Kiedyś musiała być ładna. Ale teraz, kiedy już ładna nie musiała być, skorzystała z takiej możliwości i ładna nie była. Tylko obok niej kusiło wolne miejsce, więc dałem się skusić i siadłem. Liczyłem się ze skutkami tak pochopnego uczynku, ale mało to razy wkładamy rękę do ognia, nim się przekonamy czym to grozi?! Przyznaję - daleko nie miałem, mógłbym stać, ale jakoś chciało mi się usiąść. W autobusach, proszę bardzo, mogę stać nawet podczas najdłuższych kursów, ale w busach jakoś źle mi się stoi; to z powodu widoków, to jest ich braku, który mi bardzo doskwiera. Kiedy stoję w busie, to po prostu nie mogę obserwować za oknami dynamicznie rozwijajacej się ojczyzny, bo z racji wzrostu mam oczy na wysokości półek; tych, na których żaden z pasażerów nic nie kładzie - pewnie z obawy, że potem zapomni - a gdzie kierowcy trzymają jakieś szpargały, brudne koszule, worki foliowe z nieznaną zawartością, szczotki, stare gazety.
Słońce wpadało przez uchylone górne okienko i raziło mnie w oczy. Z lufcika mocno wiało. Bałem się, że zaraz jakaś mucha wleci mi do oka, a wiadomo, potem takiej cholery ciężko się pozbyć.
Przekręciłem głowę w stronę kobiety i wtedy usłyszałem:
- Ciągle to samo, ciągle to samo… - powtarzała to w nieskończoność.
Nie mogłem się z nią nie zgodzić, bo miała rację, ale nie zamierzałem dać się wciągnąć do rozmowy. Akurat nie miałem ochoty na konwersację. Może gdyby miała 20-30 lat mniej… Skupiłem uwagę na lesie, niskopiennym, który posadzono po obu stronach drogi, w miejscu, gdzie wcześniej rósł sosnowy las, nim zgorzał w wielkim pożarze z 1991 roku.
- Ciągle to samo, ciągle to samo – ona na to.
„Może ocenia sytuację polityczną w Polsce?” – przyszło mi na myśl.
Zerknąłem na nią ukradkiem. Obrócona bokiem, wtulona w okno, patrzyła na las i sprawiała wrażenie człowieka myślącego o niczym, a nie o czymś tak wymyślnie skomplikowanym, jak polski system parlamentarny.
„Może denerwuje ją ta monokultura brzozy?” – dociekałem.
Ale i to mogło być mylne przypuszczenie, wszak wśród dominujących brzóz pojawiały się również klony, graby i sosny.
Mignął nam za oknem samochód Państwowej Inspekcji Drogowej.
- Ciągle to samo, ciągle to samo…
„Ma rację, ciągle to samo, drogówka i zielone miśki z inspekcji ścigają kierowców, żeby wyrobić te zaplanowane w budżecie 1,5 mld złotych z mandatów” – zgadzałem się z nią w myślach, o ile właśnie o tym myślała.
Nagle i niespodziewanie odwróciła się i popatrzyła mi prosto w oczy; miała duże, pomarszczone wargi, grubo pociągnięte karminową szminką.
- Wiem, wiem… - zgodziłem się. – Ma pani absolutną rację!
Łuki mocno wyskubanych brwi uniosły się niemal na wysokość owych półek ze szpejami. I wtedy, kiedy brwi kobiety osiągnęły najwyższy pułap - wyżej fruwają już tylko gęsi gęgawy i sputniki - jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- A to pan w zeszłym tygodniu chodził po domach i pytał się, czy nie ma jakiego złomu! – triumfowała.
Ona nie pytała, ona mi to oznajmiła.
- Przepraszam, że pana opierdoliłam. Różni się teraz kręcą po ulicy, włażą do mieszkania, a potem nie można się doliczyć sprzętu…
Nie wiem jaką minę miałem, ale z całą pewnością nietęgą. Chyba każdy taką ma, gdy go z kimś mylą.
- Ciągle to samo, ciągle to samo… - wyrwało mi się bezwiednie.
- Ciągle to samo?! - powtórzyła zdumiona. I dodała lekko nachmurzona: – A tektury to nie łaska była wziąć?!
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości