olgerd olgerd
531
BLOG

Nie wiem, kim są i nawet boję się pomyśleć, kim mogą być

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Nie wiem, kim są i nawet boję się pomyśleć, kim mogą być i kogo reprezentować. Po prostu pewnego dnia zadzwonili i powiedzieli:

- Obserwujemy pana?

Zamarłem.

- Co robicie? - zapytałem, bo nie wierzyłem własnym uszom. Byłem tym bardziej zaskoczony, że dopiero co czyściłem uszy z woskowiny.

- Dobrze pan usłyszał, co robimy. Nie musimy mówić ponownie, co robimy!

Mimo to wciąż nie wierzyłem.

- A po co mnie obserwujecie? - zapytałem, żeby mieć trochę czasu na pomyślenie i podjęcie jakichś stanowczych kroków. Trzymając telefon przy uchu jednocześnie drugą dłonią przygładzałem sterczące na potylicy włosy i nerwowo się rozglądałem. Ale wiecie, pluskiew tak na pierwszy rzut oka nie widać...

- Nieważne, mamy swoje powody - powiedzieli.

- Jakie są te powody?

- Bezpieczeństwo!

- Państwa? - zapytałem.

- Niech pan sobie nie schlebia! – zadrwił głos - Chodzi o pana bezpieczeństwo.

Nic nie odpowiedziałem, bo kompletnie zgłupiałem.

- Jestem w niebezpieczeństwie? Jak duże jest to niebezpieczeństwo? – zapytałem zlękniony.

- Duże, ale nie potrafię oszacować jak duże... Zresztą jak niby miałbym je oszacować, w procentach? – zastanawiał się.

- Może w promilach będzie łatwiej? – zasugerowałem.

Sam w tym czasie nalałem sobie 25 gram specyfiku wzmacniającego odporność organizmu na stres. Jednak moje ostatnie pytanie pozostało bez odpowiedzi. Być może zostało zlekceważone, albo uznane za pytanie retoryczne. Zapytałem więc ja.

- Kim wy jesteście?

 - Wie pan kim jesteśmy – wyjaśnił nic nie wyjaśniając głos w słuchawce.

- Właśnie, że nie wiem! – odparłem.

Powoli zaczynałem mieć dość tej rozmowy i tonu głosu w słuchawce. Kolejne 25 gram weszło we mnie jak w ściółkę leśną o wilgotności poniżej 8 procent. A ponieważ dobrze weszło, to powtórzyłem i wprowadziłem do organizmu kolejną dawkę specyfiku.

- Nieważne, ważne, że my wszystko o panu wiemy – powiedział.

- Taaa - zaśmiałem się, bo już mi było do śmiechu. - A co niby wiecie? - zadrwiłem.

I powiedział mi takie rzeczy, że mi zimno zrobiło, ale wnet gorąco.

Faktycznie, wiedzieli o mnie wszystko: że przedszkolu wyjąłem z akwarium welonkę i spuściłem w ubikacji, w podstawówce wybiłem szybę w szatni, a w liceum całowałem się i obściskiwałem, a nawet przespałem z... no, nieważne z kim, ta pani piastuje obecnie wysokie stanowisko, ma dzieci, a może nawet wnuki?

- Ale zaraz, zaraz, wciąż nie wiem, kto mi zagraża! - wydusiłem z siebie.

(Nie muszę powtarzać, że co rusz wzmacniałem żywotne siły organizmu o kolejne 25- gramowe dawki specyfiku).

- Właśnie, zagadał mnie pan i zapomniałem powiedzieć – on na to. – Powiem tak: ma pan wrogów i to potężnych...

Liczyłem na więcej szczegółów.

- Kim są moi wrogowie? – zapytałem ciut już melancholijnym głosem. - Poza tymi kilkoma, których znam z imienia i nazwiska, ale oni potężni nie są , więc pewnie nie o nich chodzi...

- Nie, nie o nich mówię. Chodzi o pana czytelników....

Zbaraniałem, zniedźwiedziałem, spsiałem i skociłem się.

- Co mi pan za bzdury opowiada?! – krzyknąłem. Wtedy pomyślałem, że stałem się obiektem czyjegoś bardzo głupiego żartu. – Czy to żart?! Jeśli to żart, to...

Nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, jeśli to był żart. Na wszelki wypadek łyknąłem następne 25 gram. Pomogło. 

- Nie, nie zwykłem żartować. A pana czytelnicy, niech pan sobie wyobrazi, to nie są jacyś zwykli czytelnicy, tylko inteligentni czytelnicy. I oni, ci inteligentni czytelnicy, mają już dość robienia sobie z nich żartów. Bo to pan sobie z nich stroi żarty i zmyśla te wszystkie niestworzone historie. Proszę przyznać, że pan te wszystkie niestworzone historie wymyśla! Jeśli pan tego nie zrobi...

Wszedłem mu w słowo, bo postanowiłem podjąć tę grę.

- No, co mi zrobicie, jeśli nie przyznam?! Co, co?! Wiecie co mi możecie zrobić?! – tym razem to ja zapytałem retorycznie. I od razu sam sobie odpowiedziałem: – Możecie mi zrobić szalik na drutach...

W moim przekonaniu to było bardzo śmieszne. Ryczałem więc ze śmiechu. On się nie śmiał. Zwyczajnie zamilkł.

- Będzie pan narażony na straszliwe niebezpieczeństwo! – ostrzegł.

Ciągle się śmiałem. Już nie kuliłem się w kącie okopu, ale po nałożeniu bagnetu na broń wychodziłem z dziury, by zaatakować wroga twarzą w twarz.

- Co mi zrobią moi czytelnicy? Podrzucą zdechłą rybę? Doniosą na mnie do Skarbówki? Napiszą na drzwiach domu „Kłamczuch”?

- Gorzej, znacznie gorzej, przestaną pana czytać! – powiedział zimnym, stalowym głosem, którego ostrze wbiło mi się prosto w serce.

Tak, to było zagrożenie realne, którego mogłem się obawiać.

- Już mnie prawie nie czytają – ja mu na to. – Chciałbym mieć każdorazowo choć tyle wejść, co Mont Everest.

- Ja w każdym bądź razie pana ostrzegam, żeby przestał pan sobie robić jaja. Oczywiście nie muszę mówić, że nasza rozmowa jest poufna i ani słowo z niej...

- Oczywiście, to się rozumie samo przez się! – zapewniłem jadowicie słodkim głosem. Chyba nawet słyszał moje tłuczenie się pięścią w pierś na potwierdzenie, że nikomu, ale to nikomu nie wyjawię treści naszej rozmowy.

Wówczas to zorientowałem się, że ktoś mi wypił resztę wódki. A może sam ją wypiłem...? Któż to wie?! To są dopiero zastanawiające zjawiska, których nie da się racjonalnie wyjaśnić. Jeszcze przed chwilą było pół butelki, a tu w momencie butelka stała się pusta, a ja w tym czasie może dwa, góra trzy maleńkie kielonki wychyliłem, tak dla kurażu, więc to raczej nie mogła być moja wina.... „Bez dwóch zdań, ktoś mnie ubiegł” - uznałem.  

- Trzymam pana za słowo! – ostrzegł. – Jeśli jednak...

Nie pozwoliłem mu skończyć. „Będzie mi tu kończył, cwaniak jeden z miodem w uszach!” – myślałem.  

- Tak jest, morda na klucz, ani słówka, słóweczka, szeptu... – przyrzekałem tłumiąc śmiech.

Chyba mi uwierzył.

 

 

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości