olgerd olgerd
1193
BLOG

Długo dawałem robić z siebie idiotę

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Długo dawałem robić z siebie idiotę. Oni dzwonili, a ja udawałem, że jestem zainteresowany, bo, tak mi się zdawało, na tym miała polegać ta gra. Tyle tylko, że oni się zmieniali, a ja wciąż byłem ten sam: zagubiony, zdeprymowany, skonsternowany, otumaniony, w końcu godzący się na wszystko, co tylko mi – ostatniej ofermie - oferowali. A oferowali mało, dużo mniej niż mogłem oczekiwać po latach współpracy. Ale na tym to polega, że współpraca jest z mojej strony, bo ta druga strona tylko korzysta, to jest zgarnia kasę. Aż w końcu nie wytrzymałem.

 

Brzęk tłuczonego szkła. Kto mnie zna, ten wie, że w ten sposób moja komórka sygnalizuje połączenie:

- Dzień dobry. Czy rozmawiam z osobą decydującą w firmie o telefonie...?

- Tak. Decyduję w tej firmie o wszystkim: o telefonach, o papierze do drukarki i toaletowym do ubikacji – potwierdziłem skwapliwie.

Twardy był ten mój rozmówca, bo jakby nigdy nic ciągnął wyuczoną na blachę pieśń:

- Mam dla Państwa firmy nową ofertę na telefon...

- Proszę konkrety, młody człowieku, nie mam czasu na pogaduszki. Zaraz mam rozmowy biznesowe z przedstawicielami firmy z Singapuru. Koszyk zamówień może sięgnąć 300 miliardów dolarów, albo i więcej.

Ciągle nie miękł; muszę przyznać, zaczynał mi imponować. Kto wie, może takich rozmów odbył już tysiące, więc go te miliardy ani grzały, ani ziębiły? 

- Muszę pana uprzedzić, że nasza rozmowa będzie nagrywana... – zastrzegł.

- A pan z jakiej wytwórni? Virgin, Capitol, czy jakieś krajowe wydawnictwo?

- Pan chyba mnie źle zrozumiał...?

- Nie, ja bardzo dobrze rozumieć po polski. Nie byłem chory, gdy w podstawówce mieliśmy czytanie ze zrozumieniem. Powiedział pan, że mnie będzie nagrywał. A kto nagrywa? Nagrywają studia nagrań! Chyba się nie mylę?!

- Ale nasza oferta dotyczy nowego telefonu, a nie nagrań! – zastrzegł.

- Żadnego „ale”! Już ja was dobrze znam. Kolega kiedyś zaśpiewał wam głupią piosenkę, a potem wrzuciliście tę jego piosenkę na Youtuba. Filmik miał dwa miliony odsłon. Dwa miliony ludzi jest teraz przekonanych, że on jest idiotą. Pan wie, jakie to są straty moralne?!

- Proszę pana...

- I pewnie nowy numer mi chcecie wcisnąć?!

- Tak, proszę pana, nasza oferta dotyczy...

Nie czekałem na więcej.

- Tak, teraz to „proszę pana”! Wystarczy - słyszy pan? - wystarczy tego dobrego. Żadnych nowych telefonów! Z nimi jest jak z kościołami. Mam ich już tyle, że jak któryś zaczyna dzwonić, to mija pół godziny, nim się zorientuję, który dzwoni. Gdybym je położył jeden na drugim, to sięgnęłyby iglicy Pałacu Kultury i Nauki. Gdybym zaś odzyskał ze styków w moich komórkach złoto, srebro i miedź, to ceny na giełdzie londyńskiej spadłyby do najniższego poziomu od 2008 roku. Nie chcę już żadnej więcej oferty nowego telefonu, ani nowego numeru. Słyszy pan? Żadnej! Nic! Zero nowych ofert! Nothing! A jeśli jakimś cudem zapis tej rozmowy pojawi się na Youtubie czy gdziekolwiek w Internecie, to puszczę was wszystkich w pomarańczowych skarpetkach.

I rozłączyłem się.

Kilka dni spokoju nie uśpiło mojej czujności.

- Halo, czy rozmawiam z osobą...

- Halo, halo, kto mówi? Nic nie słyszę... – głosem dziewięćdziesięcioletniej kobiety krzyczałem do mojej Noki, jakbym chciał porozmawiać z operatorem nie za pomocą telefonu, ale tak zwyczajnie, za pomocą rozchodzących się fal głosowych.

- Dzień dobry, jestem przedstawicielem... Czy rozmawiam z osobą....

- Kto dzwoni? – gderałem. – Jacuś? Ty dzwonisz do mnie, Jacusiu? Po co dzwonisz, zamiast przyjść? Wiesz, że ja nic nie słyszę... Gdzie ja mam okulary, psiakrew... No, przecież pamiętam, jak je kładłam na stoliku, obok protezy... Skaranie boskie...

- Boże... – wyrwało się operatorowi.

- Jacuś? Słoneczko moje... Nie widziałeś moich okularów? Czuję się bez nich jak bez ręki. I jak ja teraz obejrzę „Modę na sukces”?! Podobno Stephania Forrester ma umrzeć... Nie mogę tego przegapić! Matko Boska, czy już się nie zaczęło? Co ja mam w ręku? To chyba pilot... Wcisnę jedynkę...

Jak powiedziałem, tak zrobiłem.

Teraz miałem dzień spokoju.

- Dzień dobry. Czy rozmawiam z osobą decydującą w firmie o telefonie? – tym razem to był głos młodej kobiety.

- Halo, bardzo panią ... źle... bardzo chyba słyszę... ha... hallo... kto mówi...?

Modulowałem głos i przerywałem tok swojej wypowiedzi, jakbym rozmawiał via Nowa Zelandia albo Antyle Holenderskie.

- Ale kto...? Jadę... autem... w górach... zasięg szlag trafia... co chwila... nie mogę... ostre zakręty... przepaści... Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!

Rozłączyłem się.

Całe trzy dni wierzyli, że zginąłem. A czwartego dnia:

- Dzień dobry. Czy rozmawiam z osobą decydującą w firmie o telefonie...?   

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości