AndMan AndMan
260
BLOG

Zapiśnik szarego człowieka- podróż sentymentalna...

AndMan AndMan Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

   Niedziela- ostatni dzień weekendu pod znakiem Dnia Dziecka. Wolsztyńska   parowozownia przygotowała wiele atrakcji dla milusińskich i ich opiekunów.  Przejazd zabytkowym składem z parowozem i wagonami retro na odcinku Parowozownia – Skansen Budownictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski – Parowozownia. Kto chciał mógł wejść do kabiny lokomotywy spalinowej oraz szynobusu i zapoznać się z zawodem maszynisty i pomocnika parowozu, a także przejazdy drezyną. Dzieci to lubią. I te większe i te małe. Nie tylko Wolsztyn przedłużył milusińskim ten najważniejszy dla nich dzień. W Warszawie Piknik w Kancelarii Premiera również odbył się w niedzielę 3 czerwca. Kto plagiat popełnił? Nieważne, dzieci najważniejsze.

   Poniedziałek 4 czerwca dwie rocznice. Pierwsze kontraktowe na półdemokratyczne wybory parlamentarne w Polsce w 1989 roku. Odbyły się według zasad uzgodnionych w trakcie rozmów Okrągłego Stołu. Druga rocznica to- 4 czerwca 1992 roku, w tzw. noc teczek, upadł rząd Jana Olszewskiego. Towarzysze i tajni współpracownicy mogli spać, żyć i umierać spokojnie. Wieczorem pakujemy się z żoną. Jutro wyruszamy w podróż, którą ze swojej strony mogę nazwać podróżą sentymentalną. Do krainy młodości i wspomnień.

    Wtorek pobudka o godzinie 5:40 szybkie śniadanie sprawdzenie bagażu i wyjście na dworzec. O 6:17 odjazd do Leszna jedynym rozkładowym pociągiem pasażerskim ciągnionym przez parowóz. Takie cuda tylko w Wolsztynie. Parowozownia ma czynne 3 parowozy dwa klasy OL ( „Oelka” do obsługi pociągów osobowych) i jedną Pt (Petucha uniwersalna obsługiwała zarówno osobowe jak i towarowe składy).  O godzinie 8:05 na dworcu w Lesznie wsiedliśmy z żoną do „Kamieńczyka” i podróż sentymentalna możemy uznać za rozpoczętą. Około 11:30 wysiadka na stacji Boguszów Gorce Zachód. Długa mało funkcjonalna nazwa. Tak naprawdę w latach, do których powracam wspomnieniami były to po prostu Gorce. Zmiana nazwy nastąpiła w czasach gierkowskiej gigantomanii. Z Gorc, Boguszowa i Kuźnic Świdnickich powstało swoiste trójmiasto. Niestety nie do końca przemyślana decyzja administracyjna nie przyczyniła się do „cudownego” rozwoju tych miejscowości. Gorzej, był okres, że nastąpił totalny regres. Młodzi wyjeżdżali na potęgę, a miejscowości nazywane były emeryckimi „rezerwatami”. Stawiając stopy na stacyjnym peronie znaleźliśmy się na tyłach szybu „Witold” dumnie wznoszącego się nad miejscowością.

                image

                                                                  Szyb Witold od strony stacji

Dzisiaj mieści się w nim izba pamięci poświęcona górnictwu i wieża widokowa. Ta druga funkcja to strzał w dziesiątkę. Szyb stojący na wzniesieniu mający ponad 30 metrów wysokości góruje nad okolicą. Widoki piękne, wrażenia długo zostają w pamięci. Wszystkie trzy miejscowości związane były z górnictwem. Gorce i Kuźnice z węglowym Boguszów miał kopalnię barytu jednak tylko w Gorcach zachowano ten jakże istotny górniczy akcent.

                                             image

                                                                         Szyb Witold w całej okazałości


            image

                                                               Panorama Gorc z szybu Witold

Zatrzymaliśmy się w Hotel Piotr SPA&Wellness. Jak na tak małą miejscowość robi wrażenie. Mieści się w dawnym internacie dla samotnych górników, potem był w nim zakład produkujący opakowania, a później przez dziesięciolecia budynek straszący pustymi oczodołami okien. Po przebudowie okazało się, że świetnie pasuje do przeznaczonej mu roli. Panie Zdzichu dobra robota, ożywić taką mieścinę stworzyć miejsca pracy i swoiste centrum kulturalne- piątka + się należy. Pokój otrzymaliśmy z widokiem na szkołę do której uczęszczałem (zresztą wraz z przywołanym Panem Zdzichem) i na miejsce na którym kiedyś stał Dom Kultury. Został rozebrany z powodu szkód górniczych. Dzisiaj na tym terenie stoi restauracja „Magdalenka” wchodząca w skład kompleksu  Hotel Piotr SPA&Wellness. Zdzichu ile lat minęło od naszego ostatniego spotkania? Nie pamiętam, ale doskonale wpisuje się nasze dzisiejsze spotkanie w moje sentymentalne wspomnienia.                                                                                                                                  image                 image

                     Widok z hotelowego pokoju                                               Widok ze szlaku na szczyt Mniszka

Wtorkowe popołudnie to udany „atak” na szczyt Mniszka górującego nad Gorcami, sesja zdjęciowa z wieży widokowej szybu Witold, ale najważniejszym powodem mojego przyjazdu była rocznica śmierci mojego Ojca, a więc nawiedzenie moich najbliższych leżących na tutejszym cmentarzu. Dużo ich, oj dużo. Wieczorem obiadokolacja w „Magdalence” w karcie dań golonka po gorcowsku z ziemniaczkami i zasmażoną kapustą niestety spóźniliśmy się o tej porze była już niedostępna. Wybraliśmy więc pierś kurczaka z żurawiną i brzoskwinią i muszę przyznać, że danie te o lekko słodkiej nucie z pokalem czeskiego piwa Opat zrekompensowało nam brak golonki. Po powrocie do pokoju szybka toaleta i spoczynek w ramionach Morfeusza.

    Środa szybkie śniadanie w hotelowej restauracji i całodzienna opracowana wcześniej wyprawa. Ruszyliśmy ulicą Kościuszki i po paruset metrach skręciliśmy w ulicę Chopina. Następne sentymentalne wspomnienie mieszkałem na tej ulicy całe 25 lat. Chopina pod górkę w kierunku Wzgórza Parkowego.

                                                               image  

                                                                                 Mapka poglądowa okolicy

Piękny widok na Mniszek i panoramę Gorc. Widok przepiękny, ale na rozstajach dróg pod Wzgórzem Parkowym Górą widać także Śnieżkę. Góruje nad horyzontem troszkę zamglona, ale piękna w swoim królewskim majestacie. Niestety Śnieżkę zostawiamy za sobą idziemy w kierunku Chełmca polną drogą ciągnącą się wzgórzami górującym nad Gorcami.

           image

                                                   Widok na Mniszek z okolicy Wzgórza Parkowego

Kiedyś te wzgórza pełne były truskawkowych plantacji. Dzisiaj łąki porośnięte miejscami skarłowaciałymi krzakami. W jednym miejscu można było zauważyć dawną świetność tego miejsca. Zarośnięte, anemiczne krzaczki truskawek pełne drobnych, ale bardzo smacznych opromienionych słońcem owoców. Idziemy z żoną dalej w kierunku Nowego Lubominka.

       image

                                                             Droga do Nowego Lubominka

Parę domostw położonych pod masywem Chełmca, przeważnie stare gospodarstwa chylące się ku upadkowi, ale są też trzy nowe domy nadające nowego blasku tej miejscowości. Opuszczając Lubominek ruszyliśmy z powrotem w kierunku Gorc. Przy dawnej pogórniczej hałdzie bujnie już obrośniętej roślinnością postawiono dwie ławeczki dla takich jak my strudzonych wędrowców. Bułka popita naturalnym kefirem przywróciła nam nadwyrężone siły. Zostawiliśmy po lewej stronie osiedle Kolau dotarliśmy do drugiego końca ulicy Kościuszki. Był moment, że pomyślałem o swoistym Matrixie. Parę, w sumie nowych budynków i strasznie zaniedbane poniemieckie kamienice. Prawdziwie dziki zachód. Nie jest to jednak koniec naszej wyprawy. Na Kościuszki skręciliśmy w lewo i idąc przy ogródkach działkowych straszliwie zaniedbanych podążamy do masywu Mniszka. Drogą polną którą można dojść do Boguszowa. Powyżej ogrodów znajdują się jedyne gospodarcze zabudowania. Mieszkańcy nie mogą narzekać na nudę. Wszędzie daleko, brak sklepów na wyciągnięcie ręki. A auto?  Tylko terenowe może pomóc. Dwieście metrów za budynkami weszliśmy na ścieżkę prowadzącą wzdłuż podnóża Mniszka. Idąc mogliśmy podziwiać naprawdę piękne widoki.

image

                                                             Widok na truskawkowe wzgórza

Tym razem na Wzgórze Parkowe i „truskawkowe” wzniesienia. Piękne, niezapomniane obrazki. Ścieżką doszliśmy do ulicy Olimpijskiej i schodząc w dół koło stadionu i hali sportowej dotarliśmy do hotelu zamykając dość duży okręg. Jak się później dowiedziałem tą samą trasą ma się odbyć bieg przełajowy na 10 kilometrów. Podziwiam uczestników.  Czułem zmęczenie po naszym było nie było długim, lecz spokojnym spacerze, ale przebiec trasę to już wyższa szkoła jazdy. Do godziny 18:00 mieliśmy trochę czasu, więc kąpiel i odrobina wypoczynku. Przed szóstą wyszliśmy i idąc ulicą Staszica dotarliśmy do kościoła parafialnego. To była kiedyś moja parafia, tu mnie ochrzczono, przystąpiłem do pierwszej komunii, a i sakrament bierzmowania też w tej świątyni. Nie dziwne więc, że postanowiłem wraz z żoną wziąć udział w wieczornej Mszy Świętej. Później obiadokolacja w Magdalence, spacer i do hotelu wypocząć po dniu pełnym wrażeń.

    Czwartek wszystko co dobre musi się skończyć. Wymeldowanie z hotelu i na stację. Powrót do Wolsztyna. Podróż koleją minęła szybko i w dość komfortowych warunkach. O 15:35 wysiadka na stacji w Wolsztynie. Warto nieraz zapomnieć o samochodzie. Piątek i sobota wypoczynek na działce. Ten wypoczynek to troszkę w cudzysłowie. Zaczynamy z synem projekt nowa szopa narzędziowa więc i pracy rozbiórkowej sporo. A inne wydarzenia? Pełen wrażeń po tej niesamowitej sentymentalnej podróży delektuję się nią nie zwracając uwagi na polityczny cyrk który zdaje się nas osaczać.     

AndMan
O mnie AndMan

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości