Żyjemy w świecie w którym modlitwa zastąpiła dyskusję. Wystarczy włączyć telewizję/radio lub odtworzyć dowolną gazetę by ją usłyszeć/przeczytać. Fanatyczni kapłani dwóch kościołów - znanych czasami jako III i IV RP ( w tle pozostaje jeszcze PRL) - z zatroskaną miną odprawiają swoje modły nad rzeczywistością. Jeden postraszy złym diabłem Ziobro, innym piekłem na ziemi - Rywinlandem. Ciemny lud to kupi - nawet jeżeli kapłani pomylą słowa modlitwy, a melodia pieśni będzie lekko zafałszowana.
Przepraszam, jeżeli obraziłem czyjeś uczucia religijne tym porównaniem, ale od kilku dni mam wrażenie, że dyskusja publiczna - zarówno dużych (np.: telewizja), jak i małych mediach (blogi) - zmieniła się w wyznanie wiary. "Ja wierzę temu, a temu" - krzyczą obie strony, nie próbując nawet wsłuchać się w to co ma do powiedzenia druga strona, bo przecież byłoby to odczytane jako jej zdrada albo przynajmniej ciężki grzech. Wiara tłumaczy wszystko - to nic, że obaj kapłani zostali przyłapani na grzechu, to nic że spod szarego worka sułtany widać złoty zegarek.
Oczywiście najgorzej mają wątpiący i nie wierzący. Masz wątpliwości - jesteś czerwoną/prawicową (niepotrzebne skreślić według upodobania) świnią. Jesteś nie wierzący? Nie ma nic gorszego, pewnie jesteś z układu - z którego wierzący już ci nie powie.
Taka sytuacja nie istnieje? Istnieje - wystarczy przeczytać dzisiejszy komentarz Michała Karnowskiego, publicysty Dziennika, "Jeśli nie PO-PiS, to rywinland", a potem wejść na bloga Daniela Passenta. Uderza podobieństwo argumentów?
-----
link do artykułu Michała Karnowskiego:
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&ShowArticleId=57980
link do bloga Daniela Passenta
http://passent.blog.polityka.pl/
