Chcę świadczyć o tych ludziach całą swoją umiejętnością i wiedzą, niech trwają w moim sercu i pamięci
Zbliżający się koniec kwietnia prowokuje często moją pamięć do wspomnień. To czas kolejnej rocznicy powstania Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, grupy ludzi która spowodowała strajk w sierpniu 1980 r., a następnie doprowadziła do powstania „Solidarności”. Do „Solidarności” odmienianej dziś na wszelkie sposoby, używanej przez wszystkich polityków i ideologów przy każdej okazji, nawiązujących do Jej dziedzictwa, często przy tym hańbiąc Jej imię.
Niestety nie ma dziś (jak i nie było dawniej) miejsca na wspomnienie o WZZW. To problem szerszy i wymagałby rewizji dotychczasowych fałszywych często, a przyjętych powszechnie historii. Mam prawo o tym mówić gdyż byłem wraz z Andrzejem Gwiazdą w ostatnim działającym przed sierpniem 1980 roku Komitecie Założycielskim WZZW. * …„W WZZ-tach jedyną władzą był trzyosobowy Komitet Założycielski. Jego główną rolą było wystawianie się do aresztowania i podpisywanie dokumentów. Komitet był władny sam podejmować decyzje…”, to cytat A. Gwiazdy z książki „Gwiazdozbiór w „Solidarności””. Znam szczegóły tamtych wydarzeń dobrze, byłem bowiem ich uczestnikiem.
Mówienie o WZZW jest niewygodne i niebezpieczne, większość polityków, dziennikarzy, czy nawet historyków nie ma podstawowej wiedzy w tym temacie, łatwo więc polec na nieznanym sobie gruncie. Stworzony do badań historycznych IPN też chowa głowę w piasek uważając, że jego głównym zadaniem jest obrona „dobrego” imienia „Bolka” Wałęsy, gdyż jest symbolem założycielskim obecnej epoki. To, że dokumenty mówią coś innego, to – jak ktoś powiedział – „tym gorzej dla dokumentów”. Nikt nie zamierza docierać do prawdy, bo i po co dodawać tyle dodatkowej roboty? No i jakie to koszta. Tak to funkcjonuje w kraju gdzie komunistyczni zbrodniarze są nadal patronami ulic, bo koszt za wysoki by to zmienić.
W okresie posierpniowym nie można było mówić o wszystkim, bo wiadomo było, że komuna nie odpuści i prędzej czy później ukróci czas karnawału „S”. Należało więc działać szybko, a jednoczenie zachować struktury konspiracyjne, by w czasie konfrontacji jak najwięcej ludzi ocalić od represji. Potrzeba było również zostawić jak najwięcej pisanego słowa ku pokrzepieniu serc i ducha. Media wspólnie ze służbami wykreowały superbohatera-konfidenta Wałęsę pozorującego walkę z systemem, a służącego SB.
W redagowanym przez Mazowieckiego tygodniku „Solidarność” wyraźnie była widoczna idea przewodnia (KSS „KOR”) „Komitetu Samoobrony Społecznej Komitetu Obrony Robotników” (w informacjach podkreślać i wykazywać pozytywnie ludzi KOR-u). Dopuszczono więc do głosu paru ludzi WZZW, byle dobrze mówili o Borusewiczu. Prym jednak wiódł Jerzy Borowczak gotowy poświadczyć wszystko. Jak się okazało to łajdak jakich mało, ale dla niektórych bardzo przydatny.
Czas „Solidarności” szybko się skończył rozpoczął się czas zdrady i pogardy. Większość ludzi z WZZW zostało internowane, części jednak lepiej zakonspirowanej udało się przetrwać i Ci walczyli dalej.
W okresie okrągłostołowym nadal panował mit superbohatera Wałęsy już tak zakorzeniony, że jeżeli ktoś próbował prostować niektóre zdarzenia z jego życiorysu natychmiast był obwoływany bluźniercą i stawał się potencjalną ofiarą linczu. Wystarczyło zdjęcie z Wałęsą by zostać posłem do sejmu. Część ludzi trochę ochłonęła z zauroczenia po ujawnieniu nazwisk urzędników państwowych współpracujących ze Służbą Bezpieczeństwa w 1992 roku, gdzie na tak zwanej liście Macierewicza widniało nazwisko Wałęsy jako tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, oraz paru innych „wybitnych” opozycjonistów. No to należało obalić rząd Olszewskiego i tak się stało. Myśmy nadal byli na cenzurowanym, nazywani oszołomami, nieudacznikami, ciemnogrodem i tym podobnie.
W 2003 r. w Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku odbyła się konferencja naukowa poświęcona XXV rocznicy powstania Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Organizatorami konferencji były: Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku oraz Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. … „Obrady otworzył Prezes IPN prof. Leon Kieres, który w owacyjnie przyjętym przemówieniu wskazał na bezpośredni związek pomiędzy działalnością WZZ Wybrzeża, a fenomenem polskiego Sierpnia ’80 i powstaniem „Solidarności”. …” Prof. Leon Kieres podkreślił zarówno wizjonerstwo, jak i realizm działaczy WZZ, którzy podjęli się realizacji tego trudnego dzieła nie dla siebie, ale dla wszystkich Polaków, w imię „odpowiedzialności za wspólne dobro całego narodu”. Informacje te można znaleźć na stronach IPN. I pomyśleć tylko że to ten sam prof. Kieres, który trochę później pomaga zdobyć Wałęsie glejt pokrzywdzonego. Całość konferencji miała ukazać się w druku, miały również nastąpić kolejne konferencje poświęcone tej tematyce. Nic nie zostało z tej konferencji wydrukowane do dziś, o kolejnych spotkaniach też musieliśmy zapomnieć, za to wkrótce ukazała się książka wywiad rzeka z Bogdanem Borusewiczem „Jak runął mur”, chociaż powinno być jak obaliłem mur. Z książki wynika, że wszystko sam zrobił Borusewicz, strajk, „Solidarność” i w międzyczasie jeszcze parę innych rzeczy. Faktycznie więc, po co rozmawiać o WZZW?
Przygotowując do konferencji robiłem trochę notatek. Wracając pamięcią do czasu działania w WZZW postanowiłem je wykorzystać. Napisałem tekst wspomnieniowy, chcąc opowiedzieć o ludziach z którymi miałem zaszczyt wspólnie walczyć przeciw komunie, a o których nikt nie wspomina. Bojąc się że nie zostanie opublikowany, starałem się pisać w najłagodniejszej formie. Wysłałem tekst do redakcji Biuletynu IPN i jednocześnie do „Ośrodka Karta” – zajmujących się dokumentowaniem i upowszechnianiem historii – na adres Zbigniewa Gluzy. W redakcji Biuletynu IPN trochę zmieniono tekst, nadano tytuł „Musiałem przeskakiwać przez płot” i po jakimś czasie, w 2006 puszczono tekst. Od „Ośrodka Karta” nie mam żadnej odpowiedzi do dziś.
Następnym ważnym etapem, który powodował powiększenie szczeliny przez którą usiłowaliśmy się wcisnąć z prawdą o WZZW, była organizowana przez panią Anię Walentynowicz 30 rocznica powstania WZZW, która odbyła się pod patronatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wywodził się również z WZZW. Było wtedy pod sejmem mnóstwo ludzi. Pamiętam, gdy wchodziliśmy, przed wejściem stała długa kolejka ludzi, sala kolumnowa była wypełniona. Jarosław Kaczyński w czasie swojego wystąpienia wtedy stwierdził: … „Spotkaliśmy się, by zabiegać o prawdę i prawo do niej”… To spotkanie rozbudziło w nas na nowo nadzieje, nadzieje na Wolna Polskę, na taką o którą walczyliśmy w WZZW.
Media głównego nurtu nadawały prawie w jednej tonacji: „Ta konferencja to będzie spektakl ludzi chorych z nienawiści, którzy opluwają Wałęsę od 20 lat.” … „Fałszowania historii, przedstawiania tezy, że agenci rządzą Polską. To błąd, że prezydent temu patronuje. To chluby mu nie przyniesie” …, czy …„Ich miejsce jest na rogu ulicy, a nie w sejmie”… i więcej w tym stylu. Wałęsa pluł na panią Anię Walentynowicz: …„ta starsza pani, służyła bezpiece na podrzuconych materiałach”. Wystąpiliśmy więc w Jej obronie.
Za chwilę wszystko umilkło, jak by się nic nie wydarzyło. Jerzy Zalewski, który wtedy w TVP Info robił program „Pod prąd”, zaproponował mi udział w jednym z odcinków. Zgodziłem się i wystąpiłem. Potem była „Katastrofa Smoleńska”. Zginął prezydent, zginęła pani Ania i wiele innych porządnych ludzi. Wspominam szczególnie panią Anię, bo też Ona szczególnie troszczyła się o nas w WZZW i o pamięć o nas w każdym czasie. Była nam szczególnie bliska.
Od tamtych wydarzeń minęło już sporo czasu. Wielu ludzi WZZW już odeszło, niektórzy w całkowitym zapomnieniu. Po co więc o tym pisać? Po co pamiętać? Komu potrzebna ta prawda? Lata propagandowej nagonki stworzyły wrażenie, że WZZW to Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski czy Anna Walentynowicz, których nazwisk mimo wszelkich starań nie udało się całkowicie wyrzucić z obiegu. Tymczasem Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża to lista kilkudziesięciu wspaniałych osób, bez których nasza historia byłaby znacznie uboższa. Za ich przekonanie, że tylko my sami możemy zmienić naszą rzeczywistość, życie często wystawiało solidny rachunek, głównie za sprawą wieloletniej nagonki kłamców i fałszerzy historycznej prawdy. Zostali wyrzuceni ze świadomości Polaków dlatego, że nie zgodzili się zamienić prawdy na takie czy inne korzyści. Niewątpliwie należy im się pamięć.
Dlatego wspominając dziś powstanie Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża przypominam tych, z którymi miałem okazję dołożyć swoją cegiełkę do wielu historycznych wydarzeń. Andrzej Bulc, Joanna Duda-Gwiazda, Bogdan Felski, Andrzej Gwiazda, Róża Janca, Janusz Janca, Maciej Kapczyński, Piotr Kapczyński, Mieczysław Klamrowski, Andrzej Kołodziej, Ewa Kubasiewicz, Kazimierz Maciejewski, Mariusz Muskat, Ludwik Prądzyński, Andrzej Runowski, Janusz Satora, Leon Stobiecki, Błażej Wyszkowski, Krzysztof Wyszkowski, Jan Zapolnik, Lech Zborowski jak i duża grupa sympatyków zawsze chętnie służących pomocą.
Szczególnie chętnie jednak chcę przypomnieć tych, którzy odeszli już na zawsze: Andrzej Butkiewicz, Lech Kaczyński, Stanisław Kowalski, Marian Piekarski, Alina Pienkowska, Maryla Płońska, Tadeusz Szczepański, Anna Walentynowicz, Tomasz Wojdakowski, Marek Zborowski, Kazimierz Żabczyński. Chcę świadczyć o tych ludziach całą swoją umiejętnością i wiedzą, niech trwają w moim sercu i pamięci.
Jan Karandziej
29 kwietnia 2016 r.
opublikowania tego tekstu odmówił:
NASZ DZIENNIK
* Robotnik Wybrzeża nr.7 str.8
Nasza strona jest dokładnie tym, czym pod koniec lat 70-tych był dla nas »ROBOTNIK WYBRZEŻA«. Drogą docierania do prawdy i prowokowania do dyskusji.
wzzw.wordpress.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura