I jak tu nie wierzyć, że dłubiąc nachalnie w odbycie nie uszkodzi się mózgu? Kandydat na prezydenta (albo też kandydat na "żona" kandydata na prezydenta) Robert Biedroń - kształcony nocą, zaocznie i bez sukcesu politykierek lewacki, wyzywa przywódcę najpotężniejszego światowego mocarstwa od "waszyngtońskich furiatów". Biedroń już nieraz dawał popisy swojej głupoty, nieuctwa oraz niepełnosprawności intelektualnej na miarę słynnego kapitana Jajca z "Pułkownika Kwiatkowskiego". Być może, gdyby urodził się 50 lat wcześniej, intelektualnie pasowałby do kierownictwa KC PZPR i tego typu (jak o Trumpie) wypowiedzi cytowałaby "Trybuna Ludu" oraz moskiewska "Prawda". Niestety, Biedroń zainwestował w "lewicę" za późno, bo urodził się za późno.
Dzisiejsze - jego, wrzucane pod publiczkę, frazesy i populizmy rodem z epoki peerelu - w rodzaju "krew na rękach", to świadectwo infantylności i ubytków intelektualnych, bądź betonowego rozumu o czerwonym zabarwieniu. Lewackiemu politykierkowi nie przeszkadzają teherańscy islamiści siejący terror w regionie (w Europie też!). Nie przeszkadza setki tysięcy zamordowanych ludzkich istnień na ich sumieniach. Przeszkadza za to, że Amerykanie zabili 6 bandziorów...
Spadaj lewacki leszczu, chciałoby się powiedzieć! Lepiej mieć bandycką "krew na rękach" niż kał na penisie....
Komentarze