Historyjka krótka i zupełnie prawdziwa. Pewien mój kolega ze studiów, niejaki Paweł B., został aresztowany przez Służbę Bezpieczenstwa w roku bodajże 1982. Zamknęli go w jakiejś celi i poszli. Kolega mój zaczął walić pięściami w drzwi i wrzeszczeć - "Żądam adwokata! Żądam kontaktu z adwokatem!". Drzwi się niebawem uchyliły, pojawił się jakiś umundurowany funkcjonariusz, który uderzył raz, a solidnie pięścią w twarz krzyczącego i drzwi zamknęły się znowu. Na stałe.
Wtedy jeden ze współwięźniów podszedł do oszołomionego chłopaka, pozbierał go z podłogi i wypowiedział taką oto mądrość życiową, która przypomina mi się od czasu do czasu:
"Panie sztudent... Panie sztudent, tu nie Ameryka".
Inne tematy w dziale Rozmaitości