olgerd olgerd
470
BLOG

Byłem niewdzięcznym bydlakiem

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Daję słowo: pierwszy raz widziałem tę kobietę. Ile mogła mieć lat? A bo ja wiem?! Wyglądała na osiemdziesiąt, albo i na sto. W pewnym wieku wygląda się już na każdy wiek, to znaczy na ogół powyżej swych rzeczywistych lat. Uśmiechała się. Siwych włosów związanych w kucyk nie skrywał moherowy beret, co, nie ukrywam, uspokoiło moją czujność.

- Wy jesteście Krzysiek? - zapytała, patrząc na mnie z żywym zainteresowaniem.

Nie zdążyłem zaprzeczyć. Rozejrzałem się - byłem sam. Ale ona dalej mówiła w liczbie mnogiej.

- Jak mi Bóg miły, Krzysiek! Pamiętam was, jak przychodziliście do mojego Andrzejka…

Moja mina powinna była jej uprzytomnić, że wypadałoby się upewnić, nim się komuś coś zarzuci.

- No, chodziliście razem z moim synem do szkoły...

Na takie myślenie mówią „życzeniowe”.

- Gdzie? Do „Trójki”? - spytałem, bo z jednym Andrzejem chodziłem, w Olkuszu, do „Trójki”, ale przecież to nie mogła być mama tego Andrzeja, bo tamta była nauczycielką wychowania fizycznego, a ta kobieta wyglądała na taką, która ostatni przewrót w przód zrobiła w połowie XIX wieku.

- Jakiej „Trójki”? - zawahała się. - Tu, do Bolesławia żeście chodzili…

Byłem w domu, znaczy, już wiedziałem, że mnie z kimś pomyliła.

„Trzeba jej to grzecznie przekazać. Ale zaraz, zaraz, czy ona nie jest ciut za wiekowa jak na matkę kogoś w moim wieku?” - uprzytomniłem sobie.

- A z którego syn jest rocznika? - spytałem.

- Co? - niedosłyszała.

Wzmocniłem natężenie dźwięku.

- Kiedy się Andrzej urodził?

- Jak to kiedy, w tym samym roku, co ty! - odparła.

Boże, słyszysz i nie grzmisz! Uniosłem oczy ku niebiosom, ale Jego, jak zwykle, nie było na posterunku.

- Z którego rocznika jest syn? - wrzasnąłem.

Spłoszone stado wróbli zerwało się z pobliskiej brzózki.

- No, z pięćdziesiątego trzeciego.

Na moment stałem się zwolennikiem eutanazji. Jak w ogóle ona mogła pomyśleć, że ja chodziłem do szkoły z kimś, kto ma już prawie 60 lat; z kimś, kto urodził się w tym samym roku, w którym zmarł Stalin; z kimś, kto być może miał jeszcze okazję widzieć polujące tyranozaury?!

- Wie pani co, nawet nie chce mi się tego tłumaczyć! - powiedziałem w stylu Bogusia Lindy. - Ja nie mogłem chodzić z pani synem do szkoły, bo nie jestem taki stary! - walnąłem. - Jestem z sześćdziesiątego ósmego! Mam piętnaście lat mniej od pani syna!  

Zmrużyła oczy.

- E tam, gadanie… Wyglądacie jak mój Andrzejek.

I bądź tu, człowieku, miły dla starszych!

Kobieta jeszcze raz rzuciła na mnie okiem, a potem jej wzrok zatrzymał się na budynku przedszkola, którego bryła pomalowana żółcią habsburską znajdowała się za moimi plecami.

- Wnuka do przedszkola przyprowadziliście? - spytała.

Wzruszyłem ramionami, co było najbardziej sensownym zachowaniem w tej sytuacji. 

- Zdrowia wam życzę, dobra kobieto - mruknąłem urażony i poszedłem swoją drogą.

Ale właściwie to uciekałem. Czułem na plecach jej ciężki wzrok. Czułem, że dla niej jestem Krzyśkiem. Czułem wstyd za tego Krzyśka, który jej nie poznał. Byłem niewdzięcznym bydlakiem. Nic tego nie mogło zmienić.  

 

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości