Xylomena Xylomena
181
BLOG

Jakoś smutno mi Boże...

Xylomena Xylomena Rozmaitości Obserwuj notkę 11

image

Gdy człowiek wie, że do spowiedzi się nie nadaje, ale chciałby o tym pogadać, to co z tym zrobić?
A wiedzieć może już doskonale, bo tyle mądrych instrukcji, filmików i objaśnień wysłuchał o warunkach dobrej spowiedzi, że sto razy zdążył się zdyskwalifikować, że nijak nie da rady nie obrazić Boga, nie zakpić z Sakramentu, należycie żałować, nie zadziałać na szkodę własnej duszy i w ogóle z samego rozumienia jakie to trudne i zawiłe, jakiej wiedzy teologicznej wymaga,  odechciało mu się. Zrozumiawszy przy okazji, że wszystko co dotąd, to o kant potłuc - nic z tego spowiedzią nazwać się nie da, skoro nie z całego życia, nie z natchnienia Ducha Świętego, ani nie z widzenia swoich grzechów, tylko gotowców książeczkowych lub internetowych na rachunek sumienia. Wszystkie Sakramenty jak bułka z masłem, same się dzieją.  A ta spowiedź trudniejsza niż przyjęcie kapłaństwa. Pozbieraj myśli o swoim postępowaniu w takim stanie ducha, żeby jeszcze do artykułowania ich został przynajmniej ślad łez, znamię szczerości, jakie to spontaniczne, a nie z pamięci, nie odczytane z kartki, bo jeśli za szybko się wypłaczesz w samotni, nie zabrzmisz jak człowiek skruszony, który rozumie sens, że to dopiero teraz uznaje je przed Bogiem i chce się od nich odciąć, gdy mówi do słuchu osobie namaszczonej do takiego słuchania. 
Wszystko potrafi się komplikować od praw i rytuałów. Może co innego, gdy człowiek właśnie od nich zaczynał, miał we krwi, aż doszedł do Boga, a zupełnie inaczej temu, który najpierw poznał Boga, poznał żal za grzechy wprost bez nauk ludzkich, poznał Łaskę nad całym rytualizmem i światem, a teraz główkuje jak to wszystko pogodzić, jak wsadzić w swoje życie taki wyrzut sumienia jak nieobecność na mszy, którą zna, jako nieprzeszkadzającą Bogu zupełnie w niczym by móc objawić się człowiekowi. Bywają to kroki niemal żółwie i nacechowane dużą niepewnością siebie, czy robiąc to co wszyscy, to ja się gdzieś przybliżam do Boga i podobam Mu w czymkolwiek, czy bynajmniej. 
Choćby takie dokładanie sobie codziennych modlitw przez postanowienie, czy przyjęcie jakiś zobowiązań w duchu (jak adopcja duchowa, modlitwa za zmarłych, różaniec w intencjach jakiś, koronka bo zbawi po śmierci  itd). Przecież dopóki ich nie było, to było myślenie o Bogu na co dzień, a z tym co nazywane modlitwami przyszło coś w rodzaju odfajkowywania Boga i czas wolny... Była czujność pilnowania każdego swojego kroku, co z niego wyniknie, czy on okaże się dobry, czy niedobry, zapamiętywanie myśli wokół wyborów, zdarzeń, swoich motywacji, może nawet niezdrowe samopotępianie, a teraz jakby samo otępienie - pamięć już nie taka, zjadanie słów i myśli  - i nie wiadomo, czy to tylko starość, czy właśnie przestawienie na religijność widzialną przyniosło coś tak dziwnego. Ulgę, zmniejszenie stresu? No może… 
Najtrudniejsze jednak jest przestawianie się w wyobrażeniu Boga z nieogarnionego, przerastającego w Swej woli ludzkie pojęcia i przepisy do Boga warunkującego swą Łaskę religijnymi gestami człowieka, na zasadzie, że jeśli nie ma jakiegoś dopełnienia rytualnego, to nie ma też Łaski. I jeszcze uwierz, że to tak jest, a wszystko co znałaś/znałeś inaczej wsadź między bajki, złudzenia lub przynajmniej jakoś przyporządkuj, że to był etap przyprowadzenia duszy z Kościoła Niebieskiego do widzialnego… Bo bez niego nie może być ewangelizacji? Rozum szuka uzasadnień, stawia pytania Bogu. 
Tym ludziom, którym Bóg huknął w odpowiedzi do słuchu: „Idź wreszcie do tej spowiedzi, bo na tym ma się oprzeć twoja świętość”, chyba łatwiej myśleć, że ich obecność w Kościele jako instytucji ma sens, jako zgodna z wolą Boga. Nie mają problemu z czytaniem przez lata tych samych słów Brewiarza trzy razy dziennie, bo jakoś potrafią zachować w tym kontakt z Bogiem, a nie na odwrót; nie odkrywają, że po setnej czytance nie mam już ani jednej myśli o Bogu, ani o jednym słowie, które ciało samo nauczyło się mówić na pamięć, bez ducha, który został gdzieś sam ze sobą w robieniu codziennej listy zakupów, czy czegokolwiek innego w tym samym czasie, albo zwyczajnie się już od tego zgubił, a nie pożywił.  

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości