Szaraszka to opisany przez Aleksandra Sołżenicyna specjalny łagier dla inteligencji. Zastanawiając się nad przyczynami dzisiejszej linii „Dziennika” warto przypomnieć sobie opis środowiska medialnego z „Doliny nicości” Bronisława Wildsteina. Najwyraźniej kierownictwo dziennika Axela Springera ma wrażenie życia w takiej szaraszce z nadzorcą Adamem Michnikiem.
Jak widać po losach bohaterów „Doliny nicości” ważne dla czołowych dziennikarzy kreujących się na czwartą władzę jest bywanie i kontakt z kolegami po fachu. Mimo deklarowanej niezależności na salonach i w knajpach warszawskich istnieje obowiązek posiadania właściwych i jedynie słusznych poglądów. Bo ludzi o pewnych poglądach po prostu się nie zatrudnia. Trzeba być liberalnym, postępowym, europejskim, otwartym szczególnie na ludzi umoczonych w PRL. Nawet można chodzić do kościoła oczywiście wyznając wersję chrześcijaństwa otwarta i postępową. Niekoniecznie trzeba zmieniać orientację seksualną ale przynamniej trzeba akceptować.
Szaraszka był to specjalny łagier dla inteligencji z nieco lepszymi warunkami. Więźniowie mieli obowiązek realizować różne badania i dokonywać wynalazków ku chwale Związku Sowieckiego. Oczywiście więźniowie byli represjonowani, inwigilowani i mieli możliwość odchudzania się dzięki zaniżonym racjom żywności. Były i inne ograniczenia. Miał miejsce w szaraszce taki dialog dwóch strażników:
- Muszę więźnia Rubina wykluczyć z partii.
- Dlaczego ?
- Zarzeka się, że jest prawdziwym komunistą a nie chce donosić.
Problem z dziennikarzami jest chyba właśnie taki – jak nie zachłystuje się swoimi absurdalnymi atakami na PiS nie jest prawdziwym dziennikarzem. Najbardziej wpływowa część środowiska, która przyznaje sobie co roku nagrody miesięcznika Press ma poglądy jednolite jak tzw.środowisko intelektualne w PRL opisane przez Piotra Wierzbickiego w „Traktacie o gnidach”. Jeżeli dziennikarz ma być uznany za swojego musi spełniać pewne minimum. A kto nas nie popiera ten nie jest inteligentny. I nie jest prawdziwym komunistą ... to znaczy dziennikarzem. W ciekawym wywiadzie Cezarego Michalskiego dla „Krytyki politycznej” można się naczytać o wspólnych imprezach pozornie odległych środowisk.
Na szczęście coś się zmienia w rzeczywistości opisanej w „Dolinie nicości”. Z drugiej strony mały odzew w sprawie Wojciecha Sumlińskiego pokazuje jak wielu dziennikarzy nadal żyje w szaraszce. Upadek „Dziennika” przy jednoczesnej stabilnej pozycji „Rzeczypospolitej” pokazuje, że czytelnicy nie wierzą mieszkańcom szaraszki.
Inne tematy w dziale Polityka