zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
1928
BLOG

Polski rap czy polski fałsz?

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Chciałam napisać krótki komentarz pod tekstem p. Jędrzejewskigo, ale mi się rozrósł. Podobnie jak on, odczuwam fałsz przytoczonego tekstu, staram się go jednak rozpoznać w samym tekście, nie odnosząc się do jego autora.
Postaci „autora”, „narratora” i „bohatera” tekstu, to jak wiadomo, aż trzy różne rzeczywistości. Autora nie znam i wypowiadać się nie mogę. Bohater to „poszukujący”, „pogubiony”, a przede wszystkim godzien współczucia dla jednych, a zazdrości dla innych chłopak nie z dobrej, ale najlepszej rodziny. Najważniejszy jest tu jednak narrator. Ten, który przedstawia bohatera jako „lepszą kastę”, odgrodzoną od rzeczywistości nie tylko stylowym murem wokół „rezydencji”, ale przede wszystkim całym systemem wydzielonych obszarów życia, które są (mają być) nieprzenikalne dla postaci czwartej – „odbiorcy”. Odbiorca to postać równie ważna jak narrator, a jeśli chodzi o „emocje”, zdecydowanie najważniejsza.
O jakie emocje może tu chodzić? Wcześniej wspomniane współczucie bądź zazdrość nie wyczerpują skali. Nad jednym i drugim uczuciem dominuje u odbiorcy uczucie obcości. Odbiorców identyfikujących się z bohaterem, podobnie jak „patologii” jest w społeczeństwie jakiś stosunkowo niewielki procent. Przedstawienie tych dwóch grup, wyekstrahowanych z wciąż jeszcze „normalnego świata”, jako opis całego świata, jest właśnie tym, co powoduje uproszczenie i wyostrzenie emocji budzonych przez „utwór”. I może o to chodzi.
W pierwszym odruchu ustawiamy się bowiem na pozycji albo „bohatera”, albo jego przeciwieństwa, czyli rzec można „patologii”. Ocena „bohatera” w jakimś stopniu będzie zależeć od tego, jak blisko lub daleko do któregoś z tych światów sami siebie, intencjonalnie lub nie, ustawiamy. Tymczasem my jako społeczeństwo (wciąż) jesteśmy poza taką dychotomią. Fałszem jest więc takie odczytywanie przez nas świata, bo fałszem jest takie jego przedstawianie. Przedstawienie w utworze świata świadomie zafałszowanego nie jest niczym nowym. Pozytywiści, tym bardziej naturaliści, pokazywali też świat w określony sposób zafałszowany, miało to bowiem określony cel. Celem było budzenie emocji, które miały doprowadzić do zmiany świata.
Co jest celem fałszowania obrazu świata dzisiaj? Co jest celem rapu? Co jest celem polskiego rapu w sytuacji, kiedy warunki społeczne wciąż są dalekie od takiej stabilizacji, jaka porządkowała świat Gombrowicza, Prusa czy Dickensa? Jeszcze jest za wcześnie, żeby móc powiedzieć, że dokonał się podział na „nich” i na „nas”. Te wymyślone „blokowiska” to wciąż margines w porównaniu z osiedlami, na których w blokach mieszkamy i zżymamy się na zabudowywanie w nich wolnych przestrzeni nowymi, czasem odgrodzonymi, niby to lepszymi, ale przecież też blokami. Jaką zmianę ma wymusić czy przyśpieszyć polski rap? I jaki świat ma ta zmiana przynieść?
Czy fałsz, który został odczytany przez p. Jędrzejewskiego w tekście Mata, dotyczy tylko emocji autora, czy może konstrukcji, jaką sprzedaje nam w postaci stworzonego przez niego narratora? Czy ta konstrukcja jest intuicyjna, czy zbudowana świadomie? I wreszcie – czy mieści się ona w nurcie tych zabiegów, które mają unieważnić tkwiącą w nas ciągle pamięć o „egalite”, by w to miejsce podstawić prawa sztywnego podziału na nas, z „blokowisk” i nich z „rezydencji”. Czy nasze  zafałszowane współczucie ma pomóc w tym, by proces przebiegł szybciej i sprawniej…?


Post scriptum

Przepraszam, ale z przyczyn nieprzewidzianych nie mogę niestety uczestniczyć w dyskusji. Odpowiadam więc na razie tak, jak jestem w stanie, czyli ogólnie.

Jak to ma we zwyczaju, Szanowna Administracja pozwoliła sobie uściślić temat i wymowę mojej wypowiedzi, rozszerzając tytuł o własną refleksję - "Czy dzieciak z bogatego domu może być wiarygodnym raperem?".
A przecież zaraz na początku zaznaczyłam, że Autora nie znam i nie mogę o nim nic powiedzieć. Dlatego właśnie pozwoliłam sobie przypomnieć rozróżnienie autor - narrator. Nie chce mi się już wchodzić w szczegółowe rozróżnienia teoretycznoliterackie, zaznaczę jednak, że są to dwa  różne byty i z rozmysłem na boku pozostawiam rozważania, czy Autor jest dzieciakiem, jakim dzieciakiem i czyim, chociaż, oczywiście, nie jest to zupełnie bez znaczenia. Zainteresował mnie jednak przede wszystkim temat raperskiego tekstu i zastanowiło to, w jaki sposób kształtować on może obraz naszego społeczeństwa (chyba wciąż jeszcze narodu?!) u odbiorców takich treści. Przy czym przesłanie tego tekstu jest skierowane do określonego odbiorcy - raczej młodego niż starszego, raczej mniej niż bardziej dojrzałego, raczej też mniej niż bardziej wyrafinowanego, a więc też i mniej skłonnego do samodzielnej analizy zjawisk. Taki odbiorca przyjmuje treści bardziej emocjonalnie niż refleksyjnie i przekonanie go do nich wymaga przekazu jednoznacznego, łatwego w odbiorze, ale za to silnie nacechowanego emocjonalnie. To dlatego wspomniana tu wyżej Greta nie wygłasza swoich (nie swoich?) tekstów, ale je wykrzykuje (rapuje?). O ile jednak przesłanie Grety łatwo zanalizować, o tyle rapowany (wykrzykiwany?) tekst, o którym mowa, budzi uczucie niepewności co do swego znaczenia. Greta dorzuca emocji do tematu już, można powiedzieć, ogranego na wszystkie strony. Tekst, o którym tu mowa, porusza temat wciąż dosyć świeży i nieoczywisty dla większości z nas. Wciąż postrzegamy siebie jako w miarę normalne i jednolite społeczeństwo, a nie jak konsekwentnie oddzielone od siebie dwie socjologiczne skrajności. Zastanowiło mnie więc, dlaczego próbuje się nas w taki, fałszywy właśnie, sposób przedstawiać, i to komu - młodemu, kupującemu łatwo rzeczy niesprawdzone, pokoleniu. Kto ten tekst napisał jest dla mnie sprawą drugorzędną. To, że się go lansuje, ma według mnie większe znaczenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura