Wysoki, solidnie zbudowany, z okazałym podgardlem świadczącym o kulinarnym rozpasaniu. Powinienem go nie rozpoznać, ale rozpoznałem. On też mnie rozpoznał, choć tez nie powinien. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Obecnie ten gest już nic nie znaczy, najwięksi wrogowie ściskają sobie dłonie i uśmiechają się do siebie, jakby się kochali. Wrogość okazuje się słowami, najlepiej na piśmie, w internetowym komentarzu lub w donosie.
Nie widziałem go kilkanaście lat…. Co ja mówię, będzie ze trzydzieści. Zapomniałem o nim, bo to naturalne, że się zapomina o kimś, kogo się nie lubiło.
Ale niechęć wyparowała. Głupia sprawa. Bardzo chciałem go dalej nie lubić, ale się nie dało; gorzej, budził całkiem sympatyczne wspomnienia. I co z tego, że zdarzało nam się kłócić, wyzywać i wymierzać sobie razy, skoro działo się to w młodości: mojej i jego. Młodość nie wróci, wracają tylko wspomnienia i kłopoty. Właśnie: kłopoty. Miałem kłopot (kto ich nie ma, niech się lepiej nie chwali) – z pamięcią. Nie pamiętałem jego imienia… Mariusz, Marek… On moje pamiętał, ale taki już mój los, przerażający, wszyscy pamiętają moje koślawe i podejrzane imię.
- Nie wyjechałeś z Olkusza?! –bardziej był zdziwiony, niż pytał.
- Jak widać na załączonym obrazku… - rozłożyłem ręce.
- Myślałem, że wyjechałeś gdzieś dalej… - jakby przygasł.
- Jakoś nie…
- A co cię tu trzyma? – dopytywał.
- Przyciąganie ziemskie!
Zrobił głupią minę; ja pewnie miałem taką samą.
- Pamiętasz jak ci język przymarzł do trzepaka? – prychnął śmiechem.
„Chyba mnie sobie ustawia?” – pomyślałem. Pamiętałem to zdarzenie, trudno byłoby zapomnieć, skoro kawałek języka zostawiłem na rurce. Ale nie pamiętałem, że on tam był. Pokiwałem głową na tak.
- Trzepak stoi, gdzie stał. Może nawet jest na nim ślad po moim języku - odparłem.
To było olśnienie. Jakbym starł rdzę z pamięci i wychylił się kawałek czarno-białej rzeczywistości. Było w niej niebo, na które patrzyliśmy - on i ja - wisząc ze spuszczonymi głowami na górnej rurce trzepaka. Był urwany krzyk i przyjazd fiata 125p, z kogutem, krzyżem i napisem Pogotowie Ratunkowe.
- Ciekawe, czy zachował się ślad twojej krwi na chodniku, tam gdzie walnąłeś głową spadając z trzepaka?! Wzięli cię do szpitala. Stało ci się coś wtedy?
- Tak, zmądrzałem – odparł.
Przypadkowe spotkania na ulicy powinny zmierzać do szybkiego zakończenia, by obie strony nie znalazły się w sytuacji bez wyjścia, nie wiedząc, co jeszcze mają powiedzieć . Tylko, że ja już byłem w tej sytuacji.
- Czym się zajmujesz? – zapytałem.
- Handluję dywanami.
- Ty też niedaleko spadłeś od tego trzepaka – wypaliłem.
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości