ZaPiS Śląski ZaPiS Śląski
81
BLOG

POPIS CZYLI SYMPATIA Z LICEUM

ZaPiS Śląski ZaPiS Śląski Polityka Obserwuj notkę 1

    Z okazji święta niepodległości dwaj politycy związani z PiS wspomnieli o stracie jaką dla Polski było niepowstanie rządu na bazie partii Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska w 2005 r. Stwierdzenie, że pewnie byłoby lepiej jest bardzo prawdopodobne aczkolwiek pewności nie mamy. Dla mnie od pewnego czasu jest to dyskusja bezprzedmiotowa, zwłaszcza gdy porównamy praktykę rządów PO z deklaracjami. Jedno jest pewne – normalną Polskę możemy zbudować z poparciem byłych wyborców PO ale nie z kierownictwem tej partii. Oni mają inne priorytety.

            Przypomniało mi się spotkanie z moją byłą klasą ze szkoły średniej. Można snuć rozważania co by było gdyby więź z byłą sympatią przetrwała mielibyśmy już teraz dzieci po maturze i lepszą pracę. Takie refleksje nachodzą zwłaszcza gdy ten wyidealizowany obraz dawnej narzeczonej zestawi z żoną wiercącą dziurę w brzuchu, że ten Kowalski ma ładniejsze auto a Iksińscy byli na wczasach na Wyspach Bahama. W dodatku jeżeli partnerka przytyła, jest bardziej marudna i na wiele naszych pomysłów nie ma takiej ochoty jak niegdyś zawsze przegrywa z ideałem tkwiącym tylko w naszym umyśle.
   Moja perspektywa jako PC-wca była nieco inna niż ludzi odkrywających nagle antykomunizm nowej partii Donalda Tuska. Dla mnie Platforma Obywatelska byłą jedynie pewną formą dalszego istnienia Unii Wolności. Pamiętam okopy z 4.06.1992 r. gdy obalono rząd premiera Jana Olszewskiego w błyskawicznym tempie tylko z powodu panicznego lęku przed lustracją. W okresie rządu Jerzego Buzka to politycy Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego wchodzili w alianse z partią Balcerowicza w ramach rządu a w końcu rozbili Akcję już w fazie kampanii Mariana Krzaklewskiego. Moje osobiste doświadczenie to walka o NZS właśnie ze zwolennikami roztopienia tej zasłużonej tej organizacji w morzu miłości do Unii Europejskiej i KLD. Panowie Chlebowski i Drzewiecki mnie nie zaskoczyli – jeżeli coś jest dziwne to tylko to, że formy działania partii nazwanej obiegowo „aferałami” bywają dosyć mało wyrafinowane. Ja nie mam złudzeń – PO nie chciała IV Rzeczypospolitej, jedynie mówiła że chce – słowo nic nie kosztuje, zwłaszcza w polityce. Dla mnie to niestety po 1989 r. to byli raczej „oni” niż „my”.
    Mitologia POPiS opiera się na kilku nieprawdziwych założeniach. Po pierwsze – że PO chciała autentycznych zmian i obalenia ustroju postkomunizmu. Afera Rywina pokazała, że oto nagle miłośnicy koncernu Agora przez całe lata dzielący tort medialny z postkomunistami i PSL nagle obrazili się na swoich przyjaciół z byłej PZPR. Członkowie UW mieli dylemat w sprawie rezygnacji z rad nadzorczych czy członkostwa w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji w 2002 r. Ale nie mieli tego dylematu w 2000 r. gdy telewizja publiczna pod wodzą Roberta Kwiatkowskiego w sposób skandaliczny łamała wszelkie zasady przyzwoitości i standardy. Wcześniej ludzie UD i KLD (zwłaszcza obecny wiceminister Tomasz Siemoniak) pomagali SLD w obaleniu w TVP Wiesława Walendziaka.
   Mit kluczowy PO-PiS to przekonanie o identyczności czy małych różnicach obydwu partii. PiS jest partią łączącą akceptację dla kapitalizmu z wrażliwością społeczną – dowodzą tego i program i praktyka. PO jest formacją formalnego liberalizmu a realnego populizmu. W zależności od potrzeb i sondaży może obiecać i niskie podatki i wysokie renty socjalne. PO przed wyborami 2005 r. przybrała antykomunistyczny wizerunek i ścigała się w retoryce antyukładowej z PiS. Niczym piękna kobieta na randkę Platforma Obywatelska ubrała lepsze szaty, coś pomalowała, może włożyła jakieś wkładki silikonowe czy sztuczną szczękę. Po wyborach 2005 r. gdy nie udało się wygrać z PiS rywalizacji na prawicowość wrócono do zwykłego stroju roboczego – dorabiania się za wszelką cenę pod płaszczykiem liberalnych haseł. Kierownictwo PO oparte na zwyczajach żywcem przeniesionych z Kongresu Liberalno-Demokratycznego inaczej nie potrafi i taki styl narzuca dołom partyjnym.
   Polityka wymaga kompromisu dlatego nie pokładając przesadnych nadziei w wiarygodność deklaracji PO z 2005 r. uważałem, że POPiS to najlepsze rozwiązanie dla Polski. Poza tym mechanizm koalicji powoduje wzmocnienie po obu stronach zwolenników porozumienia z partnerem. Na koalicji z PiS mogli zyskiwać Jan Maria Rokita, Jarosław Gowin czy Marek Biernacki a z pewnością nie Janusz Palikot czy Jan Krzysztof Bielecki. Ale dzisiaj ci ludzie stanowią tylko listek figowy skrywający modernistyczne zapędy PO połączone z akceptacją utrzymania najgorszych praktyk biznesu o postkomunistycznym rodowodzie i mentalnością zakompleksionej podległości wobec czołowych państw UE. Już nie są nawet główną szatą PO a conajwyżej apaszką czy innym pomniejszym dodatkiem.
   PO musiałaby wiele rzeczy przemyśleć i zmienić aby warto było z nią zawierać sojusz w skali kraju (w samorządach to trochę inna kwestia). I mam obawy, że przy POPiS-ie istniałyby podobne problemy i konflikty jak w czasie rządów PiS. Kto zaręczy, że po wykryciu jakiejś afery typu hazardowej wśród ministrów z PO nie zerwanoby natychmiast koalicji ? 
   Jedźmy, nikt nie woła...
           

strona internetowa - www.pietrasz.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka