yassa yassa
1265
BLOG

Meksyk nam tu urządzą...?

yassa yassa Polityka Obserwuj notkę 11

Ech, Meksykanie... ci to mają szczęście. Od dziesiątek lat rządzi nimi jedna siła polityczna; Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna. O nazwie tyle czarownej, co adekwatnej. Tudzież nasuwającej bliskie skojarzenia. U nas rewolucja lat osiemdziesiątych również się zinstytucjonalizowała. Pod szyldem Platformy Obywatelskiej.

W zeszłym tygodniu w "Rzeczpospolitej" natknąłem się na artykuł Jarosława Makowskiego - szefa Instytutu Obywatelskiego.

Okazuje się, że wyzwania świata dzisiejszego są tak wielkie i skomplikowane, że stawić im czoła może tylko jedna silna i zwarta partia. Partie, od lewicy po prawicę, w swym osamotnieniu nie mają na to najmniejszych szans. Tak więc, w jedności siła!

Na domiar złego, konflikt i spór, wpisany w naturę systemu wielopartyjnego, jedynie utrudnia rozwiązywanie realnych problemów obywateli, których tak naprawdę spory światopoglądowe zupełnie nie obchodzą.

Rozwój zaś wymaga ogólnej zgody i harmonii! A jej gwarantem może być tylko jedna, multiideologiczna, wielonurtowa formacja. Tak różnorodna, jak różnorodne jest społeczeństwo.

Przyznam, że podobny zestaw argumentów, sprowadzających się do hasła: "Cała para w koła, nie w gwizdek!" zaprezentował mi u schyłku realsocjalizmu mój szkolny kumpel. Młody wówczas i ambitny kandydat do PZPR-u. Jego wywód miał udowodnić wyższość socjalistycznego systemu monopartyjnego nad kapitalistycznym. Wielopartyjnym.

Zakładając, że ówczesne społeczeństwo, przynajmniej oficjalnie, było homogeniczne, o jednakowych potrzebach i aspiracjach, rozumowanie  zachowywało niewielkie pozory sensu. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby się okazało, jak niewielkie były to pozory. Sens ich zweryfikowała empiria.

Obecnie, czytając szefa platformerskiego think tanku, stałem się świadkiem dokonania małej korekty tez sprzed lat; uwzględniającej pluralizm światopoglądowy. Cała reszta pozostała bez zmian.

Będąc człowiekiem koncyliacyjnym i ciekawym zarazem starałem się nadążyć za jego myślą. W końcu, było nie było, filozofa. Jak Platon.

A tu nic, ciemność widzę! Zero iluminacji i same pytania...

Znaczy się, postęp i modernizację hamują spierający się faceci, dajmy na to; Marek Jurek i Ryszard Bugaj? Czyli, gdyby ci pieniacze wstąpili do Platformy i wadzili się w zaciszu gabinetów, to nasze sprawy ruszyłyby z kopyta. Interesujące...

Rozważmy zatem skutki definitywnego wyeliminowania  konfliktu z przestrzeni publicznej. Nie filozoficznie, w oparciu o abstrakt.  A prosciej, wspierając się na konkrecie. I tu właśnie zaczynają się schody. Strome i śliskie

Przede wszystkim sielskiej wizji platformerskiego mędrca przeczą przekazy historii. Znane wszystkim co mniej gamoniowatym licealistom. Pokazują one, że aby siła polityczna nie ugrzęsła w gnuśności i naprawdę stała się sprawna, to niezbędne jest pokonanie sił odśrodkowych. Co tradycyjnie czyni się przez mniej lub bardziej dyskretną kasację, wpierw ekstremizmów, a następnie dokonując chirurgicznych cięć skrzydeł.

Cóż po takich zabiegach pozostaje? Posłuszni: konformiści oraz karierowicze. Nowa usłużna nomenklatura. A ta, jak wiadomo, nie jest ani zbyt kreatywna, ani zbyt wyrywna. Wychodząc przed szereg  wiele można stracić...

Idzmy dalej... Jak w tej sytuacji wygląda kontrola władzy? W tradycyjnych demokracjach, sprawowana przez opozycję. Czy bezkompromisowa i odważna Julia Pitera poradzi sobie z tak wielkim wyzwaniem?

Z tego co wiem, Platforma Obywatelska liczy sobie ok. 30 tys. zarejestrowanych duszyczek, co stanowi ok. jeden promil ogółu obywateli. A co z resztą społeczeństwa obywatelskiego?

Czy aby, zostać aktywnym uczestnikiem życia publicznego, mającym pośredni i choć tyci, tyciuteńki wpływ na podejmowane decyzje, należy wstąpić do PO? Podporządkowując się dyscyplinie partyjnej.

A może w ogóle nie zajmować się polityką, tylko budować stadiony? Politykę zaś zostawić rozumniejszym.

Ba, ale skąd wiadomo kto tu jest światlejszy?  Tomasz Wołek zadekretuje? Każdemu mądremu stempelek na łeb przybije ...

Jedna wątpliwość goni następną; bo, jeśli red. Wołek dekretuje, to kto dał red. Wołkowi ku temu plenipotencje? Zygmunt Solorz-Żak, Zygmunt Solorz, Zygmunt Krok, Piotr Krok czy Piotr Podgórski?

Niewiadome się mnożą...Chociaż wizja sama w sobie porywająca, niczym platońska idea władzy filozofów.

Swoją drogą ciekawe, czy choć ten jeden jedyny promil, ten co przynależy, miałby prawo poczuć się rzeczywistym suwerenem?

Bo biorąc pod uwagę istnienie licznych wewnątrzpartyjnych koterii; dworu Tuska, spółdzielni Grabarczyka czy frakcji Schetyny, przypuszczać należy, że nie za bardzo.

Mam więcej niż przeczucie, że rozwijając się zgodnie z duchem tekstu Jarosława Makowskiego nasza nadwiślańska demokracja prędko nabrałby meksykańskich rumieńców. I stałaby się, jak nazwał zjawisko Mario Vargas Llosa- ukrytą za sztafażem instytucji demokratycznych - dyktaturą doskonałą.

No, ale nie jest najgorzej. I na taką okoliczność jesteśmy przygotowani. W razie spełnienia się ewokacji peowskiego filozofa  fundamenty mamy prawie gotowe. Rezerwuarem taniej siły roboczej dla sąsiada jesteśmy, boiska mamy mieć, a favele zbudujemy sobie sami...

E viva Mexico! Ole!

 


Literatura:

Jarosław Makowski: Można wybrać tylko wino i przystawkę, Rzeczpospolita nr 210/2011

yassa
O mnie yassa

Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka