Wyobraźmy sobie milion piłeczek tenisowych. Prawie wszystkie niech będą w kolorze białym, ale 400 z nich niech ma kolor czerwony. W ten sposób zobrazowaliśmy udział dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej. 400 jednostek CO2 na milion jednostek innych skladników atmosfery. Jak podają źródła, człowiek odpowiedzialny jest za 2 do 4 % emisji CO2 do atmosfery, żydowskim targiem przyjmijmy więc 3%. Te 3% z czterystu to sztuk 12.
Czyli wynika z tego, że ludzkość dorzuca 12 czerwonych piłeczek do oceanu miliona białych i 388 czerwonych piłeczek. Te 12 piłeczek odpowiedzialnych jest, według zwolenników teorii globalnego ocieplenia, za przyszły armagedon klimatyczny.
Lekarstwem na to ma być obniżenie emisji o 40%, tyle przynajmniej deklaruje Unia Europejska. Przekładając to na nasze ulubione piłeczki, uratujemy naszą planetę, jeśli wyjmiemy z całej milionowej puli piłeczek 4,8 czerwonej piłeczki, zaokrąglmy dla ułatwienia do 5 sztuk.
Jeśli więc wyjmiemy z miliona piłeczek 5 czerwonych, tak że zostanie tam tylko 395 czerwonych (CO2) i milion białych, to zatrzymamy globalne ocieplenie.
Pachnie szwindlem? Tak, to pachnie największym szwindlem w historii ludzkości.
Dla każdego logicznie myślącego człowieka jest jasne, że te pięć zakichanych piłeczek niczego nie zmieni.
Poza tym, aby wyjąć z tego miliona piłeczek 5 tych nieszczęsnych czerwonych, trzeba zlikwidować kilka potężnych gałęzi europejskiego przemysłu – energetykę opartą na spalaniu kopalin, przemysł motoryzacyjny oparty na silnikach spalinowych oraz wiele innych. W Niemczech trwa obecnie nagonka nawet na posiadaczy kominków, wyzywa się ich od klima-killerów. Wprowadza się zakazy wjazdu pojazdów z silnikiem wysokoprężnym do miast, w kolejce do zakazów czekają już benzynowce. Mają je zastąpić samochody elektryczne.
No, ale Niemcy likwidują elektrownie atomowe i węglowe, w przyszłości energię chcą czerpać z zabijających ptaki i powodujących depresję u ludzi wiatraków oraz ogniw fotowoltanicznych, produkujących prąd tylko za dnia i wydajnych tylko przy słonecznej pogodzie. Jeśli nawet stworzy się wydajne baterie do napędu elektrycznego, to skąd wziąć potężną dawkę prądu do ich ładowania? Innym problemem jest sprawa domowych instalacji elektrycznych. Od znajomego Niemca, pracującego w elektorowni usłyszałem o przypadku, kiedy to dwóch mieszkańców jednego budynku w Düsseldorfie kupilo sopie po aucie Tesla. Gdy wieczorem obaj chcieli naładować baterie w swych wehikułach, siadła cała instalacja elektryczna w budynku.
Zwolennicy ograniczenia emisji grożą, że w razie niedotrzymania celów klimatycznych Europę czeka najazd milionów tak zwanych uciekinierów klimatycznych. Są to mieszkańcy biednych krajów, którym będzie za ciepło i za sucho w domu i Europa, jako sprawca ich niedoli, będzie moralnie zobowiązana do przyjęcia ich.
Ale absurdów wokół globalnego ocieplania jest więcej. Podczas gdy Europa, kosztem ogromnych wyrzeczeń, kosztem utraty milionów miejsc pracy, ograniczenia mobilności i pauperyzacji społeczeństw planuje ograniczyć emisje, inne regiony gwiżdżą sobe na ambitne plany europejskie. Na świecie obecnie buduje się lub planuje w najbliższej przyszłości 1400 elektrowni węglowych o mocy 670 Gigawatów, co odpowiada jednej trzeciej obecnego potencjału energetyki węglowej.
Czyli, nawet jeśli Europa ogromnym kosztem wyjmie kilka czerwonych piłeczek z puli, inni chętnie wrzucą je tam z powrotem.
Jak to się stało, by było nie było, wykształcenie Europejczycy dali się zwieść szarlatanom od klimatu? Na pewno nie bez winy jest obniżający się pozim edukacji. Młodzi Niemcy twierdzą, że CO2 to trucizna, a na pytanie o fotosyntezę odpowiadają, że nie słyszeli, ale skoro ma coś wspólnego z dwutlenkiem węgla, to na pewno jest to coś złego.
Ech, chyba pójdę się napić. Niech no spotkam po drodze jakiegoś zielonego...
Przy pianiu notki korzystałem z
https://www.tichyseinblick.de/feuilleton/buecher/das-arme-molekuel-co2/
https://www.handelsblatt.com/unternehmen/energie/energiepolitik-deutschland-treibt-den-ausstieg-voran-doch-weltweit-boomt-die-kohle/23141178.html
