Na sąsiadach można polegać. Oni chętnie doniosą do nadzoru budowlanego, co żeśmy nabroili. Albo niech pani wywiezie śmieci do lasu. Teraz leśnicy strasznie gonią ludzi po kniejach. Patrolują lasy jak oszalali, zaglądają do każdego zakamarka, montują kamery na drzewach. Strach pójść na grzyby! Kiedyś byle kto mógł wywieźć do lasu śmieci, teraz to jest wyzwanie dla odważnych, takich, którzy rzeczywiście lubią poczuć adrenalinę. I co, przekonałem panią? Powiem pani zupełnie prywatnie - : kiedyś też się obawiałem to zrobić. Oj, długo mi zeszło, nim się zdecydowałem. Ale kiedy było już bardzo źle, bo pomiatała mną żona i dzieci, a sąsiedzi się ze mnie podśmiewali, że niby taki niedorobiony jestem, to w końcu nie wytrzymałem. A teraz?! Pełen szacunek! Kapelusze z głów. Żona mi śniadanie do łóżka podaje. Dzieci się lepiej uczą. A syn, moja największa pociecha, zbił w szkole szybę i kilka razy poszedł na wagary! Zuch chłopak! Po zrobieniu czegoś niezgodnego z przepisami człowiek czuje się prawdziwie wolny. Aż chce się żyć! Uwielbiam zapach nielegalnego czynu o poranku…

Rozdziawiła buzię i patrzyła na mnie, jakbym się z haka holowniczego urwał.

Następnie, już bez zbędnych ceregieli, wypisała mi mandat i zainkasowała kasę. Ale ziarno niepewności zostało zasiane. Teraz pozostało poczekać.

Siedziałem potem spokojny, a ona co jakiś czas, mimo że była zajęta sprawdzaniem biletów, znajdowała czas, by na mnie rzucać zaniepokojone spojrzenia.

Na końcowym przystanku, przechodząc koło niej, szepnąłem jej do ucha.

- Niech się pani zdecyduje… Nie pożałuje pani! Polecam zakłócanie ciszy nocnej! ...Albo niech się pani wybierze do baru mlecznego i poodkręca nakrętki w solniczkach… Satysfakcja gwarantowana!

Ogarnął mnie cudowny nastrój. Wyszedłem z autobusu w lepszym humorze niż byłem wtedy, gdy do niego wsiadałem.  

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości