Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią
114
BLOG

Zakazana miłość za komuny

Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

Agata Wiśniewska, dziewczyna Bonda, działaczka Grup Oporu "Solidarni" w latach 1982-1985, kolporterka ulotek solidarnościowych.

 

Rozmawia Seva Shlykau i Maciej Cuske

Skąd się bierze duch oporu?

Pewne rzeczy wynosi się z domu. Pewnie stąd, że tak: mój dziadek był w PPS-ie, mamy brat - w Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim.Mama była jednym z założycieli „Solidarności” u siebie w pracy. Więc sierpien osiemdziesiątego roku był rzeczą dobrą, wspaniałą, tak powinno być! Po wprowadzeniu stanu wojennego dotarłam, a właściwie to do mnie dotarli chłopcy z grupy oporu. To były grupy specjalne przy „Mazowszu”. Dowódcą mojej grupybył Waldek, moj chłopak, więc byłam dziewczyną Bonda.

Przeciwko czemu Pani się wtedy buntowała?

Przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego! Przeciwko temu, że spróbowano zdławić „Solidarność”. Przeciwko temu, że raptem ten okres swobody, tych nadziej, podniecenia, został brutalnie stłumiony. Że wprowadzono czołgi na ulice, pozamykano ludzi, internowano ich. Wszystkie nadzieje w tym momencie wydawały się stracone.

Jaką była Pani wtedy osobą?

Stan wojenny zmienił moje życie. Nie dostałam się na wymarzonestudia. Dostałam się gdzie indziej, z tego zrezygnowałam, poszłam do szkoły pomaturalnej, żeby w końcu trafić na UW, na historie, co mi się udało. A w sumie to byłam szczęśliwą nastolatką, lubiłam się bawić, uprawiałam sport, czytałam książki. Wydawało mi się, że jest szansa na jakieś zmiany w kraju; żyłampolityką.

Marzyliśmy o tym, że będzie można mówić prawdę, że sami będziemy wybierali rządzących i oni będą działali naprawdę na rzecz kraju, że nie będziemy tak bardzo zależni od Moskwy, że można będzie na Zachód wyjechać.

Jak wyglądaly spotkania i akcje waszej grupy?

Pierwsza akcja, w której uczestniczyłam, to była akcja na rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Rozklejaliśmy ulotki, chowaliśmy się przed patrolami. A następnego dnia, kiedy już nie poszłam, chłopaków złapano i dostali rok więzienia. A spotykaliśmy się głównie u mnie. Skoro mama działała w "Solidarności", to nasze mieszkanie przekształciło się w kwaterę konspiracyjna. Tam się spotykaliśmy, to był też punkt przerzutowy. Chłopcy często spotykali się też na stadionie dziesięciolecia. I po tych wszystkich latach co roku w pierwszy dzień Wielkanocy spotykamy się tam prawie całą grupą.

Czym się zajmowaly takie grupy oporu?

Robiliśmy różne akcje. Przede wszystkim to oczywiście ulotki solidarnościowe, rozklejane czy zrzucane z dachów. Jeszcze byly „Gadały”. To taki magnetofon, na którym była nagrana jakaś audycja, który gdzieś tam umieszczano, no i on sobie gadał, żeby coś tam przekazać. Pamiętam, jak umieściliśmy taką „Gadale” na dachu na Rakowieckiej, zresztą kilka razy ją tam stawialiśmy, ale wtedy właśnie siedział tam Waldek, więc było to dla mnie ważne.  Tak naprawdę to większego udziału to w tym nie brałam, no bo na dach ją ponieśli chłopcy, bo ważyła z dwadzieścia kiło. A my w międzyczasie robiliśmy to co trzeba, żeby tam na nich nie zwrócono uwagi. Jak ta „Gadala” się włączyła, to za parę minut już na Rakowieckiej było niebiesko. Ale wtedy nikogo nie złapano. Gadała sobie kilka minut: tam sygnał Radia Solidarność, najnowsze wiadomości, no i żeby się trzymali, że na nich czekamy. A innym razem, jak na tym samym budynku ustawiano „Gadale”, to na nieszczęście była pomalowana na biało i ten strażnik po prostu dwoma strzałami ją zestrzelił. No jeszcze byly duże plakaty Solidarności. Praktycznie na każdym dużym budynku w Warszawie wisiały.

Jaki był najcięższy moment wtedy dla Pani?

No jasne, że kiedy Waldka złapano! To było dzień przed Wielkanocą, byłam w rozpaczy i chłopcy mnie pocieszali, no bo nie wiadomo nawet czy będzie możno do niego listy pisać – to zależało od dobrej woli Pani prokurator. Okazało się, że można, ale prawo do spotkan z nim miała jego matka tylko, ja, według Pani prokurator, nie byłam osobą bliską. No i oczywiście – wszystkie nasze listy byli cenzurowane. To nawet trochę śmiesznie wyglądało: po tym, jak Waldek pisał, że mnie kocha stała pieczątka: „ocenzurowano”.

No i oczywiście, jak porwano księdza Jerzego. On był dla nas, dla mnie bardzo ważną osobą. Więc jak tylko się o tym dowiedziałam, to poszłam do Kostki, i cały czas tam byłam. I wszyscy tam byli: mój wydział historii, nasza grupa, wszyscy, co czyli taką potrzebę. I pamiętam, że kiedy ksiądz Przykaźiński ogłosił, że odnaleziono zwłoki Jerzego Popiełuszki, to tak popatrzyliśmy z Waldkiem jeden na jednego i łzy nam obu leciały po twarzom. I nikt się nie wstydził że płacze i aż do samego pogrzebu byłam w kościele. Jak po pogrzebie wróciłam do domu, spałam na okrągło dwadzieścia cztery godziny. Schudłam na siedem kiło. Więc cały ten rok osiemdziesiąty czwarty był bardzo ciężki: uwięzienie Waldka i śmierć Popiełuszki.  

Co dawało Pani siłe?

Najpiękniejszą była ta przyjaźń, która nas łączyła. To właśnie, że byłam jedną z nich, że coś robiłam. Tak, ta przyjaźń była nawet mocniejsza od miłości.

 

Blog jest częścią projektu "4 czerwca - Wyłącz system" organizowanego przez Dom Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl). Opowieści ludzi opozycji lat '80, którzy nie trafili na pierwsze strony gazet; ludzi często zapomnianych; ludzi podziemnych; ludzi, którzy wyłączyli system. W rocznicę wyborów, 4 czerwca, na Krakowskim Przedmieściu zorganizowany zostanie Transformator Doświadczeń; w specjalnie wydzielonej strefie zasiądą byli opozycjoniści, którzy przy stolikach opowiedzą o swoim doświadczeniu tamtego czasu. Powstanie też specjalnie zaprojektowana przestrzeń, w której będą mogli się spotkać uczestnicy oporu antykomunistycznego, którzy często nie widzieli się od 20 lat. Redaktor: Michał Łuczewski. Współpraca: Elżbieta Ciżewska, Maciej Cuske, Włodzimierz Domagalski, Seva Shlykau, "Encyklopedia Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura