Oburzenie na podsłuchy mnie trochę śmieszy...

              Chodzi oczywiście o praktyki służb Wuja Sama i pewnie wszystkich innych służb , które mają odpowiednie do tego środki i możliwości. Nie dlatego, że lubię być podsłuchiwany ale dlatego,  że ten proceder tak naprawdę w odniesieniu do zwykłego obywatela to pikuś w porównaniu z innymi zupełnie  legalnymi środkami inwigilacji , które mają zapewnić nam bezpieczeństwo, spokój święty i porządek. Bo czymżesz  są te wszystkie numery , które nadawane są nam z chwilą przyjścia na świat lub podjęcia jednej z najbardziej naturalnych czynności  jaką jest praca czy działalność gospodarcza ? Przypominam , że zwykła pomyłka w podawaniu tych numerów może grozić konsekwencjami prawnymi. Technologia spowodowała iż nie musimy mieć ich wytatuowanych... Czymżesz jest uregulowanie tego co wolno nam jeść, pić, jak jeździć, w co się ubierać, jakie używki stosować,  jak kształcić nasze dzieci  lub wręcz jak je wychowywać ? Czymżesz jest nasz własny ekshibicjonizm w sieci ?  Proszę mi nie wmawiać , że to wszystko dla naszego bezpieczeństwa . Naprawdę w codziennej komunikacji używacie słów „bomba”  , „dżihad” , „rewolucja” etc. i powodujecie tym rozbłysk lampek na monitorze jakiegoś Snowdena i narażacie się na „prześwietlenie” ? A może prawda jest banalna : może już  tak spowszechniało nam to codzienne inwigilowanie iż protesty to tylko odruch  samouspokojenia,  pokazania jacy to jesteśmy „wolnościowcy”  i poprawienia  samopoczucia ? A może by tak zacząć od zlikwidowania konta na fejsie ? Ale jak tu dobrowolnie zrezygnować z lajkowania ? A może jakieś obywatelskie nieposłuszeństwo w kwestii numerków ? No nie – zostać głupim męczennikiem... Ale wobec podsłuchów zaprotestować trzeba – nawet jeśli, w odróżnieniu do wyżej wymienionych zjawisk, mają  dla naszego bezpieczeństwa realne znaczenie...