Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
5020
BLOG

Za to poszli siedzieć Kamiński i Wąsik

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 131
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani, a następnie wsadzeni do więzienia na dwa lata za „przekroczenie uprawnień” i „nadużycie władzy”. Już w I instancji – a sąd w II kierował się orzeczeniem składu Sądu Rejonowego w Warszawie pod przewodnictwem Wojciecha Łączewskiego – stwierdzono, że w ogóle nie było afery gruntowej, bo została ona wykreowana. Tymczasem Piotr Ryba i jego wspólnik Andrzej Kryszyński zostali dwukrotnie skazani za udział w procederze odrolnienia działki na Mazurach. – Orzeczenie ws. kierownictwa CBA i jego funkcjonariuszy jest mocno kontrowersyjne, a jego trafność merytoryczna budzi poważne wątpliwości – wskazuje sędzia w stanie spoczynku Konrad Wytrykowski.

Ani ułaskawienie ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, którego ograniczał tylko wyrok Trybunału Stanu, co wynika wprost z Konstytucji, ani orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, stwierdzające wyłączną prerogatywę głowy państwa jako niepodlegającą kontroli, ani nawet decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie po wydanym akcie łaski w 2016 roku o umorzeniu postępowania, nie mówiąc już o utrzymaniu mandatów w mocy przez Izbę Kontroli Nadzwyczajną i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, nie zapobiegły zamknięciu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w więzieniu.

Twórcy CBA usłyszeli 20 grudnia wyrok dwóch lat odsiadki za przestępstwa urzędnicze. Taka kara spowodowała ogromny wstrząs na polskiej scenie politycznej – dotąd za takie przestępstwo przekroczenia uprawnień skazany został w III RP były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski za bezprawne, według sądu, zatrzymanie szefa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego w 2002 roku. Uwaga: Siemiątkowski usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Z kolei płk Ryszard Bieszyński, wówczas szef zarządu śledczego UOP, który miał nakłaniać prokuraturę do działań wobec Modrzejewskiego, dostał 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Była to głośna sprawa z finałem sądowym i wyrokiem zapadłym w 2013 roku.

Publicystyka Łączewskiego

Wyrok ws. Kamińskiego i Wąsika oraz dwóch funkcjonariuszy CBA, jaki zapadł 30 marca 2015 roku w warszawskim Sądzie Rejonowym, okazał się na tym tle drakoński – 3 lata odsiadki i 10-letni zakaz obejmowania stanowisk. Przewodniczącym składu był Wojciech Łączewski – ten sam, który po objęciu władzy przez PiS miał kontaktować się z fałszywym profilem Tomasza Lisa na Twitterze, by – jak zakładał – obalić rząd, choć sędzia później odpierał zarzuty, tłumacząc pokrętnie, że jego konto zostało przejęte przez hakerów. Dziennikarze śledczy Michał Majewski i Szymon Latkowski opisali, jak sędzia udał się na spotkanie w centrum Warszawy, sądząc, że rozmówcą będzie Lis. W 2019 roku Łączewski zrzucił togę, a po latach odgrażał się, że zna zapis ostatniej rozmowy między braćmi Kaczyńskimi z lotu Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku.

Jednak to wyrok I instancji stał się podstawą skazania ostatecznie Kamińskiego i Wąsika. W kluczowych fragmentach uzasadnienia czytamy m.in.: „M.K. twierdził, że motywacją jego działania była walka z korupcją, której obiektywnie w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ministerstwie Budownictwa nie było, a na pewno nie było na to poszlak czy dowodów”. To publicystyka w najczystszej postaci, podobnie jak kolejne fragmenty: „Szef CBA M.K. (Mariusz Kamiński – przyp. red.), jego z-ca M.W. (Maciej Wąsik – przyp. red.) i pozostali oskarżeni zdecydowali się na wykreowanie przestępstwa, co stało się podstawą ich skazania”. Teza Łączewskiego i jego składu brzmiała w skrócie: nie było żadnej afery gruntowej, to Kamiński i Wąsik wymyślili plan skompromitowania Andrzeja Leppera i po to służba specjalna chciała wręczyć mu kontrolowaną łapówkę w zamian za odrolnienie działki w Muntowie.

Przecież wydarzenia z lipca 2007 roku i przeciek, do dziś niewyjaśniony, doprowadziły do upadku rządu PiS, LPR i Samoobrony, a w konsekwencji utraty władzy na długie lata przez Jarosława Kaczyńskiego, a nie do utrzymania rządów. I mimo fiaska akcji CBA, elektoraty koalicjantów zostały prawdopodobnie wchłonięte przez PiS z biegiem czasu. Gdzie tu sens, gdzie logika? Gdyby Lepper nawet przyjął łapówkę i został zatrzymany na gorącym uczynku, to jaką gwarancję miało PiS blisko 17 lat temu, że posłowie Samoobrony dołączyliby do partii najsilniejszego koalicjanta, i to wraz z parlamentarzystami LPR w pakiecie, w tamtej atmosferze politycznej?

Ale problem jest nie tylko hipotetycznie z interpretacją i wnioskami sędziów zawartymi w wyroku I instancji ws. Kamińskiego i Wąsika. Skoro twierdzą – co II instancja utrzymała – że afera została wykreowana, a podejrzanych wciągnięto w proceder korupcyjny bez jakichkolwiek przesłanek, dlaczego były współpracownik Leppera, Piotr Ryba, został skazany dwukrotnie na kary 2,5 roku więzienia, a Andrzej Kryszyński, jego towarzysz od biznesu na działkach – na grzywny? Zresztą, Ryba ukrywa się prawdopodobnie poza Polską, nie stawia się od lat na rozprawy, poszukuje go Interpol, a proces w tej sprawie trwa w zawieszeniu od 2018 roku. A w 2008 roku Andrzej Kryszyński przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu! Skoro nie było afery gruntowej, dlaczego jej uczestnicy zostali skazani przez sądy, a jeden z nich sam przyznał się do winy?

Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście w uzasadnieniu wyroku w 2014 roku wobec panów Ryby i Kryszyńskiego ocenił ponadto, że akcja CBA w resorcie rolnictwa miała podstawę ze względu na zachowanie oskarżonych. Łączewski w 2015 roku kompletnie ten wniosek pominął. Bo było mu tak wygodnie.

Trzy najważniejsze zarzuty się nie potwierdziły

Sądy w I, jak i w II instancji zarzuciły funkcjonariuszom CBA celowe podrabianie dokumentów, by uwikłać na podstawie rzekomo niewystarczających informacji Rybę, Kryszyńskiego i Leppera, jak też Janusza Maksymiuka. „Nie jest możliwe zaakceptowanie sytuacji, w której funkcjonariusze demokratycznego państwa mogliby gromadzić dowody wbrew obowiązującemu prawu, natomiast zgodnie z prawem, na podstawie właśnie tych dowodów, obywatele mieliby ponosić odpowiedzialność karną” – brzmi inny fragment uzasadnienia wyroku z 2015 roku.

Sędzia w stanie spoczynku Konrad Wytrykowski polemizuje z tą argumentacją, wskazując na przepisy ustawy o CBA.

– Przestępstwo z art. 270 §1 k.k. ma charakter umyślny, kierunkowy i może być popełnione wyłącznie z zamiarem bezpośrednim. Sprawca ma działać w celu użycia sfałszowanych dokumentów jako autentycznych przez siebie lub inną osobę (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 lutego 2004 roku, w sprawie V KK 194/03, OSNKW 2004/4/42). Oznacza to, że karalne jest jedynie sfałszowanie dokumentu w celu użycia go jako autentycznego. Za to trzeba podkreślić, że nie stanowi przestępstwa z art. 270 § 1 działanie w ramach uprawnień przewidzianych w ustawie szczególnej. Takie uprawnienia zawierają art. 9c ust. 2 ustawy z 12.10.1990 roku o Straży Granicznej i art. 20a ust. 2 ustawy z 6.04.1990 roku o Policji. Podobne uprawnienie do stosowania tzw. kamuflażu, a więc wytworzenia fałszywych dokumentów legalizacyjnych, jest przewidziane również w art. 24 ust. 2 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Wedle tego przepisu w brzmieniu, jakie obowiązywało w latach 2006–2007, „przy wykonywaniu czynności operacyjno-rozpoznawczych funkcjonariusze CBA mogą posługiwać się dokumentami, które uniemożliwiają ustalenie danych identyfikujących funkcjonariusza oraz środków, którymi posługuje się przy wykonywaniu zadań służbowych”. Z kolei wedle art. 24 ust. 4 tej ustawy, nie popełnia przestępstwa, kto poleca sporządzenie lub kieruje sporządzeniem takich dokumentów, sporządza je, udziela pomocy w ich sporządzeniu, jak też kto posługuje się nimi przy wykonywaniu czynności operacyjno-rozpoznawczych – mówi „Gazecie Polskiej” sędzia Wytrykowski.

– Z analizy dostępnego w prawniczych bazach uzasadnienia wyroku sądu I instancji – przy czym muszę zastrzec, że część uzasadnienia ma charakter niejawny, zaś uzasadnienie wyroku sądu II instancji nie jest jeszcze dostępne – wynika, że powodem skazania za sfałszowanie był fakt braku wydania przepisów wykonawczych, gdzie prezes Rady Ministrów miał określić szczegółowy tryb wydawania i posługiwania się, a także przechowywania tych dokumentów. Sąd uznał, że funkcjonariusze CBA mieli jednoznaczną możliwość posługiwania się dokumentami legalizacyjnymi, jednak do czasu wydania odpowiedniego zarządzenia przez prezesa Rady Ministrów nie mieli możliwości ani ich pozyskiwania, ani samodzielnego wytwarzania. Jest to kuriozum, bo takie rozumowanie prowadzi do wniosku, że funkcjonariusze CBA mogli posługiwać się dokumentami „maskującymi”, ale nie mogli wejść w ich posiadanie, gdyż brak było odpowiedniego zarządzenia. To tak jakby uznać, że żołnierz ma prawo użycia broni na wojnie, jednak z uwagi na brak regulaminu wydawania amunicji poniesie za to odpowiedzialność karną – dodaje sędzia Wytrykowski. Innym zagadnieniem budzącym wątpliwości sądu był też katalog dokumentów, których wytwarzanie przez CBA jest legalne w celach użycia w akcjach „pod przykryciem”.

Nawet z uzasadnienia sądu I instancji wynika, że kwestia ta jest wątpliwa. Na przykład sąd opiera się na opiniach naukowców interpretujących zapisy ustawowe. W poprzednim procesie postanowieniem z 20 czerwca 2012 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia umorzył postępowanie, uznając, że wytwarzanie tych sfałszowanych dokumentów i użycie ich w akcji CBA było legalne. Podobnie w postępowaniach, gdzie doszło do skazania osób objętych prowokacją CBA, sądy oceniały działania CBA jako zgodne z prawem. Co istotne, do skazującego wyroku sądu odwoławczego jeden z sędziów złożył zdanie odrębne na korzyść wszystkich oskarżonych – wskazuje prawnik.

Jest jeszcze coś, co budzi wątpliwość w związku z wyrokiem ws. Kamińskiego i Wąsika. – Stosowanie prowokacji jest przewidziane w art. 19 ust. 1 ustawy o CBA. Zgodnie z tym przepisem tego rodzaju prowokacja polega m.in. na przyjęciu lub wręczeniu korzyści majątkowej i może zmierzać do sprawdzenia uzyskanych wcześniej wiarygodnych informacji o przestępstwie oraz wykrycia sprawców i uzyskania dowodów. Prowokacja jest metodą walki z przestępczością, używaną od lat na całym świecie. Przyjęte jest, że państwo, broniąc się przed przestępczością, zwłaszcza zorganizowaną, ma prawo używania zachęty, perswazji, a czasem nawet presji, aby ułatwić popełnienie przestępstwa. W ramach prowokacji dochodzi do upozorowania pewnych sytuacji lub upozorowania uczestników nielegalnej działalności. W ramach takiej operacji dopuszcza się nie tylko stwarzanie pozorów potrzeby wydania decyzji odrolniającej grunty, jak w sprawie skazanych posłów, ale również pozorne branie przez agentów udziału w handlu narkotykami czy organizowaniu zamachów terrorystycznych. Nie słyszałem o żadnym przypadku na świecie, by jakiś funkcjonariusz biorący udział w operacji „pod przykryciem” został po fakcie skazany za handel kokainą albo próbę wysadzenia metra – tłumaczy sędzia.

Obrona Kamińskiego i Wąsika przypomina, że w ostatecznym wyroku „wyparowały” zarzuty o braku informacji w CBA, iż mogło dojść do korupcji w resorcie rolnictwa, a także, jakoby biuro samo podżegało wytypowane osoby do popełnienia przestępstwa korupcyjnego. Kolejnym ciążącym na Kamińskim i Wąsiku oraz funkcjonariuszach pionu operacyjno-śledczego, który ostał się w apelacji, był brak każdorazowo osobnej zgody sądu na dokumentowanie rozmów z osobami śledzonymi.

– CBA, co również przyznała „apelacja”, miało wszystkie potrzebne zgody sądu na operację specjalną, kontrole operacyjne itd. Uznanie, że CBA powinno mieć osobną zgodę na dokumentowanie poszczególnych etapów operacji specjalnej, na którą miało zgodę sądu, to wątpliwy wymóg – odpowiadał na portalu X współpracownik Mariusza Kamińskiego, obecnie doradca prezydenta Stanisław Żaryn.

Lepper był ścigany za rządów PO–PSL

Przy okazji uwięzienia posłów i dwóch funkcjonariuszy przewija się jeszcze jeden wątek – otóż liberalni dziennikarze wraz z Romanem Giertychem usiłują przekonać opinię publiczną, że to Kamiński i Wąsik przyczynili się do podjęcia dramatycznej decyzji o samobójstwie przez Andrzeja Leppera. Oskarżenie rezonuje w sieci, ale nie wytrzymuje zderzenia z faktami.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie w 2010 roku przedstawiła Lepperowi zarzuty, a następnie oskarżyła w wątku przeciekowym, uznając, że polityk składał fałszywe zeznania. Oto rok później sąd nakazał zatrzymać i doprowadzić lidera Samoobrony siłą na salę rozpraw, ponieważ ten nie reagował na wezwania. Postępowanie umorzono w sierpniu 2011 roku po śmierci Leppera. I nie były to czasy „pisowskiego reżimu”, lecz „polityki miłości”. Tylko że bieżące fakty nie obchodzą dziś oskarżycieli w sieci, przekonujących z impetem niezorientowanych w polityce, a co dopiero gdy mówi się o wydarzeniach, które działy się 13 lat temu.

Do przecieku powinno się wrócić

I jeszcze jedno – gdyby nie przeciek w aferze, to 6 lipca 2007 roku ówczesny wicepremier zapewne przyjąłby łapówkę od agentów CBA, podających się za szwajcarskich przedsiębiorców. 5 lipca 2007 roku w godzinach wieczornych, jednego z najbogatszych Polaków, szefa Prokomu Ryszarda Krauzego, odwiedzili w hotelu Marriott kolejno szef MSWiA Janusz Kaczmarek, wdrożony w szczegóły akcji wcześniej przez ministra Zbigniewa Ziobrę, a potem Lech Woszczerowicz – poseł Samoobrony, prawa ręka Leppera. Dziwnym zbiegiem okoliczności Woszczerowicz o świcie 6 lipca odwiedził resort rolnictwa. Po rozmowie z Lepperem – tak oceniała wtedy prokuratura – informacja o akcji CBA doszła do Piotra Ryby, a od niego do Janusza Maksymiuka.

Po upływie kilku dni od kryzysu i rozłamie koalicji z PiS, nie kto inny jak lider LPR namawiał, by kandydatem na premiera został właśnie Kaczmarek, a wraz z Lepperem utworzył na krótko LiS – Ligę i Samoobronę. Wątek przeciekowy oczywiście umorzono po latach i prokuratura za rządów PiS do niego nie wróciła. Z kolei Roman Giertych ucierpiał politycznie najmocniej po aferze gruntowej, wylatując z parlamentu, a także tracąc wpływy w narodowo-katolickiej partii i jej młodzieżowej przybudówce. Jeszcze wtedy, 5 lipca, goście Krauzego nie mieli świadomości, że doprowadzą Kamińskiego i Wąsika do więzienia. Dziś – być może chwilowo – triumfują wraz z zaangażowanym w proces posłów PiS sprytnym mecenasem. 

Tekst ukazał się w Gazecie Polskiej nr 3/2024

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka