Cezary Dobrowolski Cezary Dobrowolski
141
BLOG

Wielka, wielka wspólnota prezydenta Dudy

Cezary Dobrowolski Cezary Dobrowolski Polityka Obserwuj notkę 10

Rocznica katastrofy smoleńskiej wywołała – jak co roku – festiwal hipokryzji. Kiedy politycy, których cała tożsamość, cały sens istnienia w polityce, zbudowany jest na wzajemnej nienawiści, zaczynają gawędzić o „wspólnocie” – nieodmiennie odczuwam lekkie mdłości. 10 kwietnia bardziej niż kiedykolwiek indziej.

image


Andrzej Duda – który jest wszak tak odległy od koncepcji „prezydenta wszystkich Polaków” jak to tylko możliwe – opowiadał pod Wawelem o „wielkiej, wielkiej wspólnocie Rzeczypospolitej, wielkiej, wielkiej wspólnocie Polaków” i wzywał lirycznie:

Niech to poczucie wspólnoty będzie takie – tak jak wtedy. Dzisiaj bardzo, jestem przekonany, nam tego potrzeba i jestem przekonany, że oni, kiedy gdzieś patrzą dzisiaj na nas z niebios, wszyscy też by tego chcieli...

Jeśli prezydent Rzeczpospolitej jest przekonany o potrzebie odbudowy wspólnoty – to może powinien przekonać swój obóz polityczny, żeby przestał oskarżać byłego premiera Rzeczpospolitej i jego obóz polityczny o zamordowanie, ręka w rękę z Władimirem Putinem, głowy państwa i 95 innych osób? Może byłby to dobry początek do tego, żeby „była wspólnota, był wzajemny szacunek i było rzeczywiście cały czas pamiętane o tym, co ważne, niezależnie od naszych przekonań” – jak rzewnie wywodził dziś Andrzej Duda.

Tuska wina i nie-wina

Donald Tusk niewątpliwie zasługuje na bardzo krytyczną ocenę, jeśli chodzi o zachowanie po katastrofie – ujawnione niedawno przez TVP nagranie jego spotkania z Edmundem Klichem, akredytowanym przy badającym przyczyny wypadku rosyjskim komitecie MAK, wystawia mu jak najgorsze świadectwo. Widać w nim wyraźnie, że Klich został wysłany do Rosji bez należytego wsparcia, tyleż organizacyjnego co politycznego, a na jego rozpaczliwe apele o pomoc ówczesny premier odpowiadał irytacją – wywołaną najwyraźniej faktem, iż akredytowany zdawał się nie znać swojego miejsca w szyku. „Jeśli dyskomfort, że nie miał pan kontaktu z premierem w sprawach polityki międzynarodowej, jest powodem, dla którego tak pan postępuje, to rzeczywiście mamy różną ocenę tego, jak powinien się urzędnik państwowy zachować” – mówił Tusk do Klicha, gdy ten ośmielił się zapytać, dlaczego nikogo z rządu nie stać na kilka minut rozmowy z przedstawicielem Polski w smoleńskim śledztwie.

Z drugiej wszakże strony – przecież już nawet Jarosław Kaczyński nie wierzy w legendy Antoniego Macierewicza o zamachu; w przeciwnym razie zezwoliłby na opublikowanie raportu jego komisji przez dzisiejszą rocznicą. Pomiędzy tymi dwoma „bojownikami o prawdę o Smoleńsku” jest zresztą dziś wyraźny konflikt: Macierewicz mówi, że publikację raportu uniemożliwia tylko brak podpisów, których zebranie opóźnia się ze względu na pandemiczne ograniczenia co do spotkań. Kaczyński wyraźnie kwestionuje stopień udowodnienia zawartych w nim tez, mówiąc, że „nie ma pewności”, czy uda wyjaśnić „jaki był rzeczywisty przebieg zdarzeń”. Nie przeszkadza to jednak obozowi rządzącemu w podsycaniu smoleńskiej paranoi.

Wspólnota niewspólna

Jednak – szczerze mówiąc – hipokryzja w sprawie smoleńska nie irytuje mnie tak bardzo, jak hipokryzja w sprawie Katynia. A ta łączy obie strony dyskursu.

W sobotni poranek Barbara Nowacka i Andrzej Duda przemówili jednym głosem: oboje opowiadali o wspólnocie katyńskiej pamięci. „Oni tam lecieli wspólnotowo, pokazując, że ponad podziałami są rzeczy ważniejsze, i że pamięć i prawda historyczna są ważne; wybrali się celowo w tę delegację absolutnie szeroko i wspólnotowo” – mówiła posłanka Koalicji Obywatelskiej i córka posłanki lewicy, która w katastrofie zginęła.

Lecieli tam prowadzeni poczuciem wspólnoty w tej wielkiej sprawie, jaką jest pamięć historyczna i jaką jest oddanie hołdu i czci bohaterom. W tej sprawie byli jednym, w tej sprawie byli razem, w tej sprawie udali się razem do Katynia przez Smoleńsk po to właśnie, żeby pokazać także jedność nas – jako społeczeństwa, jako narodu, jedność naszej pamięci, jedność rzeczy ważnych

– przemawiał prezydent.

Tymczasem to po prostu nieprawda. Nie ma nic takiego jak „wspólnota pamięci historycznej”; zwłaszcza jeśli chodzi o Katyń, który w wolnej Polsce stał się pałą do okładania reprezentantów współczesnej lewicy – i mówię to jako wnuczka oficera zamordowanego w Charkowie. Mechanizm linczu jest prosty: lewica to postkomuniści, postkomuniści to spadkobiercy komuny, komuna ukrywała prawdę o Katyniu i służyła Stalinowi, który kazał naszą elitę w Katyniu zamordować. W sumie: wy, lewacy, macie na rękach krew naszych oficerów.

Mało tego: ma ją każdy, kto ośmiela się kwestionować jednoznacznie czarną legendę Polski Ludowej. Każdy, kto ma odwagę dostrzegać jasne strony PRL i patriotyzm ludzi którzy – w niesprzyjających warunkach geopolitycznych – budowali taką Polskę, jaka była możliwa. Dziś każdy, kto broni ich dorobku, staje się automatycznie współodpowiedzialny za Katyń; podobnie jak każdy, kto wspomina o zbrodniach żołnierzy wyklętych zaliczany jest do grona ich stalinowskich oprawców.

Etos nie nasz

To jest zresztą powód, dla którego zawsze miałam pewien dyskomfort związany z obecnością posłów SLD na pokładzie tragicznego lotu. Z Lechem Kaczyńskim do Katynia polecieli najważniejsi w tamtym momencie politycy lewicy: kandydat SLD na prezydenta Jerzy Szmajdziński, szefowa jego sztabu Jolanta Szymanek-Deresz i uosabiająca jedność lewicy bezpartyjna wiceszefowa sejmowego klubu, Izabela Jaruga-Nowacka. Zawsze miałam wrażenie, że wpychając akurat te osoby do tej mocno politycznej delegacji, lewica usiłowała, w ramach kalkulacji wyborczej, podłączyć się nie tylko pod cudzy etos – ale także pod etos wymierzony w ludzi, których reprezentuje.

Katyń został zawłaszczony przez antypeerelowska prawicę w tym samym w stopniu, w którym PiS zawłaszczył Smoleńsk. W żaden sposób nie umniejszając wagi Katynia – II wojna światowa przyniosła wiele potwornych zbrodni; wiele tragedii, w których zginęły tysiące niewinnych ludzi. Żadna z nich nie została tak upolityczniona i zinstrumentalizowana na potrzeby bieżącej polityki – nazywanej eufemistycznie „polityką historyczną” – jak zbrodnia katyńska.

Opowiadanie o wspólnocie pamięci w tej sprawie obraża naszą inteligencję.

Autor Agnieszka Wołk-Łaniewska

https://pl.sputniknews.com/pisza-dla-nas/2021041014111156-wielka-wielka-wspolnota-prezydenta-dudy-Spurnik/

bloger

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka